Translate

13.9.13

Rozdział VIII - Odpowiedź(cz.2)






<<  R.VIII,Cz.1


Chce ktoś sprawdzić?


Konoha

„Dla nich jestem tylko reliktem z przeszłości
który chcą wymazać!
Więc dlaczego powinienem wciąż istnieć?
Myślałem nad tym, lecz nie mogłem znaleźć odpowiedzi.
Ale każdy potrzebuje powodu do życia.
W przeciwnym wypadku to tak samo, jakby być martwym.
- Gaara ” Masashi Kishimoto
Spotkali się na rynku, wśród kupców i małych dzieci, które bawiły się w różne gry. Gdy nagle Gaara zatrzymał się w pół kroku. Jeden z kupców wydał mu się podejrzany. Jego ruchy, wzrok, musiał coś ukrywać, bo inni radośnie go witali, tylko ten jeden był dosyć milczący. Na dodatek ukrywał coś pod lnianym kocem.
- Czy mógłbym zobaczyć twoje skarby? – spytał patrząc na ten zakryty stolik. Nara i Neji tylko stali u jego boku przyglądając się, gdy Shikamaru przypomniał sobie, że ten sam kupiec wskazał im drogę do ich kolegi.

- Boże, to on… - wymamrotał szeptem Nara, Gaara spojrzał na niego i zrozumiał wszystko, chwycił kant koca a pod nimi pokazały się grzyby.
-No, nie wiem, czy mam ciebie już zabić, czy pozwolić moim ludziom trochę się tobą zająć nim nie wrócę z Wioski Liścia – mówił formując kulę z piasku, tylko, aby nastraszyć, nie chciał się aktualnie brudzić, więc tylko chytrze się uśmiechał.
- Kazekage – głos mężczyzny załamał się, a łzy popłynęły z jego policzków. – Ja… Ja… Nie… ee… Chciałem… - Mamrotał leżąc głową w piasku. Gaara w takich chwilach żałował, że nie został w Konoha. Możliwe byłoby, że nie miałby aż takich problemów z ludźmi, jakie miał teraz.
- Ile ja rzeczy nie chce, a muszę – wyszeptał a ruchem ręki kula, która powstała rozprysła się, uderzając tylko w twarz kupca. Gaara tylko pstryknął palcami, wokół nich pojawili się strażnicy. Wskazał palcem na mężczyznę, który czując dotyk zaczął drzeć się, że to nie tak. Gaara tylko poprosił, aby go nie zabili, po za tym nie chciał go teraz słuchać. Musiał iść ratować, tych których mentalnie nazywał rodziną. Tak, Wioska Liścia była dla niego domem. Nie bał się nawet mówić, że idzie do domu. Nawet Sunagakure było dla niego tylko jakby miejscem pracy. Ciągłe obowiązki w tej Wiosce sprawiały, że miewał dni, kiedy nie spał. Cieszył się, że przez kilka godzin odpocznie od nadmiaru powinności jaka spoczywała na jego ramionach.
- Zabiłbym go… A nie dał żyć… - Mówił Hyuuga, który widać było jak na dłoni, że nie zrozumiał podstawy Gaary, choć sam nie użył własnej chakry.
- Mogłeś, ale chciałbym wydobyć z niego prawdę – odezwał się Gaara, kiedy biegli do Konohy, aby ratować tych, którzy jeszcze przeżyli epidemię.
- I co to zmieni? Uratuję tych, którzy zginęli, Gaara? Wyjśnij mi to! – Wrzasnął w jego kierunku, a ten tylko spiorunował go wzrokiem. Zwykle wydawał mu się on dużo spokojniejszy. Musiał mocno przeżyć Wojnę i teraz to zatrucie, chociaż samego jego to nie dotyczyło. Nadal żył, miał się dobrze, widać, jednak było, że brakuję mu tych co zginęli.
- Neji, opanuj się! To co się stało, nie powróci! Żyj dniem dzisiejszym! – Odezwał się Nara, a Gaara uśmiechnął się do nich ze zrozumieniem.
