Translate

4.3.14

Rozdział XII - Samotność (cz.1)

<<  R.XI,cz.2



Proszę o komentarze.


"Samotność to taka straszna trwoga,
ogarnia mnie,
przenika mnie. " R. Riedel
Cisza jaka panowała w metrze, sprawiała wrażenie zatrzymania. Stacje zmieniały się, wchodzili ludzi, wychodzili. Zostało jeszcze pięć postojów do końca. Czuł jak wnętrzności chcą wydostać się na zewnątrz. Dobrze, że miał bilet tygodniowy. Wybiegł na stację, kręciło mu się w głowie, dostrzegł kątem oka kosz na śmieci. Nachylił się słysząc czyjś krzyk, wybiegł na zewnątrz, nocne, zarazem chłodne powietrze sprawiło w nim wulkan emocji.
Zadrżał, następnie upadł na ziemię, zwymiotował na spodnie. Teraz poczuł się na tyle dobrze, że zachciało mu się jeść.
Dostrzegł budkę z hot-dogami.
Czuł, że ten posiłek też zwrócił. Wszedł na stację metra, żeby dojechać do domu. Gdy wyrzucał papierek, zwymiotował ponownie - tym razem - do kosza. 
Coś nie dało mu spokoju.
Ten ktoś leżał na ławce i mamrotał. Naruto podszedł bliżej niego.
Zbladł oraz poruszał ustami, jak ryba bez wody.
"Samotność.
Czasami to okropne uczucie
skłania człowieka do zrobienia
czegoś głupiego." N.Kirino
Dwa dni wcześniej, obudził się na polanie, szum ludzi i maszyn, brzęczał w jego uszach. Był przerażony, kiedy poczuł coś ciepłego, mokrego na swoich spodniach. Nie pachniało to zbyt dobrze. Ujrzał biegające dookoła psy i dzieci. Uświadomił sobie, że musi wyglądać komicznie w tym stroju.
Miał cel: był nim Naruto. Nigdy nie pomylił się, jak podczas pewnej kłótni. Nie, to raczej, była... ochrona. 
Chciał go bronić przed samym sobą. Nie chciał, aby wszedł w część jego historii, która mogła skończyć się dla niego źle. Naruto nie mógł nawet zrozumieć tej idei, ponieważ nie chciał mu o tym powiedzieć.
Następnego dnia po prostu zniknął, a jego serce zaczęło bić inaczej. Ciszej. Samotniej. Szukał pocieszenia w kimś, kto był dla niego nikim.Wzrokiem szukał tylko tych błękitnych tęczówek, jakie stały się częścią jego snu na jawie.
Zniszczył siebie, skoro musiał aż tak brutalnie skłamać. Nie chciał tej kłótni, nie pragnął go stracić. W sumie, nie obiecywali sobie zbyt wiele, jednakże każdy gest zaczął uzależniać. Nawet zabawy z czakrą, potyczki z bratem, samym sobą, pomoc w budowie Wioski, były jakby plastrem, który nakładał na siebie, żeby mniej bolało.
Pojawienie się Kuramy było ożywieniem każdej jego komórki. Sprawieniem, tego że znów zapragnął być sobą.
Być Uchiha Sasuke, tym który wrócił, nie bał się ponieść konsekwencji oraz wywalczył nowe zaufanie, choć nie było to łatwe.
Dlatego, dzięki Dziewięcioogniastemu, postanowił odnaleźć swojego przyjaciela.

