Translate

5.10.13

Rozdział IX - Światłość(cz.2)

<<  R.IX,Cz.1



~~Nie sprawdzany.



Konoha


"Wojownik światła wie, że żaden człowiek
nie jest samotną wyspą.
Wie, że nie może walczyć sam.
Jakiekolwiek byłyby jego zamiary,
zawsze potrzebuje innych ludzi." Paulo Coelho
Trzymał kubek z herbatą stojąc w kuchni, nic poza tym nie robił. Był myślami, jakby nie w tym świecie. Musiał tylko wymyślić jak ma załatwić. Zapukał w drzwi prowadzące do brata. Wiedział, że ojciec przekazał mu więcej informacji o świecie shinobi niż komukolwiek.
- Czy możemy pogadać? – spytał formalnie, tak jak zwykle próbował zachować dystans, czasem aż nadto pragnął zachować go przy życiu, że kuło to w jego świadomość. Mógł nigdy nie nauczyć się tego jutsu - nie odzyskać go - co by pewnie teraz wyszło negatywnie w stosunku do spraw jakie musiał rozwiązać.
Cisza. Cisza. Nic zupełnie nie działo się. Powtórzył pytanie, aby po chwili ujrzeć uchylone drzwi.

 
Wszedł spokojnym, chłodnym wręcz krokiem, do pokoju brata, w którym czuć było piżmo, krew, duchotę, co komponowało się z ciemnością. Od razu zadał sobie pytanie, czy jego straszy brat nie zwariował. Przecież nie zamykał jego drzwi na klucz. Sam dobrowolnie, bez żadnych przymusów - zamykał się w tych czterech kątach - choć obaj wiedzieli, że mają pewien układ. Opierał się na tym, aby nie zaszkodzić sobie nawzajem. Tylko Sasuke mógł sprawić iż jedno słowo sprawiło zamknięcie go w świecie umarłych, skąd praktycznie przybył około dwa miesiące temu.
- Czego chcesz? – Usłyszał ochrypły głos, jakby życie uchodziło z martwego ciała, czego praktycznie nie dałoby się podważyć.
- Czy ojciec opowiadał ci o innym świecie? – spytał prosto, chociażby mógł skomplikować używając swojej pokrętnej logiki. Miażdżąc tym sposobem sposobność dowiedzenia się tego, czego jeszcze nigdy w życiu się nie nauczył. Mimo tego ile czasu poświecił książkom, poszukiwaniu siebie, ukrytych mankamentów w świecie shinobi to czuł w kościach, że nie posiada takiej wiedzy jak aniki.
- Może, a może nie. – Podszedł do swojej szafki, wyciągnął z niej starą księgę i podał bratu. Jakby odpowiadając na to pytanie. Sasuke tylko przyjrzał się temu co trzymał w ręku, zaś w tym mroku na okładce ujrzał znak ich rodu.
- Czemu mi to dajesz? – spytał podchodząc bliższej niego, ujrzał na jego twarzy świeżą ranę, ale nie chciał tego teraz komentować. Nie po to przybył w jego skromne progi, żeby teraz martwić się o jego stan zdrowia.
- Dziadek, wujek, ojciec, na końcu ja pisaliśmy w nim to czego dzieci w szkole nie uczą. – Wymruczał uśmiechając się chytrze, nie chciał tego przekazywać bratu, bo bał się, że najgorsze scenariusze mogą się wydarzyć. Nie było tam nic co mogło pomóc innym, raczej zaszkodzić i to w dużej mierze. Znał swojego brata, wiedział, że po Wojnie dążył do czegoś zupełnie odrębnego niż w trakcie panowania tych ponurych lat, które zniszczyły wioski.
- Nie tego szukam, Itachi. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Więc nie udawaj, że w tym czymś – pomachał książką przed jego nosem – znajdę to! – wykrzyczał w jego twarz. Cały trząsł się z emocji, aż pchnął swojego brata, aby poczuć choć trochę ulgi. – Choć powiedz mi jak mam zapieczętować Kyuubiego? – zapytał, widział tylko, że starszy Uchiha podszedł do stolika na którym leżał papier i atrament, po drodze do tego miejsca uchylił zasłony, dając blask na swój brudny pokój. Zakreślił jakieś znaczki, literki, liczby, podał to bratu. Młodszy tylko wyszedł, aby zapoznać się ze wszystkim co do tej pory zdobył.
*
Zabrał z szafki, stare pudełko w którym była biżuteria jego matki, wysypał to na blat, robiąc przy tym mały hałas, który nawet nie sprawił, żeby jego brat się zainteresował. Zabrał je oraz rzeczy ze stołu, po czym wyszedł kierując się na polanę. Miał pewien pomysł, choć myślał, czy nie pójść po Kakashiego. Doskonale wiedział, że był dobry w te klocki - mógłby mu pomóc, lecz obawiał się, że nie spodoba to się Kuramie. Wolał najpierw spytać się o jego zdanie, nim rozważy jakiekolwiek kroki ku temu.
