Translate

13.1.13

Rozdział I - Nowość(cz.2)

<< R.I,Cz.2

Konoha

„To nie w nowościach,
lecz w przyzwyczajeniach,
znajdujemy największe przyjemności.” Raymond Radiguet

Kolejny poranek przywitał go głośnymi dźwiękami. W tle słychać było podniesione głosy. Znów jęknął, gdy zauważył, że zegar wskazuje godzinę siódmą. Cieszyłby się z niej parę lat wcześniej, kiedy chodził do szkoły. Od tygodnia placówka była ponownie otwarta, a uczniowie musieli nadrabiać stracony materiał. Ten budynek podczas Wojny służył też jako szpital i schron.
Było zbyt głośno, ale i tak czuł nieprzyjemne ciepło w swoich spodenkach po tym śnie. Znów to samo, znów ten sam poranny rytuał, ale kocha się raz - podobno. Czy to była prawda? Nie wiedział tego, jak wielu życiowych kwestii.
Wzdycha cicho, zamykając co chwilę oczy, jakby chciał tym przywołać wspomnienia z nocy.
Po szybkim prysznicu, podszedł do drzwi pokoju swojego brata. Zapukał kilka razy, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi. Bał się, że zrobił sobie coś złego. Uspokoił go szelest materiału oraz cichy płacz.

Stracił w czasie Wojny kogoś, kogo kochał całym sercem. Umierał powoli na jego rękach, obaj byli umazani krwią i widział, jak gasną oczy jego ukochanego. Po tym wydarzeniu zamknął się w sobie. Sasuke czasem słyszał w nocy, jak przez sen coś mówi. Z początku pozwalał na odwiedziny albo sam wychodził do ludzi, aby tylko zmienili mu opatrunki, po czym znikał w swoim pokoju. Dobrze, że czasem stawał w progu pokoju Sasuke, on doskonale wiedział, że chce jakieś pomocy. Tylko, gdy rany zniknęły - sam młodszy Uchiha - nie wiedział, co zrobi ten starszy. Jakby Itachi czynił wszystko, aby nawet jego uniknąć. To było męczące, a on nie umiał inaczej, jak tylko uciekać do samotności.
Zszedł do kuchni, zarzucił ręcznik na oparcie krzesła, a po chwili wyciągnął z szafki dwie szklanki. Chciał chociaż zrobić kawę, kanapki i podać mu je. Bał się, że któregoś dnia zastanie poranny talerz pod jego drzwiami. Na razie miał nadzieję, że żyje i to pozwalało mu normalnie funkcjonować. Sam wiedział, czym smakuje strata bliskiej osoby, ale od urodzenia nauczył się nienawidzić. Dzięki temu mniej odczuwał ból. Uodpornił się, ale widząc smutek, serce łamało się na malutkie cząstki jak w atomie.

