Translate

3.9.13

Rozdział VIII - Odpowiedź(cz.1)

<<  R.7,Cz.2


Chce ktoś sprawdzić??



Tokio

„Czas płynie powoli,
kiedy czeka się na odpowiedź.” Éric-Emmanuel Schmitt
Stukot maszyn odbijał się echem od pomieszczeń pracowniczych. Stłumiony dźwięk jaki powstał za drzwiami sprawiał melancholijny nastrój. Spoglądała na pewną kartkę od paru dobrych chwil, gdy usłyszała łomot do drzwi. Automatycznie poprosiła osobnika do środka.
- Przyszła nowa dostawa. Nie dam rady sam go przenieś. – Spojrzała mętnym wzrokiem na Kibę, który widząc jej wzrok chciał znów wycofać się na korytarz.
- Poproś Naruto. Dziś nie powinien mieć dużo roboty z pudełkami. – Skierowała swój wzrok na wiszący na ścianie zegar, następnie wstała, aby sprawdzić grafik. – Po za tym Kakuei będzie za jakieś pół godziny, jeśli znów nie spóźni się do pracy.

- Ach, dobrze, jakby coś to mogę jeszcze jakoś pomóc.
- On i tak śpi, a siedząc tam mam ochotę zabić wszystkich lekarzy – wymamrotała spoglądając ciągle na niego smętnym wzrokiem. Widać było teraz jak bardzo był Takeo dla niej ważny, choć słysząc jego wersję wszystko było takie sprzeczne.
- To idę po nowego i do roboty – powiedział nim wyszedł. Po jej policzkach znów popłynęły łzy. Czuła, że znów straci kogoś kogo kocha. Ledwie przeżyła śmierć Jiro, a teraz straciła wnuka i jego matkę. Miała nadzieję, że Budda będzie łaskawy oraz nie odbierze jej syna.
*
- Akamaru ty siedzisz tam, a ja wchodzę tam. – Mówiąc „tam” pokazywał leżący na podłodze koc i drzwi za którymi był Naruto. Pies opuścił ogon, jakby coś go denerwowało, ale posłusznie położył się na swoim miejscu.
Naruto tylko podniósł wzrok, a długopis wypadł mu z ręki. Zachichotał, jakby coś go rozśmieszyło, ale Kiba nie chciał tego nawet skomentować.
- Pomożesz mi? – spytał, a Naruto w tym czasie położył pudełko na półce, oparł się pośladkami o biurko patrząc prosto na niego.
- W czym?
- Towar na hale trzeba zanieść. Część także dać pracownikom. Nie powinno to długo potrwać – odrzekł widząc delikatny bałagan, ale wierzył, że Naruto nie podda się jak wcześniejsi pracownicy na jego miejscu.
- Mogę i tego spróbować… Czemu nie… - powiedział zbierając tylko pomiętoszone papierki, które przed wyjściem wyrzucił do kosza.
Akamaru widząc swojego pana podniósł się i radośnie merdał ogonkiem, jednak widząc z kim jest wybiegł schodkami na piętro. Tam też miał swoje miejsce, które uwielbiał. Kiba musiał czasem mocno mu ufać, ale dobrze, że nikt oprócz Naruto na niego nie narzekał. Inaczej musiałby zostawić go samego w domu na kilka dobrych godzin.
„Dlaczego serca biją,
papierosy się tlą,
a niektóre psy przyjemnie pachną?
Są na to odpowiedzi.
Są odpowiedzi na wszystkie pytania,
pod warunkiem, że dokładnie przyjrzymy się zagadnieniu. ” Jonathan Carroll
Oparł głowę o zimną szybę, za którą przyglądał się nowonarodzonym dzieciom. Uświadomił sobie, że nie był przy narodzeniu własnego dziecka, które teraz spokojnie spało w sali obok. Jakoś widząc leżące w łóżeczkach dzieci oraz ich rodziców poczuł, że nigdy nie da swojemu dziecku tyle szczęścia na ile zasługiwało. Obawiał się, że otoczenie wytknie kiedyś jemu, że nie wychował ją w tradycyjnej rodzinie. Takiej, której powinno dziecko znać, kształcić się i rozwijać. Sam czuł, że miłość i wychowanie jest dużo lepsze niż udawany związek w który nigdy nie chciałby wejść. Nawet namowy jego matki nie zmieniły jego światopoglądu.
