Translate

21.3.13

Rozdział III - Powietrze(cz.1)

<<  R. 2


Tokio
 
„Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, 
pływać pod wodą jak ryby, 
brakuje nam tylko jednego: 
nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.” George Bernard Shaw


Czuł słodki zapach, jakby ktoś karmelizował cukier, ale do jego uszu nie dochodził żaden stukot garnków, sztućców czy innych tego typu rzeczy. Po prostu ten dom tak pachniał. Poza tym zauważył, że ktoś musiał odsłonić rano okna oraz ułożył jego ubrania na krześle koło szafy. Dostrzegł także na swojej drugiej poduszce karteczkę:
Nie ma nas w domu. Zostawiliśmy ci kanapki na stole. Mam nadzieję, że pamiętasz jak zrobić sobie herbatę? Jak coś, jest mrożona w lodówce. Czuj się jak u siebie. Będę w domu po pierwszej, a Mikoto dużo później. Karen.
Czytając tę wiadomość, siedział po turecku na łóżku. Uświadamiał sobie, że wiele rzeczy umiał, nawet pamiętał wszystko, tylko te ludzkie nowości go przerażały. Może był na nie za głupi? Chciał tak bardzo przywyknąć do tego, co los mu przyniósł. Jakby Kurama tutaj był, pewnie kopnąłby go w tyłek dla opamiętania. Nie rozumiał, czemu akurat on musiał go opuścić. Jakie pieczęcie sprawiły ten jeden błąd?