- Przepraszam. Masz rację. Nie chciałem nikogo atakować – wymamrotał przyśpieszając kroku. Chciał już być w Wiosce, a głównie pogadać z pewną dziewczyną o różowych włosach. Tęsknił za jej obecnością, poważną miną, gdy zajmowała się pacjentami. Może czasem nie wychodziła jej jakaś technika, ale znała się na wszystkim, co jego samego bardzo imponowało.
***
W tle było widać Wzgórze, aż poczuł mocniejsze bicie serca. Wspomnienia zaatakowały w obrazy tego co widział i słyszał, choć po części czuł się winny. Nie musiał robić tych gorszych rzeczy pod czas Wojny. Czuł, że nie każdy będzie zachwycony jego widokiem. Wyczuwał też, że coś się wydarzyło.
Weszli do Wioski, starsi owszem krzywo patrzyli się na Gaare, dzieci jednak były zachwycone jego wzrokiem i włosami, a kobiety spoglądały w jednym kierunku mówiąc coś do siebie.
- Wróciliśmy – Odezwał się Nara, który też wyczuł niepokój, który sprawił na jego ciele dreszcze, co było dosyć specyficzne. Neji czując blisko Namiot, bez słowa udał się w tamtym kierunku, zostawiając Shikimaru i Gaare samych sobie.
- Czy masz wrażenie... czegoś złego? – spytał Gaara, a Nara tylko pokiwał głową, weszli do Ichiraku Ramen. Pustka oraz zepsuty bar, aż boleśnie przypomniały im o minionych miesiącach. Nawet nie skupili uwagi, gdzie weszli, po prostu coś silniejszego kierowało nimi, aby się schować.
- Muszę to miejsce naprawić oraz poprosić Kurenai, aby przejęła stery w tym punkcie – wymamrotał Nara, przejeżdżając palcem po blacie, który był bardzo brudny, aż było widać ślad jaki na nim zostawił.
- Chodźmy na budowę – zarządził Gaara, nie pozostało im nic innego jak to zrobić.
Gaara szedł obok Shikamaru, spoglądał na Wioskę i zmianach w niej. Tylko Szkoła była jak dawniej, lśniła swoją potęgą, która od lat sprawiała w nim strach. Był ciekawe czy miejsca treningowe były jednakowe. W sumie najbardziej uszkodzone zostały domy mieszkających tutaj shinobi. Jakby to wszyscy byli winni tego kim są oraz w jakiej sprawie zginęli. Mimo tego ilu ludzi przeżyło, to podobna ilość wylała swoją krew, aby zapanował spokój.
- Gaara! – usłyszał głos i podniósł głowę, którą od kilku chwil utkwił w ziemi, myśląc o tym i o tamtym, najchętniej wróciłby już do Sunagakure.
- Witam – odezwał się, czując narastająco gulę w gardle, nie spodziewał się jednak, że jego dawni przyjaciele zaczną go przytulać, jakby wstał z martwych. – No, starczy już… - Westchnął czując co rusz przyciskające ciało do swojego, aż czuł, że ktoś go przewróci. Kątem oka ujrzał na skale Saia, która kreślił coś na kartce, jakoś przez chwilę przykuło go jego smutne oczy.
- Zjesz coś? – spytała Yuuki, która właśnie przyszła z wielkim garnkiem.
- Zaniosę najpierw Sakurze leki, ale mogę wam nawet coś pomóc.
- Glina nam potrzebna – zaśmiał się Rock Lee, który nakładał sobie gulaszu.
- Wolę piasek, niż glinę, ale mogę spróbować – odpowiedział Gaara, ale nie czekając na odpowiedź skierował swoje kroki do Namiotu.
Czuł, że to w tej chwili jest najważniejsze.
„Dla odpowiedzi, której sformułować się nie da,
nie da się także sformułować pytania. ” Ludwig Wittgenstein
- Jak to Dźwięcioogniasty? – wrzasnął Nara, któremu ze strachu, aż nogi się ugięły.
- Nic nam nie zrobi – odezwał Danzo, który usłyszawszy w szkole, że przybył jakiś chłopak o czerwonych włosach od razu zdał sobie sprawę o kim mowa.
- Jak NIE ZROBI?!
- Uchiha go uspokoił i tak wygląda na osłabionego – odpowiedział zachowując spokój, jakby nie był Hokage to Nara był chętny go uderzyć za to co właśnie powiedział. Ścisnął nerwowo dłonie, pieronując go nerwowo wzrokiem.
- Wiesz doskonale, że my nie mamy tego czegoś co oni mają. Nie obawiasz się, że cała nasza praca pójdzie na marne? – pytał zaostrzonym głosem, a chodziło mu tylko tyle, że dużo czasu poświęcili na to, aby odbudować Wioskę.
- Kurama bardzo słucha się swojego Jinchūriki i właśnie klanu Uchiha, od zawsze tak było, co wiesz... I trudno mnie samemu integrować w to co się dzieje. Myślałem w nocy co mógłbym w tej sytuacji zrobić, ale poważnie mówiąc jestem bezradny.
- Też to wiem, ale jakoś źle mi z tym, że on jest tak blisko nas – wymamrotał biorąc na swoje ramiona zepsute drewno, aby przerzucić go na stos, który wieczorem mieli podpalić.
- Miejmy nadzieję, że z czasem wszystko wróci do normy.
Po chwili ujrzeli Chizuko, który wołał Danzo do Namiotu, jakby stał się cud, aż Nara postanowił z nimi pójść. Biegli mijając innych shinobi, a wchodząc do Namiotu mijali uzdrowionych ludzi. W środku było coraz mniej chorych, a Sakura aż płakała ze szczęścia.
- Udało się! – krzyknęła w ich kierunku, a Gaara i Neji podawali napar z Solis Fungus. Sakura tylko oceniała, czy chory może już wrócić do domu. Niektórzy przez epidemie stracili jakiś narząd, albo byli nadal osłabieni, ale nadawali się, aby wrócić do Wioski; do swoich domów, czy szkoły, bądź na budowę.
- Jeśli wszystko w porządku to ja wracam do Szkoły – odezwał się Danzo, który po chwili opuścił Namiot.
Shikamaru tylko przysiadł się obok Sakury spoglądając na swoich przyjaciół. Zauważył, że co rusz Neji spogląda na Sakurę z podziwem oraz tym czymś co tylko mógł się domyślić w danym momencie. Sam pragnął porozmawiać z Ino i Hanabi, choć nie cieszyło go to tak, jak patrzenie młodego Hyuugi na Haruno.
„Życie mężczyzny kręci się zawsze wokół jednej,
jedynej kobiety,
w której zawierają się wszystkie kobiety świata,
szczyt wszelkich tajemnic
i klucz do wszystkich odpowiedzi. ” Arturo Pérez-Reverte
Ci, którzy musieli zostać w Namiocie kładli się spać, a reszta odeszła do domu. Sakura dolała tylko wody do garnka, a potem miała wrócić do swojego domu. Mogła na noc zostawić kogoś mniej doświadczonego. Nawet Manami, jakby chciała przyuczyć się w praktyce na to co los ją przygotowywał. Przekazała jej, aby za dwie godziny poszła spać, ale czuwając czy ktoś nie będzie wzywać pomocy. Liczyła, że rano będzie musiała iść do szkoły. Jednak sama potrzebowała odpoczynku. Lecz czuła, że z nadmiaru emocji będzie jeszcze długo leżała nim zamknie oczy oraz odpłynie do krainy snu.
Nie spodziewała się, że obok Namiotu będzie siedział Neji. Podeszła spokojnym krokiem ku niemu. Wstał otrzepując spodnie z ziemi, następnie otrzepał dłonie o siebie, potem podniósł dłoń, aby schować różowy kosmyk za ucho. Jakby było jasno, zapewne ujrzałby rumieniec na twarzy swojej przyjaciółki. Była dla niego całym światem, choć nie wiedział czy te uczucia były podobne. Wątpił w to wszystko, pragnął wrócić do domu, tylko coś trzymało go, żeby stać naprzeciwko niej spoglądając coraz bardziej nieśmiało na jej twarz, która uśmiechała się promiennie w jego stronę.
