Translate

13.11.13

Rozdział X - Początek(cz.1)


<<  R.IX,Cz.2





Wersja Sprawdzona. 

**


„Na początku było nic.
I rzekł Bóg: „Niechaj sta­nie się światłość”
i da­lej nic nie było,
tyl­ko te­raz można to zobaczyć. ” Terry Pratchett



 Trzy dni później… 

Trząsł się ze zimna, czuł się coraz gorzej, a świat wokół niego odpowiadał jego nastrojowi. Wiele budynków uszkodziło się w wyniku tego trzęsienia ziemi.  Niektóre konstrukcje nadawały się jedynie do posprzątania, gdyż nie zostało z nich zupełnie nic. Kichnął wtulając się bardziej w poduszkę. Robiło się coraz widniej. Nie przespał tej nocy, chociaż położył się do łóżka ledwie po dziesiątej wieczór.
Przypomniał sobie wieczór, który miło spędził z Karen oglądając film, gdy nagle poczuł się słabo. Słyszał pytanie, czy wszystko z nim dobrze, ale chciał tylko położyć się spać, jednak nawet tego nie mógł, więc leżał, myślał, wspominał. Dawno nie czuł się aż tak fatalnie jak teraz. Był cały mokry, słaby. Próbował nawet wstać po wodę, gdy tylko był przy schodach wrócił się do swojego pokoju.