Poczuł czyjąś dłoń, podniósł głowę, a widząc tylko pielęgniarkę zrozumiał, że tkwił w tej danej sytuacji zbyt długo, niż mu się wydawało.
- Czy wszystko z panem dobrze? – usłyszał piskliwy głos, a widząc na szyi pielęgniarki bliznę, zrozumiał, że dla niej mówienie mogło być utrudnione, więc powstrzymał śmiech. Nie wypadałoby się śmiać z czyjegoś nie szczęścia, które oszpeciło w taki, nie inny sposób.
- Tak. Tylko martwię się – odrzekł, ale przyjął z dłoń pielęgniarki malutki kieliszek w którym były dwie białe tabletki. Pewnie jedna na uspokojenie, zaś druga na ból głowy. Podszedł jeszcze do automatu z wodą, wrzucił monetę, po chwili popił zalegające w gardle lekarstwa.
- Każda sytuacja ma rozwiązanie – usłyszał, gdy ktoś wezwał ją do pomocy. Kiwnęła tylko głową na pożegnanie, znikając po chwili z jego oczów. Zmiął kubeczek, wyrzucił go do kosza i wszedł do Sali obok. Widząc tylko jak jego brat przysnął fotelu podszedł do łóżeczka swojej córki. Pogłaskał gorącą główkę, która zdobił mokry ręcznik. Widocznie próbowali wszystkiego, aby zniżyć jej temperaturę, która uporczywie nie chciała zejść do niższych liczb.
Usłyszał szum od strony, gdzie spał jego brat, spojrzał a ten tylko rozciągał się, jakby teraz uświadomił sobie jak spanie w fotelu jest męczące.
- Popilnujesz jej jeszcze kilka godzin? – spytał, bo musiał iść do pracy, bo nie mógł pozwolić sobie na bezpłatne wolne, chociaż korciło go, aby wykręcić numer do kierowniczki.
- Musisz? – usłyszał pytanie, co tylko wmurowało go w podłogę.
Nie, nie musiał, ale każdy jen w jego wypadku był jak kropla deszczu na zeschniętej ziemi. Spojrzał na Małą, a następnie na brata, podjął decyzję, więc liczył, że ujrzy w oczach tego starszego nutkę zrozumienia.
- Muszę. Nie zarabiam tyle co ty. – Odparł najszczerzej jak mógł, następnie wyciągnął swój telefon, który od kilku sekund grał dobrze znaną mu melodię.
- To ja wezmę wolne, a ty idź – usłyszał oraz kontynuował rozmowę kierując się do podmiejskiej kolejki.
„Są pytania, które same sobie wystarczą.
Zwłaszcza, że żadna odpowiedź
i tak by ich nie zadowoliła. ” Wiesław Myśliwski
- Gdzie byłeś? – Usłyszał męski, chropowaty głos, który nijak pocieszał go w tej chwili.
- Idę się przebrać i pomogę wam z tym towarem. – Pominął pytanie, bo nie chciał niczego komentować.
- Naruto zanieść te dwa kartony na halę, a ja w tym czasie przeniosę pozostałe do magazynu. – Odezwał się Kiba, który razem z Naruto przenieśli kartony z wielkiej ciężarówki na chodnik, która przed chwilą odjechała. Teraz musieli to zanieść do Fabryki. Nie było tego zbyt mało, dodatkowo było okropnie ciężkie i śmierdziało świeżą skórą.
- Jestem – usłyszał, po czym ujrzał w oczach Kakueia smutek, jaki zwalił na stan zdrowia Takeo. Każdy był jakiś obcy, nie obecny, w wielu oczach widział strach, że usłyszy z ust Mikoto o zwolnieniu z pracy. Tak, nie wiele brakowało, aby jedna sytuacja pociągnęła za sznurki kolejne. Każdy znał konsekwencje, co mogły doprowadzić do najgorszych scenariuszy.