Potarł dłonią zaspane oczy, wstał i podszedł do szafy, by poszukać czystych ubrań. Wziął jeszcze te brudne, aby przy okazji wrzucić je do kosza na brudną bieliznę.
Nieśpiesznie stał pod prysznicem, analizując całą tę sytuację, chociaż ile razy o tym myślał nie wiedział, skąd weźmie nowy portal oraz czy ten klucz będzie teraz pasować do niego. Bał się, że był jednorazowy i jedyne, co mógł zrobić, to szukać portalu albo czekać na kogoś z Konoha.
Kiedy na palcach zobaczył pomarszczenia, zakręcił kurki i wyszedł spod prysznica, owijając się białym ręcznikiem, gdyż usłyszał dzwonek do drzwi.
Nie spodziewał się, że spotka tu chłopaka o brązowych włosach i czarnych oczach, ubranego w czarny dres, przy którym siedział biały pies, który radośnie merdał ogonem. Aż poczuł się głupio stojąc przed nim taki roznegliżowany, jednak coś mu w nich nie pasowało. Nie miał znaków, sam miał blizny, które mimo zmiany miejsca nie znikły. Może zaraz się dowie całej prawdy, a może nie. Naruto wiedział, że patrzy się na niego jakby go nie znał, to dało mu wiele do myślenia. Zaprosił ich gestem ręki do środka.
- Nie znamy się – zaczął Kiba, spoglądając na jego tors, przez co Naruto zasłonił się rękami. Pies, jakby chcąc sprawdzić z kim jego pan rozmawia, podszedł do niego i zaczął go wąchać. - Mikoto nie mogła usiedzieć w spokoju, więc przy okazji załatwiania spraw na mieście miałem sprawdzić, czy żyjesz – oznajmił, głaszcząc psa, który pobiegł do kuchni, zostawiając ich samych.
- Ee.. No, dobrze, przepraszam na chwilę... - Naruto pobiegł do łazienki, jednak drzwi nie zamknęły się do końca i biała bestia weszła, otwierając je szerzej. Dobrze, że zdążył naciągnąć na pośladki czarne bokserki. - Aka... - zawahał się, bo jeśli Kiba go nie zna, to czy właśnie tak ma na imię? - Ej, człowiek chce się ubrać... - westchnął do siebie, spoglądając w lusterko.
Pies, jak wcześniej, zaczął wąchać jego nogi, przeszkadzając w ubieraniu spodni. Naruto machnął za mocno nogą i uderzył go niechcąco, po czym ten wybiegł z łazienki do swojego pana. Ubrał szybko koszulkę i pobiegł go szukać; obaj byli w kuchni. Kiba czekał na ciepłą wodę, z szafki wyciągając pojemnik, jak dobrze Naruto pamiętał z kawą, i cukierniczkę. Widząc, że już wrócił pokazał palcem ręki na puszkę. Naruto kiwnął, że chętnie się napije. Dobrze, że schował do kieszeni skarpetki, bo od posadzki zaczęło mu być zimno. Usiadł na taborecie, aby je ubrać. Nie pasowało mu to milczenie. Nie do tej osoby, w ogóle zachowywał się całkiem inaczej. On wielu rzeczy tu nie rozumiał, ale jeśli był tylko jeden klucz, ewentualnie jakiś zapasowy, to jak oni tutaj trafili? Z zamyślenia wyrwał go stukot stawianej przed nim filiżanki oraz lekkie poklepywanie po ramieniu.
- O czym tak myślisz? - zapytał Kiba. - Aj, nie przedstawiłem się, choć o tobie wiem sporo. Kiba Inuzuka jestem. A to mój wierny kompan, nawet w pracy jak widać, Akamaru się zwie. - Rzucił psu trzymaną w ręku kiełbaskę, a w oznace wdzięczności Akamaru pomerdał radośnie ogonem.
- Hm. Miałem wrażenie, że cię skądś znam – wymamrotał Naruto, nie wierząc, że Kiba nic nie pamięta. Jaki przyjaciel, którego zna się prawie od urodzenia tak po prostu przedstawia się drugiemu? - Urodziłeś się w Tokio? - spytał, chociaż czuł, że tak właśnie było i pewien element mógł wyjaśnić wszystko.
- Sam nie wiem, rodzice mnie adoptowali, gdy miałem siedem lat i przeprowadziliśmy się tutaj. po Pewnym czasie przygarnęliśmy Akamaru ze schroniska. W sumie, nie pamiętam, co się działo przed siódmymi urodzinami. Dasz radę w to uwierzyć? Moi koledzy, koleżanki w szkole często opowiadali o swoich pierwszych kroczkach, które rodzice nagrali kamerką. Ja pierwsze zdjęcie mam z Akamaru, jak stoimy w kolejce do weterynarza. No, ale widzę, że ciebie zanudzam – westchnął, przeczesując nerwowo włosy, nie rozumiał czemu to wszystko jest takie skomplikowane.
- Nie, wcale mnie nie zanudzasz. Bardziej denerwuje mnie to, że Akamaru jakby mógł to by mnie wciągnął nosem.
Zamilkli na dłuższą chwilę. Kiba widząc puste kubki, postanowił je umyć. Naruto w tym czasie przypomniał sobie o fortepianie, który widział dzień wcześniej w pokoju gościnnym. Teraz instrument pięknie oświetlało słońce, aż kusiło, aby wydobyć z niego dźwięki. Kojarzył podobny instrument ze swojej starej szkoły. Usiadł i otworzywszy klapę, nacisnął pierwszy klawisz, od którego nauczył się jednej prostej melodii. Słyszał tylko jak ktoś pięknie na nim gra. Nigdy jednak nie wszedł do sali, by się tego dowiedzieć. Palce zaczęły wybijać melodię, grał ją w kółko, przez cały czas czując, że pies go wącha. Powoli przyzwyczajał się do tego, kiedy obok niego usiadł Kiba. Zaczął mu pokazywać dalszą część granej melodii. Ich palce dotykały się, aż w końcu zaczęli wygrywać melodie na cztery dłonie. Nawet nie słyszeli, jak Karen weszła do pomieszczenia.
Gdyby Akamaru jej nie ugryzł, ta chwila trwałaby dłuższej.
- Niedobry pies! – warknęła i podniosła rękę, aby go uderzyć, jednak Kiba był szybszy i pchnął ją na ścianę.
- Tylko ja mam prawo go uderzyć! - krzyknął na nią, przytulając Akamaru, jakby ten był człowiekiem i rozumiał, co właśnie ta pani chciała mu zrobić. - Jak jeszcze raz podniesiesz rękę na niego to obiecuję, że twoje zarobki będą o jedną czwartą mniejsze! Chyba tego nie chcesz, Karen?
- Przepraszam. Zawsze ten kundel musi mnie mocno ugryźć. Nigdy mu nic złego nie zrobiłam. Nienawidzi mojego akcentu, czy co? - Opuściła głowę, jakby żałowała swoich czynów.
Naruto i Kiba wiedzieli, że nie chciała tego zrobić. Po prostu sytuacja nagle się pogorszyła i nie była to ich wina. Raczej czteronożnego, który słysząc teraz podniesione głosy, schował się pod fortepian.
- Może, może, ale nie czytam mu w myślach. Jak tylko wyjdzie z kryjówki to już nas nie ma. - Słychać było, że nadal jego głos jest szorstki, gorzki i podniesiony, chociaż już nie krzyczał.
Karen tylko rozpłakała się i wybiegła do kuchni. Słyszeli, jak głośno wyciąga garnki i coś mówi swoim ojczystym językiem. Spojrzeli na siebie, a potem na leżącego nadal pod instrumentem Akamaru.
- Aka, wracamy do domu? - spytał psa, a ten widząc, że już nie ma tej niedobrej pani, wyszedł, merdając ogonem. - Teraz jesteś szczęśliwy? - pytał dalej, a Akamaru skoczył na niego, opierając się łapkami o jego brzuch. Kiba pogłaskał go po głowie. - Przeproś ode mnie Karen. My już idziemy do domu. - Jego głos, nawet gesty, nie były nadal takie spokojne, jak te pół godziny wcześniej.
Naruto tylko pokiwał głową, podchodząc jeszcze do fortepianu, żeby zamknąć klapkę.
„Powietrze jest pełne szczegółów, nawet cisza jest dźwiękiem:
im bardziej zwraca się na nią uwagę,