Chciał zmienić pościel, lecz nie wiedział, gdzie szukać świeżej, więc chwiejnym krokiem udał się do pokoju Karen. Zapukał dwa razy, otworzyła mu blondynka z zaspanymi oczami, które przecierała dłońmi. 
- Co się stało? – spytała przykładając dłoń do jego czoła. – Masz gorączkę – wymamrotała chwytając jego dłoń i kierując do łazienki.
- Dasz mi świeżą pościel? – spytał, a Karen tylko wyciągnęła apteczkę, żeby znaleźć coś na zbicie gorączki, przy okazji, znalazła i położyła na półce krople do nosa.
- Zmienię tę pościel. A tobie proponuję prysznic. – Uśmiechnęła się zostawiając go w łazience. Naruto podszedł do szafki wziął w garść tabletki, wahał się, czy w ogóle je zarzyć, ale gdy kaszlnął po raz kolejny, przełknął je popijając wodą z butelki, którą przyniosła Karen. Obawiał się, że obudzą Mikoto, która teraz żyła chorobą syna.
Strumień wody spływał po jego plecach, czoło przyłożył do zimnych płytek. Mógł tak stać, gdyby nie usłyszał przytłumionego głosu za drzwiami. Zakręcił kurek, owinął biodra ręcznikiem, bo nie planował się myć, a ubranie, jakie miał nie nadawało się już nawet do włożenia. Nacisnął klamkę, widział jak przyjaciółka spogląda na jego ciało, ale widząc, że jednak wszystko jest dobrze, skierowała się do swojego pokoju.
Ubrał świeżą piżamę, postanowił dziś nigdzie nie iść. Miał nadzieję, że jego plan się uda. W sumie po lekach czuł się o wiele lepiej, że w końcu zasnął.
„Każdy prze­cież początek to tyl­ko ciąg dal­szy,
a księga zdarzeń zaw­sze ot­warta w połowie. ”
W. Szymborska
Zapach pieczonego boczku rozniósł się po domu. Karen weszła do kuchni uśmiechnięta, głównie dlatego, że dziś poczuję coś ze swoich rejonów. Lubiła tłuste jedzenie i nie kryła się z tym. Domyśliła się, że dziś będzie jajecznica z boczkiem, którą pewnego dnia nauczyła robić Mikoto. Pani domu zauważając ją wstawiła jeszcze wodę, podeszła do kredensu domyślając się, że Karen zażyczy sobie kawy.
- Którą? – spytała, nasypując sobie do zaparzacza sypanej, czarnej herbaty, następnie zalała wrzącą wodą. Spojrzała na drzwi czekając na Naruto. Karen zauważyła ten gest domyślając się, że ten dziś w ogóle może się nie pokazać.
- Sypaną. Dwie łyżeczki. – Wstała do lodówki po mleko, nalała do szklanki, potem je schowała, wzięła kubek do stołu czekając na śniadanie. Mikoto tylko podała jej tostowy, przypieczony chleb oraz masło na metalowym spodku wraz z nożem. – On jest chory – wymruczała, Yumini nie rozumiejąc, o kogo jej chodzi zajęła się przekładaniem na talerze jajecznicy. – No, Naruto – dokończyła zdanie, a wtedy też  dostała swoją porcję.
- Bardzo? – spytała. W sumie myślała o swoim synie, Kibie i Hinacie, niż o nich, choć to ich teraz gościła pod swoim dachem. Czuła, że jest obecnie mało gościnna. Musiała jeszcze pójść nakarmić konie, przypominając sobie, iż pasza dla nich powoli się kończy.
- Wydaję mi się, że tęskni za domem. Ale przejdzie mu – powiedziała pewnym głosem, gdy wzięła pierwszy kęs potrawy, aż zamruczała z przyjemności.
- Ty zaś na początku dużo mdlałaś.
- No, dawne czasy, ale ja chociaż wiedziałam gdzie lecę – rozmyślała swoją decyzję, ale nie żałowała. Nawet przypomniała sobie ile czasu, nerwów ją to kosztowało nim w końcu zapisała się na kurs, żeby nauczyć się japońskiego. Co i tak okazało się z praktyką czymś zupełnie innym od teorii.
- Czy podwieźć cię pod fabrykę? – spytała Yumini, gdyż musiała zajrzeć do syna, aż obawiała się najgorszych wieści od lekarza. Czasem myślała, czy walka o niego ma jakiś sens. Samej było trudno jej patrzeć na tak spokojną, uśpioną twarz, obok zaś stały medyczne sprzęty, które trzymały go przy życiu.
- Prosiłabym o to – odrzekła zjadając resztki swojego śniadania.- Zajrzę tylko do Naruto i możemy jechać – odrzekła kładąc swoje naczynia do zlewu. Po drodze zrobiła jeszcze herbatę dla chłopaka.
- To ja jeszcze zajrzę do koni, a może potem też i do Naruto. Mamy jeszcze chwilę czasu, choć bez Kiby to pewnie będzie trudno na magazynie.
- Oj, damy radę, nie pierwszy i nie ostatni raz – odpowiedziała biorąc kubek. Wyszła po schodach do pokoju, którym kiedyś spał Takeo. Nie chciała budzić przyjaciela, ale widocznie sam dźwięk, jaki musiała wydawać stopami oraz dźwięk naciskanej klamki go rozbudził.
Zauważyła jedynie czubek blond fryzury. Jakby postać schowała się pod kołdrą przed całym złym światem. Uciekała daleko od rzeczywistości w jakiej się znalazła. Znała doskonale to uczucie. Postawiła kubek na stoliku, a wtedy Naruto wychylił się spoglądając na nią błękitnymi tęczówkami.
- Cześć. Nie chciałam cię obudzić. – Powiedziała chcąc już pójść. Jednak widząc pogrążone oczy, czerwony nos, spierzchnięte usta oraz blade policzki, coś ją powstrzymywało od tego ruchu. Nie widzialna nić przesuwała ją bliżej, więc usiadła na brzegu łóżka w jego nogach.
- Nie spałem – wychrypiał, siadając, żeby napić się jeszcze ciepłej herbaty. – Głowa strasznie mnie boli, a za cztery dni miałem iść z Kakuei do klubu.
- W piątek?  Może ci przyjdzie do tego czasu. Najwyżej damy ci większą dawkę leków. – Jej obiecujący głos rozlał nadzieję na jego sercu. Czuł, że może mu się udać nie odrzucić tej propozycji, która go kusiła.
- Tak. Dzięki. – Odstawił kubek na stolik nocny, położył głowę na poduszkę, aż poczuł ulgę.