Po chwili wrócił Naruto, widząc Moriego zamarł na krótką chwilę, a widząc co robi Kiba postanowił im pomóc. Choć już czuł się bardzo zmęczony noszeniem ciężarów.
- Możemy pogadać? – spytał Kakuei, gdy znaleźli się z Naruto sami. Uzumaki tylko podniósł pytająco brew, po czym uśmiechnął się, jakoś lepiej czuł się w jego obecności niż z Kibą, ponieważ chyba obawiał się za bardzo jego psa.
- Zostało jeszcze pięć kartonów, a potem idę do siebie. Możesz wpaść – wyszeptał widząc, że Kiba powoli idzie w ich kierunku.
- No, chłopcy, do pracy… Jak zobaczy was szefowa to będzie po was.
- Tak, jest panie. Czego pan sobie życzy – zażartował Naruto, a wszyscy trzej się roześmiali. Jakoś szybko uporali się z nowym towarem, więc wrócili do swoich obowiązków.
„Tak naprawdę dla żadnego problemu
nie ma po prostu dwóch odpowiedzi,
niemal zawsze znajdzie się ich przedział,
a "to zależy" jest niemal zawsze najlepszą odpowiedzią
na każde większe pytanie. ” Linus Benedict Torvalds
Ujrzał przed sobą mężczyznę o dłuższych, brązowych włosach, który przyglądał się na niego swoimi piwnymi oczami. Jakby szukając w nim odpowiedzi, na nurtujące pytania.
- O czym chciałeś ze mną rozmawiać? – spytał.
- To zależy – usłyszał, gdy ujrzał na twarzy kolegi chytry uśmieszek.
- Nie wiele mi ta odpowiedź pomogła, więc… - urwał w pół słowa, bo nie wiedział co ma zrobić. Miał tyle pudełek do sprawdzenia, a nawet zapach drugiego mężczyzny sprawiał, że jego ruchy spowalniały.
- Pójdziemy za tydzień na jakieś piwo?
- Możemy, jeśli będziemy mieli na pierwszą zmianę – odpowiedział, bo nudziło mu się spędzanie czasu albo w tym miejscu, albo z kobietami.
- Załatwię to. Nie martw się.
- Nie, nie martwię się. Dobrze, że ty nie uważasz mnie za dziwaka – uznał, chociaż dziś pamiętał, aby zakryć blizny.
- Nigdy nie oceniam ludzi po wyglądzie – odrzekł przyglądając się jego policzkom, na co Naruto spłonął rumieńcem. Czuł, że Mori się domyśla, albo z tej odległości widzi jego wypustki jakie powodowały te blizny. – Pójdę już do siebie. Ach, i powiem Hinacie, aby ci już dziś nic nie dorzucała. I tak widzę, że z tym do późnej nocy będziesz siedział. – Naruto uśmiechnął się, bo nie zawsze ktoś martwił się o niego. To było takie miłe, wręcz egoistyczne, ale dobrze się z tym czuł.
- Dobrze – odpowiedział, gdy Mori chwycił za klamkę, znikając za drzwiami. Naruto jeszcze dłuższa chwilę uśmiechał się do siebie, choć serce podpowiadało mu, że zrobi najgorszą głupotę życia, lecz bardzo tego w tej chwili potrzebował.
Bał się tylko, że będzie to wielki błąd z jego strony.
*
Postanowił dziś zrobić zakupy, jakie Karen zostawiła na jego biurku. Tłumacząc się, że musi posprzątać cały dom. Wysiadł z metra stację wcześniej, gdzie znajdował się tańszy Market. Chociaż tyle zapamiętał z wycieczki jaką zaoferowała mu Karen parę dni temu. Wyjaśniając mu, że to nie jest wcale takie trudne, a otrzymane pieniądze od Mikoto można użyć w ten, albo inny sposób. Nie wyjaśniła mu jednak, czym jest to „inne”, jedynie uśmiechnęła się promiennie. Dobrze, że umiał szybko zapamiętywać różne rzeczy. Nawet te dziwne z czego był niezmiernie dumny. Widział nad głową wiszące liczby, a ktoś głośno mówił o promocjach na dziesięciolecie sklepu. Teraz wszystko wydało mu się takie logiczne. Czuł, że wyda mniej pieniędzy niż wziął ze swojej skrytki.