Wyszedł z domu i skierował swoje kroki w stronę posiadłości Hyuugi, którą mieli dziś zacząć budować. Wczoraj skończyli pracować nad domem Rock Lee, chociaż trwały też inne projekty, ale liczył tylko te, w których sam pomagał. Zawsze w tle widział siedzącego na skale Saia, który stwierdził na początku, że pomoże w dekoracji albo malowaniu ścian. Czekając, będzie robić różne obrazki do archiwum. Ludzie przestali go prosić, aby pomagał w noszeniu cegieł. Wzywali, kiedy trzeba było doprowadzić dom do stanu użytkowania. Praktycznie każdy - nawet - najmłodsi po szkole pracowali, aby przywrócić Wiosce dawną światłość. Szkoda, że wzgórze było zniszczone. Miną chyba wieki, by wyglądało jak kiedyś. Każdy odruchowo spoglądał w tamto miejsce, widząc rozwalone twarze, które tylko częściowo wyglądały jak dawniej. Ich serca mocniej biły, a w oczach pokazywały się łzy. Często, jeśli w zasięgu wzroku był Uchiha, spoglądali na niego, tak jakby chcieli przekazać cały swój gniew. Jedynie ściskali swoje dłonie w pięść, aż kosteczki  robiły się białe. Sasuke spuszczał głowę na znak pokory. Dopiero czując, że wszystko jest w porządku wracał do poprzedniej czynności.
- Jestem! - Odezwał się, a widząc wzrok Neji'ego, Hanabi, Hiashiego i Sakury, tylko im kiwnął głową na powitanie.
Sakura chciała coś powiedzieć, jednak było zbyt głośno, więc jej głos utonął się w hałasie. Neji  za to był już tak zmęczony, że chciał iść po prostu spać. Sasuke spojrzał tylko, gdzie jest potrzebny. Stanął przy nowo budowanej ścianie, aby układać na niej cegły.
- Sasuke! Uważaj!
Odskoczył w bok, a ściana, którą układali upadła z hukiem, jednak na szczęście nikomu nic się nie stało. Czasem po prostu ziemia była nierówna i trudno było cokolwiek z nią zrobić. Tę ścianę musieli postawić od nowa i to tak, by kolejny raz nie doszło do podobnej sytuacji.
Po czterech godzinach pojawiła się Kurenai Yuuhi z garnkiem pełnym zupy, co sprawiło, że obecni zamarli w bezruchu, a gdy tylko uderzyła łyżką w naczynie, od razu do niej podbiegli. Część osób się roześmiała, zaś pozostali, nie chcąc tracić czasu, zaczęli sami nakładać sobie obiad.
- Moglibyście się umyć, a nie tak haniebnie traktować Ramen! – Kurenai zauważyła oburzenie na twarzach ludzi, ale postanowiła pójść po drugi garnek.
W drodze zobaczyła grupkę dzieci, a gdy wśród nich dostrzegła swoją córkę, uśmiechnęła się. Nie chciała jej przeszkadzać, bo wiedziała, że zaraz będzie szła z Shikamaru Nara na trening. Podziwiała umiejętności dziewczyny, które w dużej części odziedziczyła po swoim ojcu. Tak bardzo go przypominała, że wieczorami, kiedy odrabiała lekcje, Kurenai przyglądała się jej, wspominając Asumiego. Podobieństwa były tak wyraźne i namacalne, że aż bolało ją serce. Zawsze jednak kończyły się ostatnim spojrzeniem jej ukochanego, a ona zwykle po tym odwracała się, aby zrobić coś do jedzenia.
„Trzeba czegoś nowego dokonać,
by coś nowego zobaczyć.” - Georg Christoph Lichtenberg
Nara spojrzał na niebo, a następnie na swoje ubrania. Szybko pobiegł do szkoły, gdzie część klas była nadal przeznaczona do użytku mieszkańców. Musieli gdzieś mieszkać, nim ludzie znajdą czas, by zbudować każdy dom. Ogarnął się, a następnie udał na plac, gdzie od wieków odbywały się treningi. Widział już swoją drużynę: Biwako, Chizuko i Manami. Kiwnął do nich, a oni stanęli na baczność, spuszczając pokornie głowy. Zawsze bawiła go taka postawa. Wiedział, że szacunek jest potrzebny, ale nigdy go nie rozumiał.
- To dziś pokażecie, co umiecie! Biwako najpierw!
Dziewczynka stanęła na środku placu, a jej wzrok skupił się, by utworzyć strumień wiatru o wysokiej prędkości. Jako jedyna z tej grupy sprawnie używała Fuujin no Jutsu. Robiła to ostrożnie, aby nikt z jej drużyny nie został zraniony, a następnie wyciągnęła swój sztylet i skupiła czakrę, aby go wydłużyć. Nie mogła jednak nauczyć się lewitować ostrza w dowolne miejsce. Za mało miała mocy, aby tego dokonać. Dużo energii zużywała podczas ćwiczenia wydychania popiołu, które tak bardzo uwielbiała. Nie odziedziczyła po swoim ojcu Masek, chociaż cierpliwie czekała na dzień, w którym ta technika po prostu się w niej obudzi.
- Dobrze. Pięknie. Na końcu pokażesz nam jakąś iluzję i na tym skończymy. Teraz Chizuko pokaże nam jak za pomocą powietrza można uwolnić magnez. - Nara wysypał z lnianego worka drobne kryształki magnezu.
Chizuko natychmiast użył techniki powietrza, aby ostre końce drobinek nie wbiły się w jego skórę. Musiał nauczyć się robić to tak, żeby się nie zranić. Z boku mogłoby to wyglądać na bezpieczną zabawę, jednak tak nie było. Następnie ruchem ręki zrobił z magnezu kulę, aby szybszym ruchem po prostu je podpalić.
- Woow. - Każdemu po prostu wyrwał się ten okrzyk.
Chizuko zrobił to pierwszy raz i sam był zdumiony swoim dokonaniem. Po chwili przerwał, a magnez opadł na ziemię. Stanął pomiędzy Narą a Biwako, a Manami ruszyła w stronę miejsca, w którym wcześniej stali jej poprzednicy. Z całej trójki umiała tylko Medical Jitsu. Widząc kiwnięcie głowy Shikamaru, wykonała swoje zadanie perfekcyjnie. Na końcu była iluzja wykonana przez Biwako. Wszyscy byli zadowoleni z treningu, więc nic innego im nie pozostało jak wrócić do swoich domów.
„Nowego kłamstwa słucha się chętniej
 niż starej prawdy.” Antoni Czechow 

