Translate

6.6.13

Rozdział V - Gra(cz.1)

<<  R.IV,Cz.2



Tokio

"Wielkim celem życia jest doznanie - aby czuć, 
że się istnieje, choćby nawet cierpiąc. 
To jest ta nienasycona próżnia 
wciągająca nas w grę, walkę, wędrówkę..."George Byron

Naruto oświetlał drogę latarką, chociaż mało co było widać. Karen mogła teraz swobodnie prowadzić konia po skalistej drodze. Mimo, że ten czasem osuwał się niebezpiecznie to ona szybko reagowała, aby nie stało się im nic groźnego. Powoli zbliżali się do domu Mikoto widząc w salonie włączone światło. Zatrzymali się pomiędzy stadniną a domem spoglądając na siebie.
- Dam im jeść, pić, zabezpieczę stajnie... Zaraz wrócę... - Odezwała się Karen, która prowadziła Yoru do stajni, kiwnął głową, nie mając nic innego do zrobienia, wszedł przez taras do domu.
Natychmiast zobaczył jak starsza pani podnosi się z kanapy odkładając na stolik czytaną książkę. Uśmiechnęła się do niego, mimo tego, zauważył, że coś ją smuci. Możliwe, że miało to przyczynę w tym gdzie była w czasie obiecanej mu wycieczki, którą musiał spędzić z Karen. Nie miał nic przeciwko temu, chociaż było na początku bardzo smutno. Yumini, bardzo chciała tam być z nimi. Nagle wypadło jej coś ważnego jak to w życiu często bywa, chciał coś powiedzieć, tylko zauważył ruch ręki, żeby poszedł za nią.


Weszli do kuchni, Naruto usiadł na krześle, a Mikoto zaczęła robić im kolację. Naruto tylko wyobraził sobie jak mogłaby to robić jego matka. Nigdy nie miał takiej możliwości, gdyż mieszkał większość życia z Jiraiya, potem był na tyle duży, że mógł po jego śmierci zamieszkać sam. Dopiero w tych momentach odczuł brak rodziców. Wcześniej tak wiele nie przeszkadzało mu, że ma tylko wujka. Jakby nie pomoc przyjaciół nie uwierzyłby w swoje marzenia, które dzięki rodzinie napędzał każdego dnia. W tamtych dniach niknął w oczach ludzi. Martwili się o niego, szeptali, choć mógł być blisko nich to nie słuchał tego co chcieli sobie przekazać. Musiał tylko wykonywać swoje obowiązki, dlatego w ciągu dnia po prostu udawał, że wszystko jest w porządku. W nocy przy ciemnym niebie dopiero wtedy uświadamiał sobie jak bardzo jest samotny.


