Translate

17.7.13

Rozdział VI - Klucz(cz.1)

<< R.V,Cz.2




Tokio

"Nie trać nigdy cierpliwości;
to jest ostatni klucz, który otwiera drzwi."
Antoine de Saint-Exupéry

Rozejrzał się po wielkiej hali. Widział dużo nowych maszyn, pracujących ludzi, a hałas sprawiał tylko, że zaczynała go boleć głowa. Poczuł szarpnięcie dłoni i dał się poprowadzić do ustronnego miejsca, gdzie tylko hałas tłumił się za zamkniętymi drzwiami. Ujrzał za biurkiem pani, która rozmawiała z kimś przez telefon. Karen wyrzuciła tylko kubeczek do kosza, usiadła na czerwonej kanapie, Naruto nie chcąc już dłuższej stać dosiadł się obok niej. Wzięła do ręki gazetę, nauczona tym, że jeśli starsza pani rozmawia przez telefon to zapewne załatwia nowy towar, co za tym szło mogło jej zająć troszkę czasu. Naruto jedynie przyglądał się to jednej pani, a to drugiej, znudzony tym położył czoło na kolana. Nie lubił tej bezczynności, lecz nie chciał nic mówić, jeśli sama Karen milczała.
- Jak dobrze, że przyszliście razem. - Naruto podniósł znudzony wzrok na Yumini. Rozumiał, że byli w jej pracy, która chwilowo była tak nudna, że ciekawsze mogłoby być jedynie robienie Ramenu. 
- Podobno szukałaś kogoś do sprawdzania jakości – odezwała się Karen, która odłożyła gazetkę na stolik obok wstając do niszczarki na papier. Chciała tylko zniszczyć stary dokument jaki znalazła w jednej z gazet. 
- Czy ja wiem, żeby Naruto się nadał? - spytała Karen, ciepło uśmiechając się do chłopaka, który spoglądał na nich nerwowo. Nie lubił, jeśli mówiono o nim w jego obecności. 
- Chętnie się czymś zajmę – powiedział Naruto ziewając, aby okazać jak bardzo jest znudzony, jakby nie uruchomiona niszczarka zapewne byłoby słychać jak głośno ziewa.
- Będziesz sprawdzać czy Hinata dobrze skleiła pudełka oraz czy ludzie odpowiedzialni za robienie butów wykonali je perfekcyjnie. Inaczej mówiąc jeden but do drugiego ma wyglądać tak samo, sprawdzić czy w pudełku jest prawy i lewy oraz jakość pudełka. Zrozumiałeś? - Naruto kiwnął głową, jedynie imię dziewczyny sprawiło, że zaniemówił z wrażenia. 
- Coś jeszcze mam robić? 
- Nie, nie. Pokazać ci stanowisko? - spytała, ucieszona z tak dużego zainteresowania stanowiskiem, które w jej firmie było nazywane „przeklętym”. Z prostego powodu: co miesiąc musiała zatrudniać nową osobę, a przyczyna zwolnień była dla samej Mikoto Yumini jedną wielką tajemnicą. 
- Tworzyłaś to z mężem? Twój syn ci nie pomaga? - spytał w drodze do hali, żeby tylko dowiedzieć się czegoś więcej.
- Owszem. Takeo nigdy nie interesowała praca w tak dużym zespole. Pozwoliłam mu po śmierci Jiro zająć tym co kocha. Myślę, że ta firma długo nie będzie istnieć, ponieważ buty robione tradycyjną metodą są już nie modne i drogie. Nie mam nawet pieniędzy na unowocześnienia. Staram się, żeby była jak najdłużej - mówiła z taką dumą, aż Naruto poczuł dreszcze. 
- A co kocha Takeo? - spytała Karen, która słuchała co mówią. Poza tym, jeśli by chciała zająć się pracą. Musiałaby udać się do szatni i przebrać się w coś gorszego. Gdyż pracowała przy obróbce skóry oraz klejeniu, co sprawiało, że czasem człowiek bywał okropnie brudny.
- Od zawsze marzył, żeby być podróżnikiem. Rok temu skończył studia geograficznie. Pracuję w prywatnej szkole, więc nie ma tylu podwładnych, jakby miał w tym miejscu. Jak się z nim teraz spotykam, widzę jak bardzo się rozwinął oraz miło widzieć na twarzy syna uśmiech. 