tym bardziej wydaje się skomplikowana, 
złożona z wibracji, które dotykają się i znoszą wzajemnie.” Olga Takarczuk
Naruto widział, że Karen stoi do niego tyłem, krojąc mięso na małe kawałki. Milczała, co w jej wypadku wydawało mu się bardzo dziwne. Blondyn odsunął krzesło od kuchennego stołu. Karen, słysząc ten charakterystyczny dźwięk, dopiero teraz spojrzała na niego. Usiadł, opierając brodę dłońmi o blat stołu. Mimo że Karen zwróciła swoją uwagę na niego, zachowywała pełną ciszę. Robiła spokojnie obiad jakby nic złego wcześniej się nie wydarzyło. Wrzuciła mięso oraz wcześniej pokrojone warzywa do garnka, wlała szklankę wody z bulionem i wymieszała, próbując jakich dodatków trzeba dosypać. Odwróciła się w stronę wysypy, na której stało kilka pojemniczków z ziołami. Podniosła wzrok na Naruto, gdy ten skrzyżował z nią wzrok, chcąc coś powiedzieć. Karen pierwsza podniosła wskazujący palec do góry, dając znak, że chce coś powiedzieć pierwsza.
- Nic. Nie. Mów – wychrypiała, a on dopiero wtedy zauważył, że miała czerwone oczy i nos od płaczu; teraz rozumiał czemu się delikatnie trzęsła. - Po prostu cisza – wyszeptała błagalnie w jego kierunku.
Kiwnął głową, uświadamiając sobie, jak bardzo Karen przejmowała się taką infantylną sprzeczką z Kibą. Może też chodziło jej o coś innego. Nie znał ich na tyle, by to wiedzieć. Mógł tylko ich poznawać każdego dnia, uczyć się ich zachowań i bacznie obserwować. Musiał nauczyć się, jak tu żyć, aby przetrwać.
Opuścił ręce na stół, następnie położył na nich głowę, obserwując ścianę przed sobą. W tej chwili czuł, jak bardzo jest głodny. Nawet nie miał jak zapytać za ile będzie obiad, który już teraz pięknie pachniał. Mimo że nie widział, co jest w garnkach, to wyobrażał sobie coś dobrego. Przez tę chwilę przerwy, zaczął zastanawiać się, co mogło Karen tak bardzo rozzłościć. Kiba tylko obronił swojego psa, zwykła rzecz, jeśli kogoś się kocha. Oboje wiedzieli, że wiele Kiba zawdzięcza Akamaru, był jego przyjacielem, zawsze z nim był w trudnych chwilach. Karen wiedziała, że nawet Akamaru chodzi z nim do pracy, mimo przepisów, które nie zbyt były przychylne temu. Jednak musiało być coś więcej na rzeczy, bo jej zachowanie nie było obecnie normalne. Oczywiście mogła się złościć, warczeć, milczeć, tylko przy tym była taka zimna. Chętnie zapytałby jej, o co w tym wszystkim chodzi. To ułatwiłoby mu zrozumienie całej sytuacji.
Usłyszał po chwili dziwny dźwięk, więc podniósł głowę, rejestrując, że Karen trzyma coś przy uchu i stara się mówić spokojnie, jakby ukrywała co się właśnie wydarzyło. Nagle wyszła pośpiesznie w kierunku pralni, by wrócić po krótszej chwili.
- Pomożesz mi? – spytała, błądząc wzrokiem po kuchni. Nie chciała patrzeć akurat na Naruto, najchętniej zamknęłaby się w łazience. Była bardzo zdenerwowana, jednak starała się jak mogła, aby nie odbiło to się na nim.
- Co się stało? – spytał, czując, że mogło wydarzyć się coś złego.
- Dzwoniła właśnie Mikoto, pojutrze mają przyjść ważni goście, których dawno tutaj nie było. Trzeba posprzątać, pomyśleć, co mogłabym upiec oraz zapomniałam rano rozwiesić pranie – wyliczała, stukając palcami o trzymany w dłoni telefon.
- I nic więcej nie powiesz? - Naruto spojrzał na nią, podnosząc się z miejsca i podchodząc bliżej. W sumie nie wiedział jak się sprząta, ponieważ miał ważniejsze sprawy na głowie niż porządki. - O, pamiętam jak pomagałem w rozwieszaniu ubrań. Mogę to zrobić? - wymamrotał, a ona tylko kiwnęła głową na potwierdzenie. - Rób obiad, Karen. Po nim jakoś ogarniemy ten cały bałagan. A pranie powiesić na dole czy na zewnątrz?
Karen spojrzała w kierunku okna i przypominając sobie o jeszcze jednej ważnej sprawie, zamarła na krótką chwilę.
- Na dole – powiedziała i na chwilę zamilkła. Ich rozmowa sprawiła, że nie myślała o Kibie.
- Najpierw po obiedzie pojedziemy na wycieczkę. Weźmiemy Yoru, jest silniejszym koniem, poza tym lubi noc. Nie to co Shi, on siada w kącie i trzęsie się, gdy jest ciemno.
Naruto chwilę patrzył się na nią niezrozumiale. Wiedział, że język japoński jest dla niej nadal trudnym językiem i mimo że teorię umiała perfekcyjnie, to z mówieniem wciąż miała duże problemy. Jednak nadal nie rozumiał drugiego zdania na tyle, by dopatrzeć się w nim jakiegokolwiek sensu.
- Karen – zamilkł, szukając słów – pewną część powiedziałaś swoim językiem. - Pokazał jej język, drażniąc się z nią. Widział naburmuszenie na jej twarzy, ale nie kłamał. Nie musiał czuć się winny tego, że jej nie zrozumiał. - Zrozumiałem tyle co: obiad, wycieczka, noc i śmierć. Z tego wnioskuję, że jest z tobą źle. Jeszcze to jak się zachowujesz… - starał się mówić prosto, tak aby zrozumiała, bo zdawał sobie sprawę, że dla obojga w jakimś stopniu komunikacja między sobą jest nadal trudna.
- Nie, nie! Shi i Yoru to konie! – pisnęła, czerwieniąc się, kiedy dotarło do niej jak bezsensownie to wszystko zabrzmiało. Czując swąd przypalającego się mięsa, pobiegła do garnka i szybko odstawiła je na zimny palnik.
Naruto rozumiejąc o co chodzi, bardziej przypominając sobie o mnichu, stał chwilę w miejscu, myśląc, nim ruszył do pralni.
„Granice są potrzebne ludziom jak powietrze.
Bez granic, każdego rodzaju, nie wiedzielibyśmy, jak żyć;