Trzask zamykanych drzwi spowodował, że spojrzał w kierunku drzwi. W nich ujrzał przemoczone blond włosy, które teraz były idealnie proste. Za sobą miał powieszoną świeżą wypraną ścierkę, chwycił ją i podał panience Witt. 
- Cudownie. Nie mogło poczekać pięć minut! - warczała na pogodę, jakby tym miała sprawić, że zacznie ją słuchać. Chodziła w kółko po kuchni, wycierając najpierw twarz, potem wyciskając wodę z włosów w ten kawałek materiału. 
- Kar, dziecko kochane, opanuj się to tylko burza... - Starsza pani próbowała swoich sił, aby ją uspokoić, postawiła na stole trzy szklanki herbaty, Karen nie chcąc tego słuchać po prostu wyszła rzucając ścierką na wolne krzesło. Na dodatek żarówka w kuchni zamigotała dając znać, że grzmoty są coraz bliżej nich. - Opowiadaj co tam u mnicha – wymamrotała siadając naprzeciwko Naruto, wpierw kładąc wielki talerz ramen obok niego. 
Naruto natychmiast odłożył kubek z herbatą, który wypił do połowy zawartości. Wziął zamach na pałeczki, zapominając o prośbie, tymże o szacunku do osób starszych. Był śmiertelnie głodny, widząc to potrawę, nie umiał czekać ani minuty dłużej. Usłyszał tylko krótki śmiech i siorpnięcie herbaty, lecz nie spojrzał na kobietę nim skończył jeść. Odsunął miskę, dając niewerbalny znak, że skończył oraz uchwycił resztki herbaty w dłonie, aby czymś je w tej chwili zająć. Usiadł wygodniej w krześle, zaczynając opowiadać w pewnym czasie przyszła Karen dodając swoją wersje wydarzeń. Pani domu tylko słuchała ich, kiwając tylko głową oraz próbując ułożyć wszystko w logiczny ciąg. Czuła, że zna na to odpowiedź. Mogła też wiele stracić w oczach młodych ludzi, których gościła pod swoim dachem.
Wolała powiedzieć co myśli, niż nic nie pomóc.
- Wydaję mi się, że mnich kłamał. Karen opisała też jego wygląd, tak? - spytała. - Był to nijaki Marihito Shioya uczeń mistrza jak dobrze pamiętam... Uchiha. Ten drugi umarł jakieś dwanaście lat temu przekazując mu pewną tajemnicę, której nikomu nie powiedział. Nikt o niej nie wie, proszony o rąbek tajemnicy, rzecze, że tylko Buddzie powie to, co wie... Możliwe, że właśnie skorzystał z tego kredytu zaufania jakim darzył swojego mistrza – mówiła wolno, żeby Karen również zdołała ją zrozumieć. Liczyła w duszy, że właśnie tak się stało, gdyż nie słyszała pytań tylko twarze skupione na jej osobie, jakby mówiące: „to żart”. 
- Żartujesz! - ryknął Naruto, zakrywając dłonią swoje usta uświadamiając sobie, że Mikoto nie zna jego historii. Nie mogła wiedzieć kim tak naprawdę jest klan Uchiha. Dla niej mogło to być jedno z miliona nazwisk. Tkwił tak dłuższą chwilę, kiedy wstał i wyszedł z kuchni. Zostawiając panie same osłupiałe jego zachowaniem oraz chciał jedynie móc to przemyśleć w samotności.
"Człowiek we własnym życiu
 gra zaledwie mały epizod." Stanisław Jerzy Lec
Karen patrzyła już na zamknięte drzwi. Słysząc w uszach brzdęk uderzanego drewna o metalowe futryny. Podniosła wzrok na Mikoto, która uśmiechała się, pewnie wspominając swojego syna, który robił podobnie, gdy jeszcze z nią mieszkał. Chciała umyć naczynia, lecz przypomniała sobie, że miała jeszcze czegoś dowiedzieć się.

- Ehm – zaczęła nie zręcznie, ale zwróciła swoją uwagę. - Mam małe pytanko – kontynuowała grzecznie, jakby obawiając się reakcji. Nie wiedziała, czy może pytać oraz czy wystarczająco dużo wiedzy posiada starsza pani.
- Co cię martwi? - spytała spoglądając w stronę młodej kobiety, która teraz ścisnęła swoje usta w zdenerwowaniu oraz podparła się na jednej ręku, jakby zastanawiając się czy jest sens się odzywać. - No, mów – zachęciła ją, choć teraz zauważyła, jak druga dłoń stuka znaną sobie melodię.
- Nie wiem na co się zdenerwował Naruto, ale chciałam się spytać o tego blondyna co został porównany do niego – zamyśliła się na krótką chwilę, szukając słów co by wydobyć potrzebne informację. - Czy widziałaś go?
- Nie. Wydaję mi się, że znów Marihito skłamał na dodatek upodobnił się do swego mistrza. Ile razy słyszałam, że przełożony opactwa chcę go usunąć. Za bardzo wprowadza swoją wiarę, co innych mnichów bardzo drażni, gdyż nie mogą się skupić na oddawaniu czci Budzie.
- A, takie cyrki! - Karen zaklaskała krótko, uśmiechnęła się przebiegle, teraz przeszło jej myśl, że wszystko ładnie się ułożyło w całość.
- Co mówisz?
Karen zrozumiała, że z radości nie przetłumaczyła swoich myśli. Powiedziała naturalnie, bez namysłu, powinna pamiętać do kogo mówi. Teraz chciała zrealizować swój plan jaki zaczął kiełkować się w jej głowie.
- Nic nie znaczącego. Cieszę się, że wiem jak mogę pomóc Naruto.
- Jak? - spytała Mikoto zbierając naczynia do zlewu, następnie opierając się o ścianę obok, spoglądając za okno za którym było widać wyładowania elektryczne na niebie.
- Tajemnica – uśmiechnęła się wstając z miejsca. - Dowiesz się swoim czasie! - Podeszła do zlewu, aby zacząć myć naczynia, Yumini stała dłuższą chwilę nim ruszyła w stronę drzwi, zapewne kierując się na spoczynek.
- Pomogę ci – odezwała się zamykając drzwi za sobą.
Karen tylko rzuciła wzrokiem na ten kawałek ściany. Nie śpieszyła się z myciem naczyń, myśląc nad swoim planem. Musiała tylko znaleźć czas, żeby zrealizować swoje pomysły. Wiedziała, że jutro może być bardzo nieciekawie, choć musiała tylko poprosić Kibe o pomoc.

"Świat to skomplikowane miejsce o trudnych regułach, 
gdzie każdy gra taką rolę, 
jaką wyznaczył mu los. 
I nie zawsze można wybierać." Arturo Pérez-Reverte

Chciał zatrzasnąć mocniej te drzwi od kuchni, lecz zdawał sobie sprawę, że nie jest w swoim domu. Miał tylko wyznaczony pokój, który mógł chwilowo nazwać „domem”. Małe pomieszczenie, gdzie znajdowało się łóżko, szafa, krzesło, obok miał łazienkę. W jego głowie narastały wyrzuty sumienia, że musi chować przed nimi tyle tajemnic. Nie mógł nic na to poradzić, że wolał zbudować zaufanie z tymi ludźmi niż tkwić martwo w miejscu, którego nie znał. Powoli oswajał się z nowinkami jakie czyhały w każdym prawie kącie. Opadł na łóżko, rozpłakał się, jakby wcale dorosłym nie był. W sumie nie miał czasu na rozpacz, bunt, życie, bo ciągle był traktowany jak bohater, aż sam czuł się tylko nim. Teraz miał czas, żeby pomyśleć, nie tyle nad ostatnią przeprowadzoną rozmową. Także nad samym sobą. Po jakieś godzinie tylko wstał, żeby skorzystać z łazienki oraz przebrać się do snu. Wiele nie brakowało, gdy zasnął.


Rano poczuł promienie słoneczne na swoich policzkach, a jego wyczulony słuch sprawił, że usłyszał kroki tuż przy drzwiach, które zatrzymały się. Usłyszał skrzypnięcie i delikatne kroki, niemal oznajmiając, że go nie zbudzą. Ile byłoby w tym prawdy, jeśli nie poczułby dotyku na swoim ramieniu.
- Naruto, Naruto – postać mamrotała, gdy uchylił jedno oko – jedziesz dzisiaj z nami. - Karen uśmiechała się promiennie, a Naruto otwarł oczy nie dowierzając, że samego rana miałby gdzieś pojechać.
- Gdzie? - zapytał zachrypniętym głosem, przetarł dłońmi zaspane oczy, następnie spojrzał na Karen, która usiadła obok niego.
- Jaki ciekawski – cmoknęła taksując jego odsłonięty brzuch. Naruto widząc ten gest szybko pociągnął koszulkę w dół. - Dowiesz się na miejscu – pokazała mu język, a ten tylko zdenerwowany wstał trącając niechcącą ją stopą. - Ach, dowiedziałam się, że ten cały Marihito mógł kłamać.
- To mnich może kłamać? - Odezwał się odwracając się do niej, gdyż przeszukiwał szafę w poszukiwaniu czystej bielizny i ubrania. Nawet nie wiedział co ma się dziś ubrać, gdyż Karen nie chciała mu powiedzieć gdzie wyruszają. Jednak nie skomentowała tego co wybrał, choć widziała co trzyma w ręku to był dobry znak.
- A widzisz... może!
- Dziwny, ale co chcesz przez to powiedzieć? - spytał zakładając swoje ręce na torsie, stąpając w miejscu, jakby chciał już stąd wyjść za wiadomo czym.
- Powiem na śniadaniu, gdyż Mikoto musiała już jechać, ale kazała mi ciebie do niej zawieść. 
- O! - wyrwało się Naruto, ale nie czekając na nic więcej wybiegł w kierunku łazienki. 


Zszedł do kuchni czując przyjemny zapach jedzenia. W tej chwili jego żołądek skulił się w sobie. Otwarł drzwi, a Karen właśnie kładła drugi talerz na stół. Usiadła przy pierwszym na którym miała kiełbaski z musztardą i ketchupem, obok stał koszyczek z chlebem. Dla Naruto przygotowała ryż z tamagoyaki, rybą i talerz z zupą misą oraz zimną zieloną herbatę. Spakowała do torebki jeszcze owoce, więc mogli to zjeść, gdy najdzie ich mały głód. Wiedziała, że nie podała mu wszystkiego, ale jeszcze przed wyjściem pani domu ustaliła zakupy w spożywczaku po pracy. Konsumowali swoje dania, a Karen tylko co chwilę sprawdzała godzinę na swoim telefonie. I tak już była spóźniona do pracy, ale nie chciała, żeby szli głodni do wyznaczonego miejsca. Wstała na chwilę, żeby wyciągnąć z lodówki Coca-Colę dolewając do swojej szklanki. Postanowiła jeszcze przejść się do koni przed wyjściem w miasto. 
- O czym myślałaś w moim pokoju?
- Chodzi ci o mnicha? - spytała chowając butelkę do lodówki i siadając na swoim miejscu. Zauważyła kiwnięcie głowy oraz to jak Naruto wyciąga mięso z zupy. Sama tak szybko jeszcze nie umiała posługiwać się pałeczkami jak oni, czasem była o to zazdrosna, lecz w Niemczech tylko miała możliwość zmówić jedzenie od chińczyka, a raczej wyciągała z szafki widelec pałaszując zawartość pudełka. Nauczyła się nimi jeść, gdy szła z przyjaciółmi do chińskiej restauracji, gdyż głupio było jej jeść widelcem, choć stał pojemnik i z tym, z tamtym. - Jedno wiesz, że nazywa się Marihito Shioya, zauważyłam też, że kogoś ci przypomniał tak samo jak drażnił cię. Racja? - Znów Naruto kiwnął głową, ale kończył jeść swoje śniadanie. - Kłamał mówiąc, że zna twojego ojca. Po prostu nie zdawał sobie sprawy, że byłeś podobny do swojego ojca, a nie matki. Po prostu trafił w dziesiątkę. Widząc twoje zdenerwowanie wykorzystał to, aby skłamać. - Ostatnie słowo prawie wyszeptała, widziała w jego oczach przerażenie, zdziwienie, niedowierzanie, ale czuła, że oboje zaczynają rozumieć sens tej wycieczki.
- Jednak jego mistrz nie źle musiał go wyszkolić. Myślałam, że w Opactwie zabronione jest zło wobec bóstwu. Może wykorzystuje to tylko wobec turystów?
- Wiesz, po tym co nam powiedział, raczej tam nie wrócimy. 
- Ja na pewno tam nie wrócę – westchnął składając naczynia na siebie, chciał odnieść do zlewu, lecz Karen uchwyciła jego nadgarstek, aby zostawił.
- Posprzątamy potem... Mikoto i tak mnie prosi o porządki, jeśli nie zrobię tego teraz to później. 
- Aha – powiedział kładąc swoje łokcie na stole i opierając na dłoniach swoją głowę. - Idziemy? 
- Pójdę jeszcze do koni, a potem musimy kilometr przejść do metra. 
- Ojojoj – usłyszała, kiedy wyszła z kuchni. Naruto zauważył, że zostawiła swój telefon na stole. Wiedział także, że nie zajmę jej wiele czasu w stadninie. Myślał tylko nad problemami jakie powstały, gdy tu się pojawił. 