- Widzę, że jesteś z niego dumna, choć wyczuwam w twoim głosie strach. – Weszli już do pomieszczenia tuż za halą, musieli nadal mówić głośniej, ale nie przeszkadzało im to. 
- Jakby Jiro nas akceptował i pozwalał nam być sobą. Pomimo tego, myślał o sobie, choć przyznam, że mieliśmy wspólne pasje i marzenia, dlatego nasze małżeństwo przetrwało nie jedną awanturę. 
Mikoto wskazała na krzesło na którym stał stos kartonów. Podeszła do małej drabiny, która stała tuż przy stoliku, oparła ją o ścianę, weszła na drugi szczebel i sięgnęła po jeden z kartonów podając Karen, która stała tuż obok, jakby pilnując, żeby nie spadła.
- Jakbyś to ocenił? - spytała Naruto, zaczął uważnie przyglądać się opakowaniu i jego zawartości, zaś widząc dziesięć centymetrów od siebie lupę, sięgnął po nią, żeby sprawdzić każdy z butów. 
- Są dobrze skrojone, choć w lewym bucie wycięcie przy kostce jest troszkę inne od prawego. Sklejenie butów oraz pudełka jest idealne. Chociaż widać tutaj – wskazał miejsce na pudełku – krople zeschniętego kleju. 
Obie otwarły szeroko usta, nie dowierzając, że znalazły taki skarb. Żaden wcześniejszy pracownik na tym stanowisku, nie był tak dokładny jak Uzumaki. 
- Rób takie raporty i wsadzaj karteczkę do pudełka. Okej? - spytała Mikoto. - Ja wracam do pracy. 
Widząc tylko skinienie głowy, Naruto tylko obejrzał się dookoła, miał nadzieję, że część tych pudeł była już sprawdzona. Sam nie da sobie z tym rade, chociaż z nudów oraz jakby wykorzystać resztki mocy mogłoby mu się to udać. Nie chciał jednak, żeby ktoś go przyłapał wziął się od razu do pracy. Słysząc tylko, że Karen też idzie do swojego zajęcia. 
"Milczący nie znaczy mądry.
Bywają szuflady zamknięte na klucz,
choć puste." Jan Giono
Drapanie w drzwi spowodowało, że zapisał ostatnią literę i wstał, gdy je otworzył skoczył na niego biały pies, który wyczuwając zagrożenie zaczął gryźć jego rękę. 
- Akamaru, siad! - krzyczał na niego, chociaż kołatało mu się w głowie, że nie jest jego panem i może go nie posłuchać, co też się tak stało. Pies przewrócił go na podłogę, rzucając się zachłanniej na jego ciało, Naruto zaczął krzyczeć, przymknął błagalnie oczy, gdy ktoś zaczął na kundla krzyczeć. Poczuł po chwili jak ciężar z jego ciała znika, otwarł oczy widząc pomocną dłoń, uchwycił ją i wstał do pionu. Kiba tylko ostatni raz krzyknął na swojego psa.
- Nie wiem co w niego wstąpiło – mówił nadal zdenerwowanym głosem, choć już nie krzyczał. 
- Możesz go tu mieć? - spytał siadając na krześle lustrując swoje ciało – kilka zadrapań i podarta bluzka, nawet nie wziął niczego na zmianę, aż zrobiło mu się głupio, gdy zdał sobie sprawę, że widać mu tors. Zakrył się rękami, a potem tylko ujrzał jak pies przygląda im się zza progu, gdyż drzwi nadal były otwarte.
- Ach, tak, bo na nikogo nie skakał – ostatnie słowo powiedział z dużą dozą ironii, na co Naruto lekko się wykrzywił. - Poza tym pan Jiro też miał swojego psa, którego trzymał w swoim gabinecie. Nikomu to nie przeszkadzało. Tylko jeden raz, kiedy zabrał buta na zamówienie. 
- O! Czyli wypadki tutaj się zdarzają?
- Um. Widocznie. Przyniosę ci jakoś koszulę. Co ty na to?
- Byłbym wdzięczny, więc wracam już do pracy.
- Okej, drzwi zamknę, bo nie wiem co moja bestia wymyśli – przekręcił charakterystycznie oczami, cmoknął i skierował się ku drzwi. Cicho je zamykając. Naruto znów usiadł nad kartką i pudełkami, czekała go kilku godzinna praca, aż chciało mu się od tego spać.
Z każdą chwilą robiło mu coraz nudniej. 

