Translate

26.3.14

Rozdział XII - Samotność (cz.2)

<<  R.XII,Cz.1








"Kiedy sięgniesz pamięcią wstecz,
widzisz, jak wiele z naszego życia
zmarnowaliśmy w samotności.
Każdemu potrzebni są przyjaciele."
Vincent van Gogh
Wspomnienia migotały w jego głowie, jak maleńkie gwiazdy na nocnym niebie. Szum maszyn za ścianą, zdawał się być jakiś przyciszony. Odłożył kolejne pudełko, następnie oparł się o krzesło, spoglądając kątem oka na stertę nie sprawdzonych kartonów. Jakoś nie chciało mu się tego wykonywać, gdyż wszystko  robił dziś zwolnionym tempie, co sprawiało, że nie czuł się zbyt dobrze.



Poczuł nagle nasilający się ból głowy, gdy przymknął oczy. Obraz rozmazał się pod jego powiekami, aby zastąpić to wizją Wioski. To odczucie było tak namacalne, że zdał sobie sprawę, iż patrzy na siebie, ale na dużo młodszego. Naruto miał tutaj z dziesięć, a może już dwanaście lat. Sam już nie pamiętał tego wydarzenia, więc skupił się na tym, co obecnie widział. Zdał sobie sprawę, że jest to trening z Kakashim, przed tym, jak tętniące tutaj życie, następnego dnia ucichło. Zaczęła się krwawa walka, krzyk i płacz; strach o kolejny dzień. 
Czuł chłód, jakby powietrze zamarzało, przewrócił się o kamień, kiedy wstawał ujrzał, że jest w innym miejscu. Nie, nie było tutaj nikogo. Była jedynie przerażająca ciemność, i słychać było kapanie wody. Nikt nic nie mówił, ani nic nie wydawało dźwięków, jedynie woda. Cały dygotał z nerwów, gdy ktoś wszedł do środka. Poczuł szarpnięcie na swoim ramieniu, jakie wywołało w nim niemy krzyk. Nim otwarł oczy poczuł przerażającą samotność o jakiej już zdążył zapomnieć.
Samotność, która towarzyszyła mu więcej razy, niż komukolwiek z Konohy. Co mocno odczuł, jakby przybycie Sasuke otwarło zamknięte drzwi, i pokazało co się za nimi znajduję. Za wiele czasu spędzili oddzielnie, nie mógł, jakoś zrozumieć swoich pokręconych myśli, jakie nie dawały mu dziś spokoju.
- Nie śpij! Pracuj! - usłyszał śmiech Karen, otwarł oczy, nie był zadowolony z przerywania mu tej chwili relaksu, której w sumie nie planował. Samo wyszło. Nadal czuł metaliczny posmak w ustach, dlatego przypomniał sobie o obietnicy z rana.
- No, nie śpię. Nie widzisz, ile zrobiłem... - wskazał na kartony, które znajdowały się bliżej drzwi, aby było łatwiej zabrać na magazyn. - Czy mogę się urwać? Zrobiłbym zakupy. Zjadłabyś coś? - spytał, przyglądając się skoncentrowanej minie Witt.
- Widzę, widzę. Jak się pośpieszysz, to obiecuję, że niczego więcej ci nie damy - wydęła usta, robiąc rybią minkę, następnie cmoknęła w powietrzu i wyszła słysząc swoje imię. 
Naruto zmotywowało jej obietnica, dlatego już nie skupiał się nad tym, jak aktualnie się czuję, ani na tym dziwnym snem. 