ani kim jesteśmy, ani co mamy do zrobienia.

Granice są po to, aby nam pokazać, że istnieją rzeczy, 
których nie można przekroczyć.” Olga Tokarczuk
Położyła jeszcze ostatnią miskę w jadalni i poszła zawołać Naruto na obiad. Wysłała jeszcze Mikoto esemesa, aby przypomnieć o wycieczce. I tak pewnie jechaliby razem z Naruto na jednym koniu. Shi jakoś była spokojniejsza, gdy obok niej była starsza pani, nawet, gdy było ciemno. Karen miała nadzieję, że pojadą w trójkę do chatki, gdzie znajdował się mnich. Chwilowo jej telefon milczał, więc odłożyła go na komodę koło drzwi i wyszła do pralni.
- Obiad gotowy. Skończyłeś? - spytała.
- Ło, jeszcze jedna skarpetka. – Wziął spinacz i przypiął skarpetę do sznurka. Położył miskę na pralce i przystanął koło Karen.
- Co dobrego zrobiłaś?
- Gulasz z kartoflami. Specjalność mojego kraju. Jeśli Mikoto smakuje, to tobie też powinno – odrzekła i ruszyli do jadalni.
Spojrzała na telefon, a widząc na ekranie kopertę, tylko na nią nacisnęła.
„Mam dużo papierkowej roboty. Muszę iść jeszcze do Urzędu. Bawcie się dobrze. M.”