Po chwili, Kiba przyniósł mu koszulę, ale drapanie do drzwi sprawiło, że nie miał czasu wymienić ani jednego zdania z nowym pracownikiem. Znów Naruto został sam. Przebrał się, aby ponownie zająć się spisywaniem jakości produktów. Gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Odchylił się bezpiecznie na krześle i poprosił osobę do środka.
Widząc w nich dziewczynę o długich, czarnych włosach i delikatnych oczach, aż zamarł. Czyżby to była Hinata? Wyglądała jak ona tylko miała bardziej wyraziste oczy. 
- Przyniosłam pudełka. Zaraz ktoś buty przyniesie – odezwała się nieśmiałym głosem. Nastała cisza, a dziewczyna tylko przynosiła pudełka.
- Jak masz na imię? - spytał w końcu Naruto, a ona tylko lekko zadrżała i spojrzała na podłogę. 
- Hinata... Jestem Hinata... - mówiła z każdym słowem coraz ciszej, jakby się bała.
- Nie lubisz ludzi? 
- Yhm – mruknęła tylko zostawiając ostatnie pudełko, po czym wyszła, nic więcej nie mówiąc. 
Zapatrzył się jeszcze chwilę na drzwi, kiedy jedno z pudełek które leżały na brzegu spadły na ziemie, rozkleiły się, podniósł je i położył na wolnej półce. Znów wrócił do robienia notatek, gdy przyszedł pewien chłopak z lnianym workiem, w którym były buty oraz z niewielkim pudełkiem.
- Pani Mikoto zleciła, żebyś nakleił te karteczki na te pudełka. A na podeszwach znajdziesz informacje podobne do tych – wskazał palcem na pudełko z etykietkami – musisz to połączyć.
- Ach, rozmumiem! Coś jeszcze mam zrobić? - spytał.
- O, niczym innym nie wiem. Widzę, że pudełko się rozwaliło. Zaniosę go Hinacie. - Zamilkł chwilę, jakby szukając co chciał jeszcze powiedzieć. - Właśnie skleja ostatnie pudełka, powinna jeszcze raz dziś tu przyjść. 
- A jak masz na imię? 
- Kakuei Mori, miło cię poznać, Naruto. - Znał jego imię, bo często pani Mikoto chwaliła się nowo poznanym chłopakiem, który oczarował ją błękitnymi oczami i złotymi włosami. Nie dało się go teraz nie rozpoznać po tym, jak starsza pani go aż tak wychwalała. 
- Mi ciebie też. Od dawna tutaj pracujesz? - spytał, bo chociaż to było ciekawsze niż patrzenie na buty i kartony. 
- Od ośmiu lat na różnych stanowiskach.
- Tutaj też pracowałeś?
- Owszem, ale to nie była praca dla mnie. Nie jestem cierpliwym człowiekiem.
Naruto tylko spoglądał na jego piwne oczy, brązowe, dłuższe włosy, jakby rozpoznając go, mimo że widział go pierwszy raz - kiedy przypomniał sobie album i zdjęcie z pracy - na drugim planie był właśnie ten chłopak, który stał naprzeciwko niego. 
- Jakoś wyglądasz na człowieka pełnego pasji.
- Hm, tylko rodziny się nie wybiera, więc po pracy robię to co kocham.
- Czyli?
- Maluję obrazy, dlatego mam takie brudne palce – pomachał nimi przed Naruto, a ten tylko uśmiechnął się na to co widział.
- Ta praca też jest bardzo kreatywna.
- Tylko ograniczona do schematów.
- Wolisz sam być autorem schematów, Kauei?
- Tak, gdyż rysując to ja jestem panem tego co na płótnie powstanie. Tutaj, w tej pracy, wycinam to co już znam. Czy nie znudziłaby cię taka praca? 
- Nudzi już mnie siedzenie na tym krzesełku, co mówić o tym jak ty musisz się czuć – powiedział sarkastycznie, przygryzł dolną wargę, a jego wzrok zatrzymał się na torsie drugiego mężczyzny.
- Przyzwyczajenie jest cnotą, bo jakby tak nie było, dawno bym tutaj nie wytrzymał.
- Co racja to racja – wymruczał Naruto, któremu rozmówca zaczął coraz bardziej się podobać. 
- Wracam już do swoich nożyczek... - odezwał się chwytając zepsute pudełko, po czym drzwi zaskrzypiały oraz cicho huknęły o futrynę. 
„Tym razem dam jej nie tylko klucz,
dam jej całe serce,
w nadziei, że będzie chciała odbudować.”
Mathias Malzieu 
Głaskał swojego psa, który ułożył się między nim a stolikiem. Akurat skończył ostatnią partię nabijania różnych detali na buty. Akamaru powoli zasypiał, a on przyglądał się tylko dziewczynie o długich, ciemnych włosach. Ile razy marzył właśnie o niej? Ile razy mówił to Akamaru? Chciał odważyć się podejść do tej nieśmiałej istoty i wyjawić to małą tajemnicę jaka sprawiała, że nie mógł normalnie funkcjonować. Jednak przyglądając się tylko samej posturze dziewczyny - widział, że czymś się martwi. Musiał jeszcze poczekać pół godziny do końca pracy, więc nie winił siebie za to, że nic teraz nie robi. Przypomniał sobie jak smakowały jej usta, jak bardzo byli kiedyś bliscy sobie, to aż miał zamiar podejść i zniszczyć to, że nie byli już razem. Nadal ją kochał, choć różnili się zbyt bardzo, żeby mogło to mieć ręce i nogi. Z tego samego powodu Hinata stwierdziła, że chce samotności z której została wyrwana. Tęskniła za tą niezależnością, którą miała nim poznała Kibę. Czuła jednak, że mimo tej przepaści dużo ich łączy, jedynie nie wiedziała czym to coś jest. 
- Hinata – powiedział, chciał z nią porozmawiać, ale od jakiegoś czasu tylko mówił, a ona słuchała. Podniosła swój wzrok na niego, chociaż nie patrzyła mu się w oczy. Nie zraziło go to, bo znał ją tak, że mógł stać do niej plecami oraz wiedząc, że drży jej dolna warga a pod powiekami, które delikatnie opadały pojawił się strach. - Czy możemy po pracy iść na jakoś kawę? Wiem, że absurdalne, bo bym musiał jeszcze psa wyrzucić do mieszkania, lecz bardzo mi zależy na tym, żebyśmy się spotkali. - Nie spodziewał się jednego, że Hinata zdejmie rękawiczki i podejdzie do niego. Byli w dużym pomieszczeniu, gdzie było wielu innych pracowników, ale w czasie romansu ustawili stoliki blisko siebie, dlatego ten ruch był podejrzliwy. 
Ona tylko pocałowała jego policzek, wróciła do stolika, po pudełka, które złożyła przez ostatnie godziny pracy.
- Tak - szepnęła, gdy przechodziła obok niego. Kiba tylko zapatrzył się w przestrzeń, a w brzuchu poczuł ciepło, aż chciał krzyczeć z radości tylko po pierwsze nie chciał jeszcze budzić Akamaru, zaś po drugie dbał o swoją reputacje w pracy. 