- Cześć – wymamrotał od razu używając technik ochronnych. – Ruda głowa podniosła się, aż jeden z ogonów uderzył o ziemię. – Wybacz, że cię budzę, jednak chyba już… wiem.
- Słucham, co młody Uchiha Sasuke wie, czego ja nie wiem, co by w sumie dziwne było – odpowiedział, opadając głową o ziemię, był już bardzo wyczerpany. Pragnął tylko znaleźć energię, która postawiłaby go na nogi.
- Drewno nie powinno odepchnąć magnez. Myślę, czy użycie tego pudełka – wskazał na rzeczy, które położył na ziemię, aby rzucić technikę – nie pomoże – dokończył.
- Nigdy, bym na to nie wpadł. Jednak nie znasz pewnie pieczęci? – wyczuł to w jego głosie, oraz spoglądając na jego ruchy, więc prze analizując wszystko zrozumiał zbyt wiele.
- Pójdę po pomoc – odrzekł zostawiając rzeczy przy Kyuubim, bo wiedział, że przypilnuję oraz nikt do niego nie podejdzie...
"By uwierzyć w słuszność własnej drogi,
wojownik światła nie musi udowadniać,
że cudza jest błędna." Paulo Coelho
Wszedł do szkoły. W oczach nie tylko dzieci, a także pracowników ujrzał nienawiść do swojej osoby. Przekręcił głową, jakby chciał to wrażenie wyrzucić z niej. Podszedł do sali, gdzie znajdował się Kakashi. Zapukał, wszedł, a następnie ujrzał jak pochyla się nad kartkami, coś kreśląc na nich.
- Ehm – zaczął nie składnie. – Czy możemy porozmawiać? – spytał, Hatake tylko pokiwał głową, ale nie wiedząc czego ma się spodziewać nadal milczał. Sasuke widział, że nawet on się go obawia, czasem by chciał znów zniknąć z tej Wioski. – Potrzebuję pieczęci na Kuramę, pomożesz mi?
- Znam jedną, starodawną technikę, która powinna być skuteczna. – Odrzekł uśmiechając się, lecz musiał jeszcze przypomnieć sobie dokładnie sentencję.
- Czy mówisz o tej z użyciem ognia? – spytał, choć wydało się dla niego to zbyt absurdalne.
- Dokładnie. Skąd o niej wiesz?
- Od brata. Myślałem, że źle zrozumiałem jego słowa.
- Bo jest zakazana i nie uczymy tego w szkole. Tylko w tym wypadku byłaby najlepsza.
- To czekam na polanie – powiedział odwracając się ku drzwiom, aby po chwili wrócić do Kyuubiego. Mimo, że jeszcze udał się w stronę budowy.
*
Przystanął kilometr od budowanego domu, po prawej stronie widział Saia, który rysował krajobraz. Lekko po lewej stała Kurenai Yuuki, która powoli rozdawała jedzenie budowlańcom. Gdy jego wzrok skrzyżował się z Nejim, który podszedł do niego trzymając miskę z gulaszem. Po chwili przyszedł także Shikamaru.
- Czy potrzebujesz pomocy? – spytał ten pierwszy, nie krępując się wcale, żeby jeść, ponieważ był bardzo głodny.
- Raczej nie… Szedłem tylko na polanę – odmruknął, bo nie chciał z nikim rozmawiać, a że widok odradzającej się Wioski wzbudzał w nim skrajne uczucia, więc przystanął na chwilę, aby ocenić ten rozwój.
- Okej – usłyszał, następnie ujrzał, że został sam z Narą. Mógł w sumie jeszcze kogoś poprosić do tego co chciał zrobić.
- O czym myślisz?
- Nie twój interes – odmruknął, kierując się w stronę polany, nie musiał nikomu zwierzać się ze swoich problemów, zwłaszcza to jak bardzo czuł się nie na miejscu odkąd postanowił wrócić do Wioski.
*
Kładł kamienie wokół Kyuubiego, aby moc skupiła się wokół nich. Chciał najpierw jak najlepiej wykorzystać energię jaka skupiała się w demonie, nim poprosi go o wejście do tego malutkiego pudełka. Zdawał sobie sprawy, że nie będzie to takie proste jak mu się na początku wydawało. Jednak czuł, że nie będzie stawiał oporów, ponieważ z każdą chwilą był coraz słabszy.
Poczuł jak ktoś chce przejść przez barierę, która narzucił na nich, ujrzał tylko swojego senseia, więc puścił go co nie bardzo spodobało się Kuramie, gdyż nastawiał się do ataku.