Słońce chowało się za wzgórzem. Kątem oka widział, jak Sai zamyka swój rysownik. Jednak przed jego oczami pokazała się różowa czupryna.
- Sakurka, zasłaniasz mi najładniejsze widoki! – prychnął na nią.
- Co ty nie powiesz? – położyła dłonie na biodrach i przyjrzała się mu, nie odsuwając się nawet na milimetr.
Sasuke nie miał w zwyczaju bić kobiet, dlatego zgrabnie ją ominął i ruszył w stronę Saia.
- A ty gdzie? - wrzasnęła za nim, a po chwili podbiegła bliżej.
- Czy nie możesz iść po prostu do domu? - spytał grzecznie patrząc w jej zielone oczy. – Oj, przepraszam, ty nie masz domu - zakpił, a na twarzy dziewczyny momentalnie pokazał się obfity rumieniec. - Nie martw się, Sakuro - poklepał ją przyjacielsko po ramieniu - spanie na podłodze tylko spłaszczy ci piękny dekolcik.
Sai słysząc to roześmiał się, ale stał w tym samym miejscu, co pięć minut wcześniej. Haruno tylko zmrużyła niespokojnie oczy, stojąc w bezruchu, jakby rażona piorunem. Dzięki temu mógł spokojnie ruszyć w stronę Saia, co go niezmiernie cieszyło.
- Czekałeś – oznajmił, a w jego oczach pokazało się rozbawienie. Nawet nie słyszał jak Sakura bluzga na niego. Mało go obchodziło, że jest bezdusznym szczurem.
Razem z przyjacielem skierowali się do jego domu.
- Musiałeś tę różową bestię rozbudzić? - spytał Sai, patrząc na niego kątem oka. Jego głos brzmiał jakby miał za chwilę się roześmiać. Kiedy zobaczył minę Sasuke, nie wytrzymał i parsknął głośnym śmiechem.
- Wkurza mnie od tylu lat. Jeszcze myśli, że polecę na nią – westchnął przybliżając się do towarzysza. Sai na jego słowa tylko pokiwał głową. - Napijesz się czegoś? – zapytał zaraz po tym, gdy weszli do domu.
- Wina.
Sasuke od razu zauważył pusty talerz w zlewie, którego rano na pewno nie było. Uśmiechnął się na ten widok i wyciągnął z kredensu dwa kieliszki, korkociąg oraz czerwone słodkie wino. Udali się do salonu, po czym obaj usiedli na kanapie. Po niedługiej chwili sączyli wino, milcząc, przez co atmosfera robiła się coraz bardziej dziwna.
- Sai, wiesz, że musimy wziąć prysznic? - spytał niezbyt zrozumiale, gdyż z każdą sekundą wino coraz bardziej uderzało mu do głowy i sprawiało, że ciężko mu było się skupić na tym, co się wokół niego dzieje.
- Ja tylko mam łapki brudne od ołówka.
Sai pomachał paluszkami przed jego oczami, a Sasuke uznał, że to nic takiego i chwycił jego dłoń. Przybliżył ją do swoich ust i zaczął całować każdy palec, przez co Sai zrobił się cały czerwony.
- Uhm... Chodź.
Po chwili obaj znaleźli się pod prysznicem, jednak żaden z nich nie lubił się pod nim bawić. Nawet się nie całowali, gdyż Sasuke stawiał zbyt wielkie wymagania. Sai natomiast godził się na wszystko, byleby tylko z nim być. Wzięli szybki prysznic, ocierając się co chwilę o siebie. Czuli jak bardzo siebie pragną, wręcz zwierzęco, co było od razu to widać.
Nie mógł zasnąć. Pragnął czuć znowu pewne uczucie, które by go porwało w szaleńczym tempie i tym samym nigdy się nie skończyło. Starał się nie okazywać Saiowi, że to, co jest między nimi, nie ma żadnej przyszłości. Nigdy żadna więź nie ma prawa ich połączyć, chociaż serce nie sługa. Nawet gdyby chciał tego z całych sił to nic nie zdoła zrobić. Nie chodziło o to, że jego czakra wyczerpała się po Wojnie. Chodziło o serce, które biło dla kogoś innego i tęskniło tak samo jak jego właściciel. Zanim zasnął, myślał jeszcze chwilę o tym wszystkim, układając się wygodniej na łóżku.