Zamknął za sobą drzwi, odczytał wiadomość, ponieważ spytał się, gdzie ma przyjść. Nie spodziewał się, że jego była dziewczyna chce spotkać się w tej samej kawiarni, w której wszystko się zaczęło. Dobrze, że wybrała inne miejsce do tego, żeby oznajmić swoje odczucia co do niego. Po czym wszystko się między nimi skończyło.
- Hej – odezwał się siadając naprzeciwko niej. Ona tylko nerwowo stukała palcami o stolik. Sięgnął swoją dłonią do jej palców, ale szybko zabrała je na swoje uda. Zapatrzył się na jej usta, które teraz było widać, bo resztę twarzy zasłaniały włosy. - Nadal coś do ciebie czuję. - Wypalił jakby nigdy nic, nawet nie zauważył jak kelnerka przyszła oraz położyła małe menu z propozycjami kawy i herbaty. 
- Ja też – wychrypiała, teraz zrozumiał czemu chowała twarz. Płakała. Aż zrobiło mu się smutno, chciał wycofać się z tej rozmowy. Wrócić do domu, o wszystkim zapomnieć, sam zaczynał mieć wątpliwości, nie chciał już niczego narzucać. Ponownie kelnerka podeszła do nich, zamówił kawę po irlandzku i herbatę porzeczkową.
Poczuł tylko delikatny dotyk na swojej dłoni, aż dreszcze przeszły po jego ciele. Nie rozumiał czasem tego co dzieje się w jego życiu. Właśnie teraz był taki moment.
- Hinata, powiesz mi co ode mnie oczekujesz? - spytał, nie potrzebował poematu, chciał tylko wiedzieć na czym stoi. Ogarnęła swoje włosy do tyłu. Teraz widział czerwone, zapłakane oczy, sięgnął do jej policzka ścierając ostatnią łzę. 
- Tego co było – odezwała się po dłuższej chwili, poczuł znów to przyjemne ciepło, zauważył nawet na jej ustach uśmiech. 
- Niech tak będzie – Hinata tylko splotła z nim palce. Znaczyło to dla niej więcej niż mogła wyrazić tym skromnym uśmiechem. Sączyli swoje napoje, nawet Kibie nie przeszkadzało, że nie widzi jej oczów, bo te tylko patrzyły wszędzie tylko nie w jego własne. Nie chciał się teraz kłócić. W sumie miało to swój urok. Taka Hinata była: milcząca i nie patrząca w oczy, za to ją właśnie kochał, była jego co teraz czuł. Nawet jej rumieńce, sprawiły, że wiedział o czym myślała. Były one o nim, czy raczej o przyszłości, która zapewne zbudują. Chwilowo musieli sobie zaufać, jednak chciał już sięgnąć do tych ust. 