"To zabawne, do czego człowiek robi się zdolny, 
kiedy w grę wchodzi coś, 
czego nie można mieć." Stephenie Meyer

Mimo wczesnej pory czuć było, że robi się ciepło. W powietrzu czuć było minioną burzę. Tokio robiło się coraz bardziej hałaśliwe. Czym bliżej byli metro, tym bardziej zauważalne było, że świat budzi się do życia. Już roznoszono darmowe gazety oraz stały pojedyncze stoiska z jedzeniem, gdzie bardziej kupowano kawę na wynos. Weszli do środka wielkiego budynku, gdzie Karen wykupiła im bilety, następnie przepuściła ich przez bramki. Teraz musieli przejść kilka metrów w dół, gdzie słychać już było ruch maszyn po torach. Aż Naruto wykrzywił się na to, ponieważ nie był nadal przyzwyczajony do tak wysokich dźwięków. Karen odwróciła się w kierunku tablicy z rozpiską na której były napisane odjazdy, przejechała palcem, aby ułatwić sobie znalezienie celu. Chciała sięgnąć po telefon, gdy sięgnęła do kieszeni nie znalazła go. Nerwowo otwarła torebkę widząc w nich jedzenie, portfel, klucze i parę innych drobnostek, lecz nigdzie nie było telefonu.
- O cholera! Siet, siet! - Mówiła swoim ojczystym języku, dlatego Naruto patrzył się na nią z ciekawością. Domyślał się czego szuka, bo zwrócił uwagę, że ominęła kuchnie idąc prosto do drzwi wyjściowych.
- Co się stało? - spytał jakby nigdy nic, ale cisnęło się na jego ustach głupkowaty uśmieszek.
- Telefonu zapomniałam, jeśli Mikoto do mnie dzwoni to zabiję się! 
- Jeden plus jest taki, że właśnie do niej jedziemy, co nie?
- Jeden, jeden! Boję się, że będzie na minusie. 
- To tylko telefon, sama mi wyjaśniałaś, że kiedyś bez niego można było żyć.
- Głupoty gadałam i tyle... Widzę, że sześćdziesiątka jedzie. Wsiadamy!
Od razu tłum ludzi zebrał się wokół tej wielkiej maszynie, która nazywała się metro, Naruto aż czuł, że zemdleje z powodu małej ilości powietrza, gdy tylko przycisnęli się do środka zimne powietrze klimatyzatora pozwoliło im na chwilę wytchnienia. 
- Daleko będziemy jechać? - spytał, bo kręciło mu się w głowie, mimo wszystko jeszcze nie był do takiej jazdy przyzwyczajony, by stwierdzić, że taka droga komunikacji jest najlepsza. Wolałby iść pieszą, jednak zdawał sobie sprawę, że nie jest to tak blisko.
- Kwadrans, albo i mniej, nie jest tam aż tak blisko. 
- Aha - odwrócił głowę w kierunku okna, gdy pojawił się przystanek, a pojazd powoli zwalniał. Karen nadal siedziała, więc nie ruszał się ze swojego miejsca. Ciekawy co wymyśliła tym razem. Widział, że ktoś gra w szachy, ale w ułamku sekundy metro ruszyło do kolejnego przystanku, aż nie znaleźli się na swoim. 
- Kupię kawę. Chcesz coś? 
- Najadłem się wcześniej, może potem – wymamrotał denerwując się co teraz, gdyż czuł, że są blisko celu. 
Karen trzymała tekturowy kubeczek i kierowała ich do wielkiego budynku, stojąc przed nimi, Naruto tylko zachłysnął się powietrzem, a widząc szyld zakręciło mu się w głowie.
Nie spodziewał się właśnie tego, chociaż mogłoby być gorzej. Połknął głośniej ślinę i weszli do wielkiego holu...




R.V, cz.2 >>

3 komentarze:

  1. Dzięki za kolejny rozdział, jak zwykle świetne. Ciekawe jaki interes miał ten mnich w okłamaniu Naruto no i jak ootoczy się dalej ta historia? Z nicierpliwością czekam na cd. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy7/6/13 22:26

    Witam,
    świetny rozdział jak zwykle... więc jednak mnich okłamał Naruto, ale jaki miał w tym cel? I cóż to za budynek, do którego weszli? Ciekawe jak to dalej się rozwinie....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Czekam i czekam na obrazki, które miałaś podesłać i nic. Jeśli do jutra ich nie otrzymam, będę musiała pominąć Twoje zamówienie.
    Miło by było, jeśli się zdecydujesz, żebyś podesłała mi je na pocztę.
    Pozdrawiam, dusza-anayi

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)