- Chcesz coś jeść? – spytała, wiedząc, że jeszcze chwilę czasu ma, a jakoś wcześniej o tym nie pomyślała.
- Mogłabyś mi zrobić to coś z mlekiem. To coś, co mi ostatnio dałaś. Chyba na nic więcej nie mam ochoty – wymamrotał zamykający oczy, był zmęczony, niewyspany, zaczął być głodny, po chwili wstał, żeby pójść do łazienki. Kręciło mu się w głowie, ale po chwili wrócił do pokoju, widząc na stoliku świeżą herbatę, miskę oraz kieliszek, w którym były leki. Zauważył też opartą kartkę o lampkę.
„ Postaram się wrócić jak najszybciej, ale zajrzę jeszcze do Tekeo oraz zrobię zakupy. Napisz mi sms'a, jeśli masz na coś ochotę. K.”
Jedząc myślał nad tym, co by chciał, po czym napisał szybko wiadomość. Położył się ponownie do łóżka, a po chwili zasnął.
„Ten jest naj­szczęśliw­szy z ludzi,
kto ko­niec życia
umie po­wiązać z je­go początkiem. ”
Johann Wolfgang Goethe
Kiba wyszedł po dwóch dniach ze szpitala, więc teraz tylko leżał na kanapie. Hinata postanowiła, że chociaż ona pójdzie do pracy, gdyż czuła się lepiej. W sumie jakby Kiba nie zrobił z siebie schronu dla niej, ochraniając ją przed walącym się Marketem. Nie złamałby przy tym nogi w trzech miejscach, czy też nie skręcił kolana oraz nie zwichnąłby lewej ręki. Pewnie mógłby udać się teraz do pracy, za którą tęsknił. Z nudów aż oglądał sport, który w zwykłe dni go nudził. Nie mógł uwierzyć, że siła Richtera była aż taka wysoka. Od dawna w Japonii fale sejsmiczne nie wywołały takich strat. Owszem liczyli się, że raz na miesiąc delikatnie poruszają się meble, czasem jakaś książka spadnie, ale nie żeby cały budynek runął jak domek z kart. Takie wydarzenia zdarzały się wyjątkowo rzadko.
Usłyszał jak jego dziewczyna otwiera drzwi. Widząc go w takim stanie podeszła do niego trzymając w ręku reklamówki, z ramienia spadała jej torebka. Nachyliła się nad nim i pocałowała. Kiba obawiał się, że może trzymać coś, co może się potłuc, więc pozwolił jej odejść do kuchni, gdzie usłyszał wyciągane garnki i talerze, a po chwili poczuł zapach smażonej cebuli. Nie mógł wytrzymać, wiedział, że ręka nadal go boli, ale musiał się jakoś ruszać. Wziął kule, powoli skierował się w kierunku kuchni.
- Nie powinieneś jeszcze ich używać – skierowała swoje słowa odnośnie kul, ale Kiba tylko usiadł na krześle i przypatrywał się jej związanym włosom oraz jak nachyla się nad garnkiem, co rusz dodając jakieś potrawy czy mięso.
- Jak było w pracy? – spytał, żeby zagadać, jakoś patrzenie cały dzień w telewizor było bardzo nużące, odwykł od takiego trybu życia. Chociaż jak był uczniem, albo bezrobotnym, jakoś tego nie odczuwał. Może, dlatego, że oprócz siedzeniem plackiem przed pudełkiem, także sprzątał, gotował, czy też chodził pobiegać.
- Czym mniej rąk do pomocy, tym ciężej. Dobrze, że coraz mniej mamy zamówień. Czuć w powietrzu, że Mikoto nas zwolni… Firma splajtuje… I ciekawe za co utrzymamy swoje mieszkanie?
- Sprzedamy nasze mieszkania, a za tę forsę kupimy jakąś małą kawalerkę. A ja mogę robić coś bardziej fizycznego od stania przy maszynie. Damy radę, kochanie. – Starał się pocieszać, Hinata w tym czasie, postawiła dwa kubki z herbatą, nadal pilnując obiadu, co by się nie spalił. Nie chciałaby go zawieść pod żadnym względem. Nie po to go odzyskała, żeby stracić. Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, ich spojrzenia skrzyżowały się, patrzyli na siebie, Kiba ujrzał siniaki, ale był z siebie dumny, przynajmniej jeje żadna kość nie pękła.
- Niech będzie – odrzekła, wsypując ryż do garnka z solną wodą. Wyłączyła drugi garnek, przykrywając go szklaną pokrywką, miała jakieś piętnaście minut, żeby pogadać ze swoim chłopakiem.
- Nie martw się na zapas. Co będzie to będzie. Ważne, że chciałaś do mnie wrócić. Tęskniłem za tobą.
- Nawet nie chce sobie wyobrażać ile miałeś kobiet w czasie naszej rozłąki. – Spojrzała się na kubek, skupiła na nim wzrok, smutniejąc z każdą chwilą, gdy poczuła na swoim ręku ten dotyk, który sprawiał, że rumieniła się.
- Tyle ile po pijaku. Nawet nie pamiętam tego. Wybacz, ale chyba z miłości do ciebie oszalałem.
- Weź nie słódź, bo wiem, że życie to nie film – odparła wstając, żeby pomieszać ryż, wyciągnęła jeszcze cedzak stawiając go w zlewie.
- Wiem – odpowiedział, gdy usłyszeli telefon, Hinata wyszła po niego, wróciła podając słuchawkę Kibie.
Akamaru akurat wyszedł z ukrycia, jakoś wcześniej nie zwrócił uwagi, że przybył ktoś do mieszkania. Szczeknął radośnie, skoczył obok swojego pana, kładąc mordę na jego kolanach. Hinata wyszła tylko przygotować im obiad, nalała psu wody do miski, następnie gdy niosła talerze ta mała biała bestia niemalże ją przewróciła.
- Zjemy i pójdę, chyba, co nie? Czy nadal się boi? – spytała konsumując obiad, który nie był wcale skomplikowany, jeśli zrobienie tradycyjnego, japońskiego obiadu graniczy z cudem to nie powinna zaglądać do garnków.
- Myślę, że odespał to. Ucieszy się, akurat ładna pogoda jest… Szkoda, że sam nie mogę jeszcze z nim wyjść – wymruczał, pogłaskał go, widząc jego minę, która wyrażała: „ale bym to zjadł”, jednak nie skusiła właściciela do dania mu, choć trochę do spróbowania. Po chwili Hinata umyła naczynia, wzięła smycz i wyszła z psem.

R.X,cz.2 >>

17 komentarzy:

  1. Cieszę się z kolejnej części opowiadania. Mam nadzieję, że w tym tomie Naru wróci do siebie, lub przynajmniej Sasuke dotrze do rzeczywistości, w której żyje Blondyn. Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam!
    Jestem Chi Yosei z "Wywiadów..." . Ponieważ Samantha odeszła, zostałaś przeniesiona do mnie. Prosiłabym jednak o umieszczenie naszego linku bądź buttonu na blogu oraz o podanie maila, gdyż nie posiadam GG.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Błędy, błędy, błędy. Beta musiałaby tutaj praktycznie cały tekst zmienić, pojedyncze zdania masz poprawne. Leży w nich gramatyka, składnia, a na dodatek robisz błędy czysto językowe. Przecinki - sama je wstawiasz czy robi to za ciebie word? Weź wyłącz tę gównianą autokorektę, bo w ten sposób spieprzysz każdy tekst.
    Oto kilka przykładów błędów:

    "po dziesiątej wieczór." - po dziesiątej WIECZOREM. Nie wieczór. Słowo "wieczór" się odmienia.

    "Czuł się, aż cały mokry" - po co to "aż" i w ogóle jeżeli już "aż" to dlaczego PRZECINEK przed nim? Przed aż nie stawiamy przecinka jeżeli jest to zdanie współrzędnie złożone.

    "coś od gorączki" - od gorączki można majaczyć. Lek jest NA gorączkę.

    "ubranie jakie miał nie nadawały się do ubrania." - Jedzenie jakie miał, nie nadawało się do jedzenia. Powtórzenia są okropne. Poza tym w co zamierzał ubrać te ubrania? Brakowało przecinka takoż. Ubranie jakie miał, nie nadawało się do założenia. Jedzenie jakie miał, nie nadawało się do spożycia. Masz tragicznie mały zasób słownictwa...

    "Ubrał świeżą piżamę" - w co ją ubrał? Czasownik zwrotny "się" powinien tutaj zaistnieć.

    "Taki od ruch" - albo "taki, ot - ruch", bo ruch był niewielki, albo "odruch". Odruchy są kontrolowane i niekontrolowane, ale ich pisownię trzeba mieć na smyczy.

    Poziom tekstu nadal średni. Wszystko przez błędy językowe. Nie możesz zwalać wszystkiego na ewentualną betę. Musisz nauczyć się sama pisać poprawnie. I nie gwiazdorz, że "przy książce pracuje nie tylko autor". Bardzo mi przykro to pisać i cię wyprowadzać z błędu, ale zaczyna się od autora. Twoje błędy są rażące. Żadne wydawnictwo nie zgodziłoby się na wydanie czegoś, czego korekta pochłonęłaby masę czasu. Bach. Wyobrażenia rozwiane?

    Pozdrawiam.

    Claps.

    To ja jeszcze do koni zajrzę, a może też do Naruto.

    Chyba na nic, więcej nie mam ochoty

    Zjemy i pójdę, chyba co nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniało mi się o tych trzech błędach wyżej.
      "To ja jeszcze do koni zajrzę, a może też do Naruto." - gratuluję priorytetów.

      "Chyba na nic, więcej nie mam ochoty" - a ten przecinek w jakim celu?

      "Zjemy i pójdę, chyba co nie" - ponawiam powyższe pytanie.

      Smutne trochę...

      Usuń
    2. "Krytykować - to znaczy dowieść autorowi, że nie robi tego tak, jakbym ja to zrobił, gdybym potrafił." K.Capek
      A3

      Usuń
    3. Prawdopodobnie jesteś samą autorką. Cóż. Jeżeli nie umiesz przyjąć krytyki to po co piszesz? Hah. Trudno. Dalej strzelaj tekstami, że nie jesteś alfą i omegą, a przy KSIĄŻCE pracuje nie tylko autor. To nie jest książka, po pierwsze. Po drugie, ja nie chcę pisać tego lepiej. Robisz błędy językowe, nie poprawiam twoich pomysłów. Wisi mi to. Pokazuję błędy językowe. Możesz się z tego uczyć, ale wolisz chyba rozpaczać, że ktoś ci powiedział, że masz te błędy i pokazał, że można je tak poprawić.
      Żal mi ciebie.

      Usuń
    4. PS: A cytat, który zapodałaś jest nielogiczny. Nie muszę pisać, żeby widzieć błędy w tekście. Piszesz? Publikujesz w publicznej domenie? Licz się z tym, że ktoś wytknie ci to, co jest złe. SZTUKĄ JEST CZERPAĆ Z TEGO NAUKĘ, moja droga.

      Claps.

      Usuń
  4. Mam konto to po co miałabym pisać jako anonim. Widzę, że mocno ubolewasz nad tym, co przeczytałaś, ale jeśli tak bardzo przeszkadza ci ten blog to zgłoś go Administracji. A piat, może usuną, jak grozili Sakue za pewien tekst. Myślisz, że nie domyślam się skąd możesz być, a jeśli się mylę to przepraszam. Mam gdzieś twoje zdanie, ponieważ jak widzę, wiele osób tutaj mnie obserwuję, poza tym dziękuję za wykazanie błędów, którymi zajmę się za chwilę, bo mam inne życie niż pisanie... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, jestem facetem, więc trochę nie trafiłaś. Po drugie, ja nie zamierzałem nigdzie na ciebie donosić, chyba trochę przeceniasz moje intencje. A tak poza tym... to dlaczego miałbym to gdzieś zgłaszać? Administracja zajmuje się plagiatami, a nie blogami fandomowymi o ile nie są to blogi fandomowe Anne Rice, bo to jest zabronione prawem autorskim przez samą pisarkę.

      To, że cię obserwują nie znaczy, że nie masz błędów. Jak już powiedziałem, sztuką jest coś z tego wyciągnąć. Bardzo mnie cieszy, że je poprawisz.

      Claps.