- Naruto?! - szepnął, i trzymał blisko siebie pudełko, nie mógł uwierzyć, że portal wysłał go w to samo miejsce. Czytał, że może być z tym różnie. Widać, że los chciał, aby wyjaśnili sobie wszystko.
- Co... ty... ty... tu robisz! - wrzasnął, słyszał, że metro zatrzymuję się, ale nie ruszał się z miejsca. Dobrze, że była już noc. Dwa ostatnie odjazdy, miały być, w przeciągu jednej godziny. 
- Wysłuchaj mnie - kaszlnął, nie czuł się dobrze, przetarł dodatkowo rękawem nos. Nie robiłby tego w normalnych warunkach.- Ja musiałem cię odnaleźć. Wrócimy do domu. Znam drogę. - Wstał, ale czuł, że nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Usiadł z powrotem, widział kątem oka, że Naruto wziął pudełko.
- Czy to Kyuubi? - spytał, miał taki sztywny język od tego alkoholu, wydawało mu się, że nawet mówi inaczej.
- Dobry jesteś w te klocki - prychnął, spróbował jeszcze raz wstać.
Naruto zalała fala wspomnień, odłożył pudełko na ławkę, pchnął Sasuke na ścianę, walnął go w szczękę, ten w obronie chwycił jego koszulkę. Nie rozumiał tego nagłego ataku. Rozumiał, że mieli wiele do wyjaśnienia. Widział, że obaj czują się źle, i to z dwóch różnych przyczyn.
- Nie, nie... Nie mogłeś po prosić kogoś innego, aby po mnie przyszedł? - syknął do niego, zabierając pudełko, i podchodząc do tablicy informacyjnej. 
Chciał sprawdzić: ile ma czasu do następnego odjazdu.
- Jak wyobrażał byś sobie, jakby po ciebie przykładowo przyszła Ino? Albo Sakura? Myślisz, że ludzie mają czas, aby iść po Uzamakiego? Jakby tak było, to nie siedziałbyś tu nawet jednego dnia, Młotku! - warknął do niego, podchodząc bliżej, Naruto widząc kątem oka jego obecność odepchnął go, ponieważ nie chciał go wyczuwać. Robiło mu się wtedy gorzej od tych wszystkich nagromadzonych uczuć.
- Jasne, bo nic nie robiłem pod czas Wojen, i nic mi się nie należy! - przymknął usta, nie chciał znów sprzeczać się, musiał go stąd wziąć, a nie rozpoczynać nowe kłótnie. Sasuke tylko głośniej na to warknął. 
- No, jasne, bo zabicie każdego członka mojej rodziny to też nic nie robienie! - podbiegł do niego i przewrócił się z nim na podłogę, walnął go w buzię, następnie zaczął nerwowo uderzać w jego tors. Poczuł tylko dłonie drugiego chłopaka, które go zepchnęły z jego ciała.
- Nie zbliżaj się do mnie. Proszę cię. Daj mi przestrzeń. - Spojrzał błagalnie w jego oczy. Dobrze, że pudełko nie otwarło się od upadku na podłogę. Naruto już słyszał nadjeżdżającą kolejkę. - Zabiorę cię gdzieś. Chodź. - Uchiha tylko spojrzał na niego, nie wiedząc, co zrobić, ale nie chciał tutaj już spać. 