Rozdział II >>

6 komentarzy:

  1. Ooo, SasuSai - lubię nawet, a Sai'a uwielbiam. Nie pomyślałabym, że ich razem połączysz. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś :3
    Fabuła mi się podoba, gorzej z błędami - ich niespecjalnie lubię. Beta przydałaby się do poprawienia znaczenia zdań i ułożenia ich w poprawny sposób. Na szczęście reszta jest w porządku. Nie ma błędów ortograficznych, jednak są źle postawione przecinki. Nie chcę cię poprawiać, bo się nie znam, ale niektóre zdania mogłabyś nawet sama zmienić. Np. z okrzyku zrobiłaś rodzaj nijaki :D "Każdemu po prostu wyrwało się ten okrzyk."
    Na więcej nie będę zwracać uwagi, bo bym musiała się naszukać. Błędów nie jest wiele, jednak niektóre bardzo rzucają się w oczy.
    Przepraszam za krytykę, ale dzisiaj nie mam głowy do pisania kolorowych komentarzy. Ale na pocieszenie jeszcze raz wspomnę, że to opowiadanie mi się podoba i czekam na więcej perspektywy Naruto!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, czekam na sprawdzony tekst nie miesiąc, ale znacznie więcej. Nie mogę znaleźć kogoś "czasowego". Wiem, że w moim wypadku to jest bardzo potrzebne tylko każdy ma swoje życie. Nie chcę być egoistką, może jakbym była to inaczej ta kwestia by wyglądała. Po za tym dziękuję za komentarz, właśnie wolę coś takiego niż pisanie jaka jestem wspaniała (bo nie jestem, nie była i nie będę :P). Możliwe, że kolega po swojej sesji machnie ręką na ten tekst, aby go naprawić. Wygrał jakoś tam olimpiadę z polskiego, więc tylko czekam na ten dzień. ^^

      Usuń
  2. Anonimowy15/1/13 05:30

    Frio to ja Paweł <3
    nasze zdanie na Temat tego cudownego opowiadania już dawno znasz :*
    Czekamy na wiecej .
    I jeszcze raz Dziekujemy ze moglismy cie zainspirowac naszym zyciem .

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, z tej strony Unnoticed z Katalogu Naruto. Twoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie, jednakże chciałabym się Ciebie zapytać, gdzie znajdę adres Katalogu na Twojej stronie? Prosiłabym Cię o wstawienie jakiegokolwiek odnośnika na swojego bloga, a jeśli go nie zauważyłam, a jest, proszę poinformuj mnie, gdzie mogę go znaleźć. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
    www.Katalog-Naruto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy8/2/13 15:05

    Witam,
    dopiero trafiłam na to opowiadanie, które jest fantastyczne, czyta się lekko i przyjemnie. Naruto w zupełnie innym świecie, nie potrafi się odnaleźć, ale znajduje się w końcu osoba, która chce mu pomóc. Och ale Sasuke był wredny dla Sakury... Nie spodziewałam się, ze on i Sai razem, ale wydaje mi się, że myślał o Naruto i za nim tęskni. Ciekawi mnie bardzo jak tam znalazł się Naruto, no i czy w Konoha ktoś o nim mysli, czytl czy się rozmawia na jego temat. Czekam z niecierpliwością na rozdział...
    Weny, dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz talent. Bardzo mi się podoba opowiadanie i będę czytała dalej

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)