Kiwnęła głową, jakby Mikoto była obok niej. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że to tylko tekstowa wiadomość, więc szybko wystukała odpowiedź i usiadła obok Naruto. Po chwili nakładali sobie obiad, nadal milcząc jakby tworzyli między sobą granicę, której nie wolno przekroczyć. Naruto co chwilę jej się przyglądał, oczekując, że zacznie jakoś rozmowę, jednak nic takiego się nie wydarzyło.
- Dobry ten gulasz – powiedział radośnie, a Karen podniosła na niego wzrok, mrużąc oczy. Rzadko słyszała od innych pochwały.
- Dziękuję. Nic skomplikowanego – odrzekła, dokładając sobie sałatki. - Może dokładki? - spytała.
- Najadłem się, chociaż spodziewałem się ramenu – powiedział, łamiącym się głosem; tak bardzo tęsknił za tą potrawą. Uwielbiał ten smak.
- Możemy zamówić na kolację, jak wrócimy, bo nawet tego nie kupiłam.
- O! Tak, tak! Jesteś wielka! - Naruto odsunął pusty talerz. Chciał jeszcze chwilę posiedzieć, bo tak mu smakowało, że aż się przejadł. - Umyję naczynia – postanowił, widząc jaką sprawił Karen radość tak drobnym gestem.
- To ja w tym czasie przetrę kurze i przebiorę się w spodnie.

Spojrzał na nią, dostrzegając dopiero wtedy, że faktycznie była w sukience, a do jazdy konnej, zwłaszcza w góry, ten strój byłby bardzo niewygodny.
- Okej, jak nie spotkamy się w domu, to będę w stajni. Dam koniom wodę, dobra?
- O, możesz im dać także paszę. Jadły jakieś siedem godzin temu. Yoru w sumie lepiej galopuje jak jest najedzony.
- Dobra. Nie ma sprawy – odrzekł, szczerząc się do niej. Był bardzo ciekawy, kim jest ten cały mnich, o którym dziewczyny z takim przejęciem mówiły.


Wszedł do stajni, a specyficzny odór momentalnie uderzył do jego nozdrzy. Słyszał rżenie koni i ich tupot. Kiedy one usłyszały, że nie są same zaczęły uderzać w drewnianą bramkę. Naruto w pierwszej chwili się przestraszył, jednak uświadomił sobie, że one muszą czuć to samo, co on sam. Wziął wiadro, nalał do niego wodę i wszedł najpierw do Shi, który tylko się odsunął, ułatwiając Naruto nalanie mu wody.
- Zaraz ci dam jedzonko, tylko jeszcze do Yoru pójdę z wodą.
Wrócił do kranu, dolał wody, ale Yoru nie był taki spokojny, jak Shi. Kiedy chłopak wszedł do jego zagrody, koń po prostu do niego podszedł, strasząc jeszcze bardziej. Naruto jednak wolał mieć dystans do tych zwierząt.
- No, spokojnie stary to nie woda święcona. - Koń tylko dotknął ryjem jego ramienia, aż Naruto odskoczył w bok. -To idę po paszę – odrzekł, idąc do pomieszczenia, w którym widział jedzenie.