"Każda samotność jest jedyna w swoim rodzaju
 i niepodobna do pozostałych,
bo za każdą kryją się
odmienne powody." F. Miralles
Szedł znanym sobie kierunku, widział już w oddali biały domek, a także czuł się dziwnie, z powodu prowadzenia tam Sasuke. Chociaż znał go od dziecka, to zastanawiał się, jak powie dziewczynom: kim jest. Spojrzał na niego - wyglądał fatalnie - jakoś mało kiedy widział go aż tak brudnego i chorego. Było to dla niego dosyć nowym doświadczeniem, gdyż raczej doświadczał oddzielnie tych dwóch rzeczy.
- Co to? - usłyszał dosyć głupie pytanie, ale Naruto pamiętał własne początki życia w Tokio.
- Mieszkam tutaj. Chodź.
- Nie wygląda źle.
Naruto uśmiechnął się na te słowa. Weszli do środka, zdjęli buty, oprowadził go, jak Mikoto z Karen pierwszego dnia, co teraz sobie przypomniał. Czuł się tutaj dobrze, ale jednak najlepiej jest w własnym domu, za którym bardzo tęsknił.
Zachowywali do siebie dystans, nie chcieli pośpieszać jeden drugiego, jeżeli rozmowa nadal tkwiła w powietrzu, nie liczyli obecnie na nic więcej. Naruto otwarł ostatnie drzwi, za którymi była nie wielka łazienka.
Uchiha nic nie mówiąc, czuł tylko brudne, przylepiające się do ciała ubrania, zaczął się rozbierać. Uzumaki spojrzał na niego błagalnie, ażeby tego nie robił. Wiedział doskonale, że ten się go nie posłucha. Lubił mu dokuczać, i wzajemnie się tym obdarowywali. Naruto nie chcąc patrzyć na jego cudowne ciało, zaczął mu wlewać gorącej wody do wanny. Wlał migdałowego olejku, gdy znów poczuł nudności. Dobrze, że obok był kibel. Wymieszał jeszcze wodę, na powierzchni powstała piana, poczuł delikatny dotyk, odsunął się jak oparzony, następnie zakrył usta, czując zbierające się wymioty. 
- Przepraszam - wymamrotał, kiedy skończył zwracać alkohol, opłukał usta zimną wodą, potem opuścił klapkę i usiadł. Nie miał siły wyjść, nie musiał tego zrobić, choć chciał.
- Za co?
- Mogłem wyjść do drugiej łazienki.
- Tylko?
- Rano pogadamy o wszystkim - prosił go całym sobą, nie chciał już myśleć, chciał spać, lecz musiał wziąć prysznic, jednak miał trochę godności i chciał poczekać.
- Nie myjesz się?
- Nie mogę.
- Boisz się?
- Też.
- Nie musisz. Znam ciebie. - Uchiha spojrzał wymownie na jego spodnie. Oblizał usta, pokazując mu dokładnie o czym myśli. - I nie myśl, że... mi o TO w tobie chodzi.
Te słowa go zaskoczyły.
Czuł się samotnie, bo nie mógł być dla niego wszystkim. Zwykle kłótnie opierały się właśnie na tym, chociaż różne miały tematy. Teraz słysząc takie słowa, nie rozumiał niczego, nie wyczuwał tego, jak kiedyś. Przygryzł dolną wargę, spuścił wzrok na swoje dłonie, którymi zaczął się bawić.
- Jeśli tak... to... czemu bawiłeś się z innymi? 
- Byś mógł poczuć, że możesz mnie stracić.
- To jakaś "uchihowska" zabawa. Wszyscy w twojej rodzinie są tacy...trudni? - Przypomniał sobie jak Itachi będąc z Deidarą, podrywał go, aby ten drugi go uderzył.Itachi lubił czuć cierpienie, a kochanek dawał mu wiadomo jaki ból, który był dla niego za mało atrakcyjny. Lubił coś mocniejszego, czego nie mógł mieć w tym związku. Potem Deidara zmarł, i zrozumiał jak bardzo go kochał. 
- Poza tym nie umawialiśmy się na nic więcej...
- Wiem - Naruto podał mu ręcznik, ten owinął się w pasie oraz wyszedł za blondynem do jego sypialni. - Nie śpisz tutaj, dam tylko ubrania i pokaże ci twój pokój.
- Czemu? - spytał nie dowierzając mu, ani w jednym calu, że powiedział to na poważnie. Rozumiał jego złość, ale jak  śmiał teraz mówić coś takiego. Naruto powinien to wiedzieć, że czuł bijącą od niego samotność, gdyż sam czuł się samotnie. 
- Daj mi czas. Proszę.
- Nie ma sprawy. - Nie pasowało mu to, ale chciał iść na kompromis. - Zjadłbym coś.
- Pokażę ci pokój, drogę do kuchni, ale najpierw się ubierz.W tym czasie ogarnę się do snu oraz tutaj wrócę, ty do siebie - przypomniał mu, widział smutek, jednak nie chciał pokazać, że się łamie pod wpływem jego mimiki.
- Dobrze - usłyszał, gdy Sasuke zaczął się po prostu przebierać, Naruto zaczął na to śmiać się. Mało, kiedy cieszył się z jego powodu, ale widział, że samotność ma swoje plusy.
"Wariuje się wyłącznie z samotności.
Póki jest przy tobie ktoś,
kto widzi to, co ty,
 słyszy to, co ty,
nie postradasz zmysłów." A. Nin
Minął się z nim w okolicach schodów. Stał jeszcze chwilę upewniając się, czy pójdzie do pokoju, w jakim miał spać. Nie spojrzał na niego, nacisnął na klamkę i zniknął. Naruto westchnął, miał mętlik w głowie, ale wszedł do siebie. Zatrzasnął drzwi, przebrał się w piżamę, potem położył się do łóżka. Nie wiedział, czy nie pójść do Sasuke. Przekręcił się na bok, a blask księżyca oświetlał jego osłoniętą nogę. Pomyślał jeszcze chwilę o nim, przy okazji o Konoha.
To pozwoliło mu zasnąć.