Od wyjścia z Fabryki, czuł że wydarzy się coś złego, więc bardzo denerwował się, nawet próbował odgonił tą myśl wchodząc do metra, które popędziło w kierunku marketu, a ruch za oknem był bardzo kojący. 
Nim wszedł do działu spożywczego, wszedł do butiku z ciuchami, nie chciał zbyt wiele kupować, a tym bardziej mierzyć, ponieważ w tej chwili nie myślał o sobie. W sumie cieszyło go, że Sasuke był podobnego wzrostu, lecz liczył się z tym, że ten może czuć się w jego ubraniach źle. 
Kupił jakieś neutralnego koloru bluzki, swetry i dwie pary spodni. Dobrze, że dostał premię do wypłaty, którą mógł wydać, jak chciał. Postanowił jeszcze pójść po jakieś buty, nic jednak nie wpadło mu w oko, dlatego wyciągnął kartkę z zakupami, jaką dostał od Karen. Nie zdziwiło go, że wypisała rzeczy, które swoje ważą, wobec tego nie mógł przyśpieszyć kroku, aby być szybciej w domu.
Kiedy wypełnił wózek towarem, jaki zasugerowała Witt, przystanął, żeby spojrzeć na tabliczki, na których widniały napisy działów. Musiał kupić coś słodkiego oraz owoce. Miał taką nie odpartą chęć, coś takiego zjeść, z powodu tego jak się czuł,zwykle tak miał, i nie chciał tego zmieniać. 
Spojrzał ostatni raz na kartkę, na wózek, na sklep, potem udał się do kasy, gdzie bez problemu pani dała mu paragon. Postanowił ostatni kawałek trasy przejechać autobusem miejskim, ponieważ nie doszedłby z tym wszystkim do metra.
Wiedział też, że autobus podjedzie bliżej, niż kolejka. 

Położył siatki na stół, nastawił czajnik, następnie zaczął wyciągać towar ze sklepu na swoje miejsce. Poczuł w pewnej chwili ruch, spojrzał w kierunku drzwi, gdzie stał oparty o framugi - Sasuke, nie wyglądał nadal dobrze, ale lepiej niż te parę godzin temu...
- Herbaty? - spytał, sam dziwiąc sobie, że odkładają "to" rozmowę na jeszcze późniejszą, może tak było lepiej dla niego. 
- Poproszę - odparł siadając na krześle, unikając go, co sprawiło, jeszcze gorszy nastrój u Naruto. Przygryzł dolną wargę, aby tylko nie krzyczeć, całe to zajście grało na jego nerwach. Wiedział, też że za kilkanaście minut Karen przyjdzie do domu po kilka rzeczy, gdyż znów z kimś się umówiła na noc.
- Milcz, bądź wyjdź - rzucił do niego, kładąc przed nim filiżankę z herbatą, spojrzał ostro w jego oczy. Sasuke tylko spojrzał na zawartość szklanki, i tak im zeszło, aż nie pojawiła się Witt. 

"Każdy powinien mieć kogoś,
z kim mógłby szczerze pomówić,
bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny,
czasami czuje się bar­dzo samotny. " E. Hemingway

Weszła do kuchni widząc chłopaków, którzy siedzieli, jakby przynajmniej szykowali się na ostatnią drogę. Nie znała tego szatyna, ale patrząc na Naruto; pierwszy raz nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Jak tam? - rzuciła, siadając na blacie, delikatnie podrygiwała stopą. Zauważyła, że nieznajomy ominął ich bez słowa, i wyszedł.
- Wybacz nie mam ochoty na rozmowę - wymruczał spoglądając na drzwi za którymi zniknął Sasuke. Chciał za nim pójść, ale wiedział, że to byłaby lekka przesada.
- Stało się coś?
- Nie. Nie wiem - odpowiedział szczerze, na ile tylko potrafił, wiedział że nie oszuka ją tak łatwo, przeciwieństwie do Uchihy, z którego można było czytać, jak w otwartej księdze. 
- Nie zmuszę cię do niczego - wymamrotała podchodząc do lodówki. - Zjem coś, a następnie spadam na randkę. 
- Bardziej chodzi o to, że tego nie zrozumiesz.
- A może?
- I tak ci tego nie powiem, więc może lepiej pochwal się, gdzie wychodzisz.
- Umówiłam się z kimś na portalu randkowym. I... Jest ode mnie dwadzieścia centymetrów wyższy, ma śmieszną brodę, a jego oczy są takie tajemnicze.
I mówiła jeszcze chwilę, gdy usłyszeli hałas.
- Sprawdzę - odezwał się, wiedząc, że jeśli Sasuke użył mocy, to Karen nie może tego zauważyć. 
- Ja pójdę zobaczyć do koni i idę na miasto.

Nie śpieszył się, nie chciał z nim rozmawiać, widzieć go, a domyślał się, że znów śpi. Był strasznie blady, nie rozumiał tego, gdyż sam po tylu dniach czuł się dużo lepiej. 

Wszedł do pokoju z futonem, zauważył leżącą, potłuczoną doniczkę, nie było tutaj osoby, której poszukiwał. Usłyszał szum wody, wszedł do małej, przytulnej łazienki. Zauważył w nich Sasuke, opłukiwał zakrwawioną dłoń, wywołało to w nim falę niepokoju.
- Co ty robisz?! - wrzasnął, cały trząsł się z nerwów, martwił się, że mógł zrobić sobie coś złego, oraz miał rację, oparł się plecami o drzwi, czekał cierpliwie, aż ten znajdzie swojej głowie odpowiednie słowa, jakie nie przychodziły mu zbyt łatwo.
- To nie tak jak myślisz...
- Może w końcu porozmawiamy? Chyba, że nie masz sił?!
- Nie! Nie mamy chyba o czym mówić, Naruto!
Chciał wyjść stąd, posiedzieć z daleka od niego, od tego miejsca. Czuł, że nie wytrzyma, chociaż to on był tutaj winnym. Podszedł do niego, pchnął go delikatnie, aby przesunął się w bok. Uzumaki, jednak nie był głupi. Chwycił go za ramię, nie mógł mu pozwolić wyjść z świeżą raną.
- Daj owinę ci rękę i sobie idź - powiedział to tak bezbarwnym głosem, iż Sasuke odczuwał od niego bijącą lodowatość. 
Wyciągnął rękę, czując opuszki palców drugiego chłopaka, czuł jak robi mu się ciepło na dnie brzucha. Przygryzł dolną wargę, powoli ten dotyk znikał, zaś na jego miejscu odczuwał materiał.
Wyciągnął drugą dłoń do jego policzka, ale to było dla blondyna zbyt wiele. Naruto odepchnął go dłońmi i wybiegł z łazienki. Sasuke wyszedł tylko do swojego tymczasowego pokoju. Czuł się na tyle osłabiony, że pragnął jedynie spać.
Nie miał siły, chwilowo, aby składać w całość swoje rozbite serce.

"Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni,
niż leżąc w łóżku,
z naszymi tajemnicami
i wewnętrznym głosem,
którym żegnamy
lub przeklinamy mijający dzień." J. Carroll

Biegł w stronę wzgórza, nie chciał iść do świątyni, pragnął zatrzymać się w  pewnym miejscu. Spragniony samotności, jakiej tak bardzo się lękał, minął się z Karen, nie zatrzymywała go, nie wiedząc pewnie, czemu jego zachowanie jest takie, a nie inne.
Upadł na ziemię, miękkość trawy, jej zapach, sprawił że spojrzał na niebo, na którym powoli błękit zamieniał się na typowy pomarańcz. Zdał sobie sprawę, że jeśli nie ruszy stąd w przeciągu pół godziny, to tutaj zostanie na całą noc.
Rozpłakał się, co sprawiło, że po chwili zasnął. 
*
Nasłuchiwał odgłosów, wiedział że z Naruto stało się coś złego. Nie znał tego miejsca, nie mógł niczego zrobić, jego wnętrzności skręcały się, jak ciasno owinięty szal przy szyi. Dusił się z tej bezradności, z tych uczuć, sam był sobie winny. Usłyszał szum, ktoś wszedł do domu. Liczył, iż jest to blondyn. Zdziwiło go pukanie do drzwi, które po chwili uchyliły się wpuszczając za sobą światło, i tę dziewczynę, która tutaj mieszkała.
- Widziałeś Naruto? – spytała zmartwionym głosem, jego serce zaczęło bić inaczej. Czuł, że stracił go - w taki inny, głupi sposób, nie wiedział już, co o tym wszystkim ma myśleć.
Nie wiedział, co powiedzieć, żadne wymyślone zdanie nie miało w sobie sensu. Poza tym, myślał o tym, ile ona wie o nim, o nich, co takiego mógł jej powiedzieć Uzumaki, mając czasem tak malutki rozum.
- Nie wrócił – odrzekł, zakrywając dłońmi oczy, gdyż Karen zapaliła światło. – Widziałaś go przez chwilę. Na podwórzu.
- I nie przyszedł? Co się stało? – pytała roztrzęsionym głosem, Sasuke postanowił go znaleźć, nie wiedział dokładnie: jak to zrobi, lecz czuł, że jeśli nie teraz... to nigdy. Zaczynał przyzwyczajać się do tego, iż sprzeczki robiły więcej szkód, niż zwykłe unikanie siebie.
- Nie. Chodźmy go znaleźć. – Naciągnął spodnie, zarzucił sweter, spojrzał na wystraszoną dziewczynę, która sama nie wiedziała, co ma zrobić. – Chodź!
- Jest środek nocy. Nie znajdziemy go.
- Weź światło i przejdziemy się tu, i tam, musi być gdzieś nie daleko… - Odparł kierując się na dół, nie zważając już na to, jak kiepski był to pomysł.

Weszli do stajni, punktowe światło, dawało im więcej światła, niż te dwie latarki, oprócz koni nie słyszeli nic więcej. Nikt nie leżał owinięty zwierzęcym kocem,w skrzyniach, ani szafach nie było Naruto, nawet próba wołania jego imienia wypadła negatywnie.
- Nie ma go tu…
Sasuke spojrzał na nią, spekulował, że jest gdzieś nie daleko. Czuł przenikliwe zimno, zawroty głowy, jednak pragnął iść dalej. Spojrzał na towarzyszkę, ta nie wyglądała zbyt dobrze, jej zmartwienie było tak wyraźne, że miał ochotę zedrzeć gardło, aby usłyszeć odpowiedź, że jest tutaj, i poczuć jego lęk, jaki czasem bardziej go motywował, niż ciężka praca.

Wyszli na zewnątrz, wiatr silniej zaczął wiać, Karen skierowała się w kierunku wzgórze, Sasuke wątpił w to, żeby tam iść, ale zaczął jej po prostu ufać.
- Czy to dobry pomysł? – spytał.
Nie usłyszał odpowiedzi.
Poczuł pod nogami kamienie, które delikatnie spadały w dół, robiąc przy tym hałasu. W pewnym momencie poczuł czyjąś obecność, nie wiedział - kto tam jest, ale odwrócił się w prawo, by skierować światło w dół...
Po chwili dołączyła do niego Karen, aby dowiedzieć się, co go zatrzymało, aż z przerażenia opuściła latarkę na ziemię, zaś Sasuke ukucnął...




R.XIII,Cz.1  >>

3 komentarze:

  1. świetny!
    kocham twoje rozdziały ! pomimo tego że widziałam jeden odcinek naruto :3
    życzę weny ;* buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba Twoja twórczość. Mimo tego, że nie orientuję się w Naruto to lubię to czytać. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy30/4/14 12:48

    Witam,
    jak można w takim momencie przerwać? Naruto zaczyna sobie przypominać wydarzenia z przeszłości, zachowanie Sasuke bardzo boli...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)