Weszli do mieszkania, które kiedyś razem wynajmowali. Widział w nich nowe aranżacje. Nie przeszkadzało mu to, że Hinata urządziła go po swojemu. Sam tęsknił za tak wielkim mieszkaniem, gdyż teraz sam wynajmował tak małe, że nie mógł nikogo do niego zaprosić. Nie było nawet sensu w nim sprzątać, ponieważ musiałby po pracy wyłącznie to robić. Był na to zbyt leniwy. Hinata zatrzymała się na środku salonu i spojrzała na jego usta. On tylko przekroczył dystans jaki powstał między nimi chwycił jej brodę spoglądając w jej oczy. Nie trwało to długo bo sięgnął w końcu tych słodkich, utęsknionych ust jakie doskonale znał. Poczuł nieśmiały dotyk na swoim ciele, który wkradł się między pocałunkami, gdy sięgnął do guziczków sukienki, poczuł na swoich nadgarstkach uścisk drobnych dłoni.
- Nie tutaj – szepnęła, spoglądając nieśmiało, błagalnie w jego oczy. Wiedział, że wiele ją to kosztuje, nie musieli tego robić, jeśli tylko by tego pragnęła. Chciał ją zdobywać każdego dnia, bo wcześniej o tym zapomniał. Myślał o tym, żeby zbudować z nią inny związek niż poprzednio. Bardziej spokojny. Nie chciał wracać do początków.
W sumie pierwszy raz w swoim życiu był aż tak zakochany. 
Jakby nie dzwoniący telefon stałby tak na środku tego salonu i patrzył na nią niemo. Pochłaniając milimetr po milimetrze każdy odsłonięty skrawek skóry. 
- Tak? - odezwał się do słuchawki. - Jak to mieli wypadek?! - Już, już – mamrotał do słuchawki, Hinata tylko założyła swoje ręce na piersi, kiedy poczuła chłód.
Chciała znów poczuć go bliżej, a słysząc rozmowę oraz widząc jego smutny wyraz twarzy, wiedziała, że stało się coś strasznego... 



R.VI,cz.2 >>

2 komentarze:

  1. Dzięki za kolejną część. To opowiadanie jest dla mnie wielką zagadką. Ciekawe jak się potoczy dalej... Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy24/7/13 13:06

    Witam,
    rozdział bardzo mi się podobał, Naruto jakoś daje sobie radę w tym nowym miejscu.... och jaki ma spostrzegawczy wzrok.... zaimponował pewnie taką umiejętnością...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)