Rano obudziły go głosy, jakie dochodziły z dołu. Możliwe, że Karen, albo Mikoto, wróciły już do domu. Otwarł oczy, a światło poranka oślepiło go. Uświadomił sobie w jednej sekundzie o swoim gościu. Zerwał się z łóżka, minął się z Karen, oraz wszedł do małego pokoju z futonem, szafką i telewizorem na ścianie. Czuł za sobą Karen, którą zainteresowało jego niecodzienne zachowanie.
- Kto to? - spytała, czuł, że nie wie co zrobić, na dodatek Sasuke spoglądał na niego wzrokiem: Ciekawe, co powiesz, Młotku. Spojrzał na dziewczynę, potem na chłopaka, chciał uciec, być tak mało odpowiedzialny, lecz wpadł na pewien pomysł.
- Przeglądałem twój komputer, a ten pan szukał domu. Może zostać? - spytał jakby Uchiha był psem, zwykłym psem. Ten aż wstał, chwiejnym krokiem do nich podszedł, gdyż stali nadal w progu.
- Czy wyglądam ci na zwierzątko? - warknął, Karen też zrozumiała to krótkie przesłanie, przede wszystkim powinien ją poinformować o takiej możliwości. I tak wszystko zależałoby od Mikoto.
- No, nie. Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. - Witt pokręciła głową, potem poszła do siebie. Musiała to przemyśleć, poza tym śpieszyło jej się do pracy.
- Co ty robisz?
- Kryje nas? - odpowiedział pytaniem, spojrzał na Sasuke, który nie mając sił stać, usiadł na futonie, oparł się o ścianę. Wyglądał jak siedem nieszczęść. - Dobrze się czujesz? - Podszedł do niego, przyłożył dłoń do czoła, nie wyglądało to dobrze. Wiedział, że czakry mają minimalnie, co trzeba byłoby wykorzystać na powrót. Mógł w sumie wyczerpać swoją, bo miał Kyuubiego tuż obok, ale nie chciał siebie osłabić.
- To miejsce zabiera mi sił, lecz jakoś nie śpieszy mi się do domu.
- Nigdy ci nie było śpieszno do Liścia.
- Znowu czepiasz się szczegółów.
- Wcale, że nie...
- Tak, tak.
Naruto nie chcąc się kłócić, wyszedł tylko po jedzenie i leki dla Sasuke. Widział, że znosił pobyt tutaj gorzej niż on sam. Obawiał się, że to mogło przedłużyć ich przebywanie tutaj, musieli poza tym znaleźć portal, który nie wiadomo gdzie był, a co za tym szło niepokoił się, że mogą tutaj zostać na zawsze. 