Wziął stojące tam dwa wiadra, otwarł wielki, lniany wór, w którym leżała plastikowa łopatka. Nabrał kilka razy i już po chwili wiadra zapełniły się do trzy czwartej pojemności. Poszedł najpierw do Shi, ponieważ mniej się go bał. Naruto nagle uświadomił sobie, że nie nim dziś mieli jechać. Aż w środku niego automatycznie odezwał się ostrzegawczy alarm. Jednak jeśli chcieli zostać na noc u mnicha, to wolał mimo wszystko jechać Yoru. Pogłaskał Shi po grzbiecie, nasypał mu paszę, zamknął bramkę i wziął głęboki oddech. Był tak zdenerwowany, że nawet nie dostrzegł Karen koło drzwi. Wszedł do Yoru, który znów dziwnie się na niego patrzył, i wsypał mu resztę paszy jaka została.
- Jedz i razem z Karen gdzieś zaraz pojedziemy – powiedział do Yoru, zostawiając go samego. Dopiero teraz, gdy wychodził, zobaczył Karen, która opierała się o drzwi.
- No, i pięknie. Przygotujmy teraz siodła i w drogę. W sumie możesz tak jechać. Zastanawiałam się, czy masz się przebrać. Zamknęłam już drzwi, więc zostały jeszcze te od stajni, by Shi nie uciekł. Telefon i tak straci tam zasięg, ale chociaż do połowy drogi jakoś to będzie - mówiła powoli, skupiając się, by znów nie powiedzieć po niemiecku.
Naruto uśmiechnął się tylko, by zrozumiała to, że tym razem powiedziała idealnie. Aż ze wzruszenia miał malutkie łzy w oczach. Ona zaś widząc to, uśmiechnęła się pierwszy raz od kłótni z Kibą.
- Okay. To bierzmy się do roboty. Gdzie są te latarki? - Przypomniał sobie, że Karen o nich wcześniej wspominała.
- W komodzie, dokładniej w pomieszczeniu z paszą. Chyba nie muszę tłumaczyć jak wyglądają?
- Nie. Będę szukał czegoś co świeci – odrzekł, uśmiechając się do niej głupkowato. To że nie znał połowy rzeczy, to nie był głupi, choć w Konoha od kilku pięknych lat przezywali go Młotkiem. - O, to idę szukać.. – odrzekł, zostawiając Karen samą.
Ona zaś zabrała się za regulację siodeł i poszła z nimi do Yoru. Widząc, że już zjadł, pogłaskała go, a ten dostrzegając siodło, zarżał niespokojnie, ale pozwolił jej na założenie go. Karen doskonale wiedziała jak bardzo konie uwielbiają ruch, oraz dalekie wycieczki. Żałowała, że nie może z nimi jechać Shi, ale obawiała się o jego stan psychiczny, bo noc zbliżała się małymi krokami.
Jeszcze nim ubrała Yoru uzdę, poszła pogłaskać Shi po grzbiecie. Spojrzała mu w oczy, które już teraz wyrażały strach przed zostaniem tu samemu.
Po chwili widząc już na zewnątrz Naruto, podała mu wodze i zamykając jeszcze kłódkę, szarpnęła mocno, chcąc sprawdzić, czy faktycznie się zamknęła.
Po chwili, kiedy usadowiła Naruto za sobą, ruszyli ku zachodzącemu słońcu...


Rozdział 3.2. >>

7 komentarzy:

  1. Anonimowy23/3/13 08:24

    brawo! co raz lepiej piszesz. co raz bardziej ciekawsze twe opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohayou!
    Zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger Award!
    http://kirito711.blogspot.com/2013/03/nominacje-nr2.html
    Pozdrawiam i życzę weny! c;

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy23/3/13 20:13

    Kochanie, bardzo ciekawe opowiadanie. bardzo ciekawą musisz być osobą. jesteś wielka. wielka i wspaniała. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy29/3/13 17:14

    Witam, witam,
    fantastyczny rozdział, ciekawe czemu Akamaru tak reaguje na Karin, no i o co chodzi z tym mnichem do którego się wybierają... Pojawi się w tym świecie Sasuke? No bo jak Kiba jest... Jeśli się pojawi to ciekawe jak będą wyglądać ich relacje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Informuję, że zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award, na http://akachan-nakanaide.blogspot.com/ c:

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za brak komentarza z mojej strony, ale od jakiegoś czasu jestem strasznie zabiegana! W końcu udało mi się skończyć ten dziadowaty rozdział, swoją drogą dziękuję za komentarz, i mam trochę czasu na opowiadania innych :3
    Rozdział mi się podoba, najbardziej chyba moment, kiedy Akamaru udziabał Karen xD Uzumaki na koniu, hmm. Prawdę mówiąc, nie wyobrażam go sobie na innym koniu, niż tego od Sasuke xD Ahh, już mi zbereźne myśli chodzą po głowie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy6/4/13 01:36

    przestan spamowac u kazdego po kolei... -.-"

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)