      Usuń
    2. A mnie krytyka powinna czegoś uczyć, więc dlatego chcę usiąść do tego tekstu i przejrzeć go od strony technicznej. Chociaż przyznaję, że sama wiem jak ciężko mi było wymyślić to część, bo czasem jest taki moment, że chciałoby się przeskoczyć fabułę do tego co się myśli od dawna. Przepraszam, że tak bardzo ciebie oburzyłam. I przepraszam, że z twojej wypowiedzi nie wywnioskowałam twojej płci. Oj, jak bardzo czasem, bym chciała być Bogiem, aby nie robić błędów jak człowiek. Szkoda, że niestety jestem tym drugim. Ciekawa jestem twojej opinii o pozostałych moich opowiadaniach, lecz może lepiej, skupię się nad tym, które daje mi największą satysfakcję.

      Usuń
    3. Z mojej wypowiedzi nie można było wywnioskować płci, ale ty też nie powinnaś zakładać od razu, że jestem dziewczyną. I nie oburzyłaś mnie, po prostu śmiać mi się chce z płaczliwych i rozpaczliwych wypowiedzi. Tekst ma się bronić sam. U ciebie historia ma sens, ale błędy psują przyjemność z czytania.

      Claps.

      Usuń
    4. Nie lubię kłócić się na blogu. Uważam, że już wiele napisałeś, żeby teraz zakończyć to właśnie w tym miejscu. Wiem, że nie jestem idealna, a wiele godzin poświęconym na jedną część nikt mi nie zwróci. Nadal będę prowadziła wojnę z rodzicami, żeby znaleźć czas na to, co kocham, a co według ciebie nie ma najmniejszej racji bytu. Dobrze, że wiem, kim jestem oraz czego wymagam od siebie. Zaś błędy można poprawić to tylko jeden z elementów opowiadań. Chcę się rozwijać, więc każda krytykę biorę bardzo poważnie. Historia opowiadań jest fabułą. Zauważyłam, że chętnie ją przeczytałeś, dlatego bo ci się to podobało, jednak miałeś oko do tego w czym jestem słaba, albo zmęczona, ponieważ znajduję czas na Worda - większości nocą. Może to jest mój błąd, bo umysł najlepiej pracuję dniem, jednakże mam swoje obowiązki, które nikt za mnie nie zrobi. Jeśli nadal się nie zgadzasz to może lepiej pogadajmy gdzieś indziej? Może tam dasz mi więcej rad... Hmm.

      Usuń
  5. Nie wiem, gdzie mielibyśmy rozmawiać. Nie mam facebooka, nie uznaję tego syfu. Twoim betareaderem także nie będę - czas mi na to nie pozwala.
    To, że piszesz w nocy, bo w dzień nie możesz nie usprawiedliwia tego, że przed oddaniem tekstu do przeczytania wrzucasz go do folderu na jeden-dwa dni i dopiero bierzesz się do poprawek na świeżo. Czytelnicy poczekają, serio.

    Claps.

    OdpowiedzUsuń
  6. BTW... Nawet w twojej odpowiedzi na mój poprzedni komentarz zrobiłaś kilka błędów. Jeżeli nasz kraj ma mieć takich pisarzy, to ja już chyba wolę analfabetów. Popatrz:
    "jednakże mam swoje obowiązki, które nikt za mnie nie zrobi" - brak związku zgody. Obowiązki, KTÓRYCH nikt za mnie nie zrobi.
    Jak już mówiłem, historia jest ciekawa, ale pod względem technicznym praktycznie w ogóle się nie rozwijasz.

    Claps.

    OdpowiedzUsuń
  7. "następnie niosąc talerze o mało biała bestia nie przewróciłaby jej" - kto niósł talerze? Hinata czy bestia będąca psem? Ech. Składnia. Imiesłowy przysłówkowe współczesne to okrutne kochanki w zdaniach z dwoma podmiotami, nie?

    Claps.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam to po raz kolejny i normalnie nie mogę. Ty naprawdę nie widzisz tego, jak bardzo masz problem z przecinkami? Patrz:
    "Starał się pocieszać, Hinata w tym czasie, postawiła dwa kubki z herbatą"
    "Może, dlatego, że oprócz siedzeniem plackiem przed pudełkiem"
    Już nie wspomnę o tym, że używasz błędnych słów i związków składniowych.

    Claps.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    nawet nie wiesz jak się cieszę z nowego rozdziału tej historii.. Hinata i Kiba razem bardzo cieszę się z tego, że próbują od nowa być razem... Ciekawi mnie jak to dalej poprowadzisz....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)