- Jesteś głodny? – spytała mimo, że oboje wiedzieli jak bardzo marną jest kucharką. Jedno zastanowiło Hyuuge fakt, że tym przekonał się jak bardzo jest dla niej ważny. Martwiła się o niego, co było dobrym znakiem do zrobienia kolejnego kroku.
Nachylił się bardziej jej, a potem złożył delikatny pocałunek na jej zamkniętych ustach, odsunąwszy się od jej ciepłego ciała ujrzał zaskoczenie. Liczył na uderzenie w twarz, bądź w tors, jednak nic z tych rzeczy nie poczuł. Sakura tylko spojrzała jeszcze na jego usta, ale chwyciła jego dłoń kierując ich do jej domu.
- Wolę, gdy mówisz – odezwał się, zwykle słyszał jej głos, a teraz zapadła grobowa cisza, jakby obydwoje czytali sobie w myślach, co nie byłoby prawdą, bo nie posiadali takich zdolności.
- Dla ciebie nie muszę mówić, bo wiesz o mnie wszystko – wymamrotała trzymając nadal jego dłoń, choć teraz splecioną między ich palcami.
- To racja, ale podoba mi się twój głos.
- I co ci się jeszcze we mnie podoba? – spytała odważając się spojrzeć na jego twarz, która teraz spoglądała na jej całą sylwetkę. Aż zarumieniła się znowu na ten drobny gest. Musiała się opanować, ponieważ zachowywała się tak nie codziennie, aż zrobiło jej się głupio.
- Charakter, aparycja; powaga, gdy zajmujesz się chorymi; twój uśmiech, gdy wyjdzie ci poprawnie technika; uwielbiam spoglądać na ciebie, gdy rozmawiasz z innymi, bo wtedy widzę twój zapał. – Sakura, aż zatrzymała się, otwierając buzię z niedowierzania, puściła jego rękę. Neji tylko przystanął naprzeciwko niej, żeby móc bardziej ją podziwiać. Nigdy nie zastanawiała się co robi, w danym momencie. To było urocze, jeśli ktoś z marszu umiał o tym opowiedzieć. – Wszystko w porządku, Sakura? – spytał, widząc jej skoncentrowaną twarz, poczuł się chwilowo winny. Nie musiał jej tego wszystkiego mówić.
- Och, tak… Proszę nie mów już więcej mi o takich rzeczach.
- Ale to prawda.
- Właśnie, dlatego, że jest to prawda jest mi trudno coś takiego słyszeć – odezwała się z naburmuszeniem, jakby ktoś zrobił coś złego. Nie, nic tutaj nie miało powodów, aby wywoływać gniew.
Dobrze, że po chwili znaleźli się w jej domu. Zaparzyła herbatę, gdy kładła na stolik filiżanki, ujrzała na futonie śpiącego przyjaciela. Zastanowiła się chwilę ile mógł spać i uznała, że nie wiele. Postanowiła go nie budzić, więc przykryła go kocem. Gdy wypiła herbatę spoglądając na niego poszła się umyć oraz spać do swojej sypialni. Nie chciała rano źle wyglądać i tak czekało ją jutro dużo pracy. Jaką mimo wszystko kochała, poświęcała jej każdą wolną chwilę, by rozwijać wszelkie zdolność. Pragnęła nigdy nie poddać się temu jakie miała przeznaczenie. Nawet w stosunku do tego co miało się wydarzyć…



R. IX, cz.1 >>

2 komentarze:

  1. Witam :)
    Zgłosiłaś się do wywiadu do Samanthy Fikcyjnej. Niestety ale ona zrezygnowała z współpracy to zostałaś przydzielona do innej autorki, która przeprowadzi z tobą wywiad. Mam nadzieje, że to nie jest problem.

    Pozdrawiam
    Hana-chan

    http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy26/9/13 13:41

    Hej,
    rozdział jest rewelacyjny, całe szczęście, że udało się opanować tą chorobę, i teraz wracają mieszkańcy do zdrowia... Neji czekał na Sakurę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)