Wszedł do kuchni, nastawił wodę na herbatę, gdy Karen weszła do środka. Widział, że nie spała zbyt długo, dzisiejszej nocy, w sumie on sam też nie wyspał się.
- Przystojniaczek - prychnęła, wsypując do swojego kubka kawy i cukru. Następnie otwarła lodówkę, wyciągnęła półmisek z wędliną oraz z chlebaka już lekko czerstwy chleb. 
- Ja? On? - spytał wlewając do zaparzacza wodę, następnie przelał do szklanek, resztkę odstawił na blat.
- No, wy... Ciekawi mnie skąd takiego "kąska" wyrwałeś. - Słysząc określenie, jakim raczyła określić Uchihę, lekko się zaczerwienił. Spojrzał na nią ostrzegawczo, zastanawiając się, czy nie domyśla się prawdy, której nikomu tutaj nie mówił.
Wyciągnął talerzyk, potem ułożył na nim kromki, na nich wędlinę. Karen podała mu też tacę, domyślając, że gość tutaj nie zejdzie.
- Mówiłem ci, że bawiłem się twoim komputerem. Dobrze, że mnie nauczyłaś, czym to coś jest, za co bardzo ci dziękuję. - Potarł dłonią z zdenerwowania nos, następnie odwrócił się, wziął do rąk tace, chciał już stąd iść, poza tym musiał zaraz pójść do Fabryki, mimo to chciał pogadać z szatynem, który czuł się z każdą minutą coraz słabiej. 
Po drodze wszedł do łazienki, otwarł szafkę, znalazł w niej leki, które sam brał. Położył je na tacy, gdy wszedł do pokoju, ujrzał, że chłopak śpi. 
Położył tacę na podłodze, usiadł obok niego, chociaż był obrócony plecami. Wsunął dłoń pod jego koszulkę, wiedział o tym jak bardzo nie lubi być dotykanym. Raczej chodziło tutaj o jego charakter. Przejechał po twardym, umięśnionym brzuchu, następnie musnął sutka, którym chwilę się pobawił, nim nie poczuł bólu w swoim nadgarstku. Syknął, spojrzał na drugiego chłopaka, który nadal trzymał jego dłoń. Widział w nim złość, nie chciał aż tak go wkurzyć. Czasem po prostu go nie rozumiał, teraz było podobnie, ale mimo to podobała mu się ta agresywność.
- Czy to normalne atakując śpiącego?
- Za bardzo kusiłeś mnie, żebym przeszedł obojętnie obok ciebie.
Sasuke prychnął dostrzegając za nim jedzenie. Naruto widząc, że nie patrzy na niego, wychylił się po tace, że mu podać, ten po krótkiej chwili - zaczął jeść. Dobrze, że zrobił ich więcej, wziął drugi kubek, i usiadł obok niego. Miło było znów zjeść wspólnie śniadanie, chociaż słyszał, że Karen już wychodzi i poczeka na niego w pracy.
- Wychodzisz? - spytał, Uzumaki tylko pokiwał głową, jakoś nie chciało mu się iść, o dziwo Sasuke to wiedział, ponieważ za dobrze go znał, żeby tego nie zrozumieć. - Nie chce ci się - wymamrotał, widząc potwierdzającą minę.
- Wolałabym zająć się tobą, albo Liskiem, niż tam iść, ale będę może za pięć godzin. Powiem Karen, że idę po zakupy, bo lodówka pusta, czy coś.
- Nie tłumacz się. Ja pewnie będę spał. Strasznie kręci mi się w głowie.
- Okej.
Spojrzał się na niego, Sasuke pocałował go w policzek, ten zarumienił się, wziął tace z brudnymi naczyniami.
Serce znów biło, niczym jak za dawnych czasów, aż chciał do niego wrócić, wycałować każdy skrawek, nie zważając na jego zdrowie, które w tej chwili było kruche jak rozbita szklanka. 
Przystanął w połowie schodów, pokręcił przecząco głowę, ale nie zawrócił.
Wstawił brudne naczynia do zmywarki. Chwilę się zamyślił. Z kolei wyszedł do pracy. 
Ciągle myślał o tym, że za kilka dni wróci do domu.





R.XII,cz.2

3 komentarze:

  1. Numery rozdziałów proszę podawać tak jak zostało napisane w zakładce "Nowe Rozdziały": cyfrą arabską.
    Następnym razem rozdział nie zostanie dodany.

    Pozdrawiam, Avia Tinar - Spis FanFiction o Naruto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy10/3/14 11:32

    Witam,
    muszę powiedzieć, że rozdział jest fantastyczny... pojawił się już Sasuke i jak widać bardzo ciężko znosi to wszystko... lisek zamknięty w pudełku...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały rozdział
    ogólnie motyw pisania i styl jest swietny :)
    pozdrawiam cieplo i zyczę duzo weny :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)