- Przestań – uciszył go Sasuke, a Kakashi tylko ocenił co ma do pracy. Uchiha rzucił jeszcze techniki, nim palcem pokazał na pudełko. Kurama nie chętnie chciał się na to zgodzić, gdyż jakoś było mu wygodnie leżąc tak na polanie oraz nie wymagało to jego energii, której miał coraz mniej. Powoli wstał, dotknął jednym ze swoich ogonów środka pudełka, a gdy wieko zamknęło się, kamienie aktywowały się, a Kakashi tylko użył tylko tej zakazanej techniki, Sasuke tylko zajął się kontrolą ognia. Po chwili na pudełku powstały paski i jeden większy kleks ze znakiem Konohy.
- Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć Naruto. – Mówiąc to opuścił bariery ochronne, a resztę zostawił naturze.
- Musisz go znaleźć, bo bez niego nawet nie ma jak uczyć dzieci o Wojnie – wymruczał, kierując się w stronę szkoły.
Sasuke tylko postanowił jeszcze przed wyprawą porozmawiać z bratem, wyspać się i coś zjeść. Liczył, że czas nie ma tu nic do gadania, oby zdążył nim całkiem Kyuubi straci całą swoją moc. Tylko to liczyło się obecnie, reszta była jak białe płótno.
"Bądź dla siebie latarnią,
która oświetla twą drogę
i nie poszukuj światła poza sobą." Gautama Budda
Zdumiał się, że zobaczył w swoim pokoju siedzącego na futonie brata. W świetle wyglądał jeszcze gorzej niż w mroku swojego pokoju. Nie rozumiał czemu akurat był w tym pomieszczeniu. Zlekceważył to biorąc czyste rzeczy, gdy Itachi chciał sięgnąć po pudełko.
- Nie otwieraj – powiedział wychodząc z pokoju, aby po chwili wrócić z mokrymi włosami. Nadal widział jak brat trzyma pudełko przyglądając się temu. Doskonale wiedział, że domyśla się prawdy, schował rzeczy do worka, wyciągnął rękę po pudełko, bo chciał już iść spać, ponieważ rano czekała go wyprawa.
- Myślisz, że coś to zmieni? – usłyszał głos, ale usiadł po drugiej stronie materacu, nie mógł patrzeć się na tak brudnego brata.
- A śmierć Nagato coś zmieniła? – ujrzał, że brat wstaje oraz trzasnął mocno drzwiami. Prychnął kładąc głowę na poduszce. Jakby nie ponowny stukot, ale tym razem upadającego mebla o podłogę, wstał rozbudzony, a widząc już na niebie księżyc, wszedł do pokoju dziennego. Zapalił światło, a jego brat był jak w transie, jeszcze używał technik. – Itachi? – spytał, co przyczyniło się do tego, że straszy Uchiha tylko rzucił się na niego i jakby nie refleks młodszego, który chwycił jego nadgarstki pewnie nie ocknąłby się.
- Myślałem, że to kontroluję… - wychrypiał, spoglądając niemo na Sasuke. – Nie chce już żyć. Pozwól mi z nim być. – Błagał jak nigdy wcześniej. Sasuke wiedział, że wystarczą dwa słowa oraz pieczęć, żeby wrócił do krainy zmarłych. Tylko coś uparcie pragnęło, aby żył. Winił się o jego śmierć, a teraz znów miał do tego doprowadzić.
- Dobrze – odrzekł, położył swoją dłoń na jego sercu, a wzrok zrobił się mętny, po chwili zamiast tęczówek były tylko białe gałki. Zamknął powieki, użył techniki, następnie zapieczętował jego ciało, które ulotniło się. W sumie fikcyjnie utrzymywał jego życie, bo już dawno Itachi kroczył wśród zmarłych.
Zrobiło się cicho. Pusto. Nie umiał nic zrobić. Nawet nie mógł zasnąć, bo miał przed oczami zmieniający się wyraz oczów. Po jakimś czasie słońce obudziło go, żeby podążyć za światłością.
Po jakimś czasie czuł skumulowaną energię, która wciągnęła go wir...


Koniec Tomu Pierwszego



"Prawdziwy artysta nie posiada dumy. 
Widzi on, że sztuka nie ma granic, 
czuje, jak bardzo daleki jest od swego celu, 
i podczas gdy inni podziwiają go, on sam boleje nad tym, 
że nie dotarł jeszcze do tego punktu, 
który ukazuje mu się w oddali,
jak światło słońca." Ludwig van Beethoven



TOM DRUGI >>

1 komentarz:

  1. Witam,
    wspaniały rozdział, jak i zakończenie części pierwszej.... Sasuke pozwolił Itachi'emu odejść... już nie mogę się doczekać drugiej części opowiadanie
    Multum weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)