Wyciągnął z kieszeni pomiętą karteczkę na której widniała lista zakupów. Przeszedł najpierw na alkohole, których w większości nie rozpoznawał, w sumie trzy czwarte sklepu było dla niego odkryciem. Dobrze, że Karen wyjaśniła mu co czym jest. Widząc na kartce artykuły od razu skojarzył do jakiego działu ma się udać. Po drodze między alejkami skusił się na promocję, choć ciągle liczył w głowie: czy starczy mu jenów.
Stanął w kolejce, która powoli przesuwała się do przodu, gdy tylko zapłacił za towar i spakował je do toreb. Wrócił na stację metra, aby dojechać bezpiecznie do ostatniej stacji jaka była w Tokio. I tak czekało go jeszcze dwadzieścia minut marszu do domu, choć torby jakie dzierżył w swoich rękach nie należały do lekkich, a po noszeniu aż takiej ilości gramów w pracy miał już serdecznie dosyć.
Czuł jak bardzo drżą mu ręce, a gdy ujrzał rozświetlony ganek, aż zrobiło mu się cieplej na sercu. Szkoda, że jak nie był dzieckiem nie mogło go coś takiego spotykać po szkole. Stanął na pierwszym schodku, który cicho chrupnął, jakby pękł. W sumie obiecał Mikoto, że pomoże jej z remontem, który nie skończył Jiro.
- Już jestem – krzyknął w głąb domu, usłyszał tylko: „ Dobrze!”, zdjął buty i skierował się do kuchni, z której wydobywało się światło.
Karen z Mikoto spoglądały na niego, a następnie Witt zabrała jego siatki, aby je rozpakować.
- Co chcesz do jedzenia? – spytała starsza kobieta, która podniosła się oczekując jego odpowiedzi.
- Jeśli to nie problem to zjadłbym Ramenu – Mikoto tylko uśmiechnęła się, bo właśnie dziś zrobiła domową wersję tej potrawy. Liczyła, że zasmakuje mu tak samo jak kupione.
- Jadłeś domowe?
- Dawno. Chętnie przypomnę sobie ten smak – odparł myjąc dłonie w zlewie, a następnie nalał sobie pomarańczowego soku do szklanki siadając na krześle przy stole.
- Już ci podaje – odparła, spoglądając pytająco na Karen, która kiwnęła głową.
- Też zjem – odparła siadając obok Naruto. Mikoto wyciągnęła trzy miski, następnie nalała parującego naparu i dorzuciła gotowane pulpety. Liczyła, że ta wersja będzie smaczna, choć sama dawno jej nie przysądzała, lecz teraz miała dla kogo. Podła jeszcze pałeczki, co by zjeść zawartość, a resztę wystarczyło wypić jak z szklanki.
- Smaczne – skomentował Naruto, który oblizał usta, obie panie na to roześmiały się. Uzumaki, jednak widział, że w oczach Mikoto tli się smutek, wprawdzie cieszyło go, że przez chwilę nie myśli o minionej tragedii.
To znaczyło dla niego więcej niż przypuszczał…


R.8, cz.2 >>

2 komentarze:

  1. Anonimowy9/9/13 20:49

    Twój blog został przez mnie nominowany, do Liebster Blog Award 2013. Więcej szczegółów znajdziesz u mnie na blogu :
    http://opowiadania-hazbear.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13/9/13 17:58

    Witam,
    rozdział bardzo mi się podobał... jak widać Naruto już w jakiś sposób zaakceptował tą sytuację w jakiej się znalazł...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)