Translate

11.7.14

Rozdział XV - Obowiązki (cz.2)

<<  R.XV, Cz.1








„In­styn­kt wska­zuje nam obo­wiązki,
in­te­ligen­cja zaś dos­tar­cza pre­tek­stów,
by uchy­lać się od nich. ” Marcel Proust

Trzask roztłuczonego szkła towarzyszył mu od wyjścia ze szpitala. Ciągle słyszał ten dźwięk, lecz nie umiał przypomnieć sobie niczego, co by wskazywało na ten fakt. Jego matka milczała jak zaklęta, nie chciała przyznać się, że wie, co jest tego przyczyną. Mikoto po prostu nie umiała mu powiedzieć, że stracił żonę i dziecko w wypadku samochodowym, zaś sam był bliski, żeby umrzeć. Tłumiła wszelkie emocje, czekając, aż sam sobie przypomni ten dzień.
Urna z prochami stała w domu rodzinnym. Pani Yumini nie obawiała się, że to spowoduje powrót wspomnień, tych bolesnych, jakie mogły zburzyć całą relację z jej synem.

- Mamo? – Usłyszała już nie pierwszy raz tego dnia, akurat w tym samym czasie, w radiu wspomnieli o jej fabryce. Spojrzała w jego oczy, nawet tego nie pamiętał, co spowodowało, że pragnęła krzyczeć. Czuła się tak samotnie, jak nigdy wcześniej, zaś w głębi siebie przeżywała za niego minioną tragedię.

- Tak? – Spytała, spoglądając za niego, na drzwi do kuchni. Chciała, choć tam skryć się, żeby przeczekać ten ciężki czas.
- Zastanawiam się nad tym, kim byłem, co robiłem, czy kogoś miałem.
Nie patrzyła mu w oczy, gdyż znała odpowiedzi, których nie chciała jeszcze wspominać. Niepewność sprawiała, że miała siłę trwać w tej chorej iluzji, jaką wytworzyła, i zastanawiała się, czy tylko ona nie chciała wspominać o jego rodzinie. Nawet po imprezie, na której niczego się nie dowiedział. Była wręcz dumna, że ma jeszcze tyle siły, by wytrzymać w tej sytuacji.
- Każdy ma jakieś życie. Przypomnisz sobie to, obiecuję, a teraz zrobię nam kolację. Na co masz ochotę?
Musiała zmienić temat, gdyż serce zaczęło rozpadać się na małe kawałki, widząc ból na twarzy Takeo.
- Ehm – wymruczał, ponieważ czuł, że bez jej pomocy, niczego sobie nie przypomni, a niewiedza sprawiała, że bał się wyjść z domu. Nic prawie o sobie nie pamiętał. To zabijało jego tożsamość. Nie wiedział już, kim jest. – Może miso, jeśli jest, a jak nie to mogą być te kanapki? – Odparł, gdyż od kilku dni żywił się właśnie tak, inaczej jakoś nie miał apetytu.
- Pójdę do sklepu.



Siedząc na kanapie, czekając na mamę i widząc reklamę spojrzał po pomieszczeniu. Coś mu nie pasowało, gdyż ujrzał wystającą rzecz obok regału z książkami. Zainteresowany tą rzeczą wstał, podszedł do biblioteczki, lekko odsunął na bok. Nie rozumiał, czemu leży tutaj grzechotka, bo nic nie wskazywało na to, żeby było tutaj dziecko. Kiedy potrząsnął zabawką, która wydała charakterystyczny dźwięk, poczuł straszny ból głowy, i jakby ktoś przed jego oczami włączył film z jego życia. Ujrzał w nich kobietę, którą całował, tak namiętnie, jak tylko się da, a następnie ujrzał w fioletowym wózku, małe zawiniątko, w którym było dziecko. Z tych wrażeń upadł na podłogę i słyszał w oddali swoje imię.



Mikoto była pewna, że posprzątała wszystko, jednak widząc grzechotkę, zaczęła płakać, następnie oparła głowę swojego syna o swoje kolana. Nie miała siły wstać, gdyż całe emocje z niej wyszły. I tak, by go nie podniosła, wyczekiwała, aż się ocknie, aby oznajmić to, co już będzie wiedział. Czekała, jak na wyrok, choć była temu winna.



Ujrzał rozbity samochód, pisk opon i ten trzask, otwarł oczy, i krzyknął, był bardzo przerażony. Poczuł jak ktoś go przytula od tyłu. Czuł różany zapach, co sprawiło, że poczuł się bardziej przygnębiony rzeczywistością, gdyż uświadomił sobie, iż to nie był żaden sen.
- Ja nie śnie? – spytał, nie chcąc, żeby to wszystko okazało się prawdą. Wolał mieć to amnezję, niż teraz zmierzyć się ze wspomnieniami. Zaczął trząść się z nerwów, płakać, jak nigdy wcześniej. Stracił żonę i dziecko, był poniekąd winowajcą tego wydarzenia. Jego serce stało się nagle tak puste, jakby uszło z niego powietrze. Nie wiedział, co przyniesie jutro, jednak miał nadzieję, że zdąży pożegnać tę ukochaną dwójkę osób. Miał nadzieję, że nie było jeszcze pogrzebu, bo nie wybaczyłby sobie, że umknęło mu to życie pomiędzy palcami.- Zabiłem ich? – Nadal nie pamiętał dokładnie, kto zawinił na drodze, wiedział tylko, że został sam.
- Nie śnisz. Przepraszam ciebie za to, że nie byłam z tobą szczera. Policja nadal bada tę sprawę. Mam cię zgłosić na komendę, jak przypomnisz sobie wszystko – wymruczała, chcąc uspokoić swoje nerwy, ale praktyczny oboje płakali. W pomieszczeniu zrobiło się tak smutno, jak nigdy, tylko płacz i szybkie oddechy upewniały, że ktoś tu jest, i cierpi.
- Rano pojedziemy. Teraz chodźmy coś zjeść.
- Jesteś tego pewien?
- Muszę nauczyć się żyć dalej, jak my po śmierci taty.
- Racja. Daliśmy radę. Damy teraz.
Mikoto wstała z podłogi, zabrała zakupy z podłogi, oraz poszła do kuchni. Takeo podniósł grzechotkę, razem z nią usiadł na kanapie. Przypominał sobie coraz więcej szczegółów, co sprawiało w nim przygnębienie.
„Lecz tak właśnie naj­częściej
by­wa z czy­nami,
które ob­ra­cają koła świata:
do­konują ich małe ręce,
na małych spa­da ten obo­wiązek,
gdy oczy wiel­kich zwróco­ne
są w inną stronę. ”
John Ronald Reuel Tolkien


Cały trząsł się ze zmęczenia. Jeszcze w metrze nie było żadnego miejsca siedzącego. Myślał, że padnie na posadzkę. Marzył jedynie o szybkim prysznicu i spaniu, jakoś był zadowolony, że ukończył cały projekt w jeden dzień, co zwykle zajmowało dużo więcej czasu.
Stojąc w windzie, same oczy zamykały mu się do snu, ale jakoś szybko opuścił to małą przestrzeń. Otwarł drzwi, zdziwiło go cisza, bo zwykle słyszał płacz Eriko. Ujrzał uchylone drzwi do małego pokoju, jego chłopak akurat brał Małą na ręce. Widział, że dziecko ma zapłakaną twarz.
- Co tam?
- To, co zwykle, gdy za długo śpi – wymruczał, teraz ujrzał, że mimo wolnego dnia, jego twarz była równie zmęczona, jak jego. Fakt, faktem, dzięki niani wychowanie dziecka było łatwiejsze, ale teraz nie było potrzeby ją zatrudniać. Przynajmniej do czasu, aż Kakuei nie znajdzie nowej pracy. – O, pokaże ci coś – powiedział, posadził dziecko na kocyku, gdzie były zabawki, kucnął może z pół metra od niej. Sachi spoglądał na nich nie wiedząc, czego ma się spodziewać. – Chodź do tatusia – odezwał się, a potem wyciągnął ręce ku małej, jakby chciał ją złapać. Eriko stanęła na swoich malutkich nóżkach, następnie powoli stawiała kroczki, aby przytulić się do Kakueia.
- Wow. Widzę, że robicie postępy, jak mnie nie ma. Nie mów mi, że jutro zacznie mówić? – Zaśmiał się krótko, następnie skierował się do sypialni, żeby zdjąć garnitur, później wyciągnął świeżą bieliznę. Wyszedł tylko do salonu w krótkich, dresowych spodniach, a widząc samą Eriko, która bawiła się pluszowym misiem, rozejrzał się za swoim chłopakiem. Ujrzał go w łazience, kiedy nalewał do miednicy płyn dla dzieci. Oparł głowę o jego ramię, bo chciał już spać, aż nie chciało mu się myć. Jeszcze musiał czekać, nim Mała się umyje, nie dodawało mu to humoru. Pocieszające było, że szef dał mu jutro dzień wolny.
- Zmęczony? – Usłyszał pytanie jak przez mgłę. – Jak coś to się umyj, to najpierw ją nakarmię.
- Trochę, ale jutro mam wolne. Wyśpię się. – Zdjął z siebie materiał, a młody Mori tylko spojrzał na niego tym stęsknionym wzrokiem, niemniej jednak słyszeli płacz dziecka, dlatego ojciec dziecka szybko wybiegł z łazienki.



Spojrzał na siedzących na kanapie, był zadowolony, że ich ma. Wzrok skrzyżował się z jego chłopakiem, który karmił swoje dziecko. Nagle odłożył ją na bok, pocałował jej czoło, coś cicho do niej powiedział.
Nie wiedział, że ten zrozumie, czego chciał, ale tak było, gdyż chyba za długo siebie znali. Nawet nie licząc tej przerwy, jaką mieli. Nagle poczuł delikatny pocałunek na swoich wargach, czego pragnął od samego ranka. Uśmiechnął się do tego,bo może nie trwało to długo - gdyż Kakuei wrócił do dziecka - lecz to im wystarczyło.
Szybko zasnął, jednak po godzinie poczuł, że łóżko zapadło się, i ktoś wtulił się w niego. Zamruczał, chwilę później otworzył oczy, choć ciemność nie wiele mu mówiła. Doskonale wiedział, że to nie jest sen. Faktycznie, kiedyś o tym wręcz śnił, teraz wiedział, że tak będzie zawsze.
- Obudziłem cię?
Przekręcił się na bok stykając się czołem o drugiego chłopaka. Ten tylko zareagował uśmiechem oraz pachniał kaszką. Widocznie jeszcze sprzątał kuchnie, nim tutaj przyszedł.
- Nom, i nie wiem, jak to naprawisz – prychnął, udając oburzonego, jednak już nie czuł się tak zmęczony, jak godzinę temu.
- Też tego nie wiem, a wiesz, co? – Mruknął widząc już w tych ciemność zarys twarzy, którą dotknął dłonią.- Moja mama zapraszała mnie i Eriko na kolację. Może byś miał ochotę? – Spytał, choć nie chciał mu tego proponować, ze względu, że pracował z jego bratem i ojcem, jednakże pragnął tego, aby być sobą.
- Mówiłeś mi, że wiedzą o tym, że z twojej strony mogą spodziewać się nie tylko dziewczyny, ale jak zareagują, że sypiasz ze swoim przyjacielem? – Przysunął się bliżej, pocałował jego nosa, ten z kolei pocałował jego ust, jakby szukał w nich odpowiedzi.
- Wiem o tym, że nie będą zadowoleni, jednak to nie ich życie, tylko moje. Jeśli mogli mnie oddać do Domu Dziecka, to myślisz, że to też mi odbiorą? Znaczy ciebie?
- Cieszę się, że cię oddali, bo mogłem cię poznać, mimo to... masz lepiej, bo wróciłeś do swojej rodziny, a ja tkwię z obcymi ludźmi.
- Wolałbym ich nie poznać, niż czuć tak wielką nienawiść.
Sachi podniósł się, żeby położyć się na nim, pragnął być z nim bliżej, jednak zmęczenie nadal dawało mu w kość.
- Ja boję się reakcji twojej rodziny, a twój brat też będzie? Podobno jest w jakieś delegacji.
- Podoba ci się? – Uśmiechnął się, zaczął głaskać jego nagich pleców, które były bardziej wyrzeźbione od jego. – Nie, nie jest w delegacji, tylko w naszej zagranicznej firmie. Ojciec mówił, że jest za stary, by lecieć, więc wysłał go. Jutro ma przylecieć na to kolację i zostać na trzy dni, więc możesz mieć ciężko w pracy.
- Dlatego chcesz, abym z wami poszedł na kolację?
- Tak, bo martwię się o ciebie.
- To będzie dziwne, jeśli wszyscy będą wylewać siódme poty, a państwo Mori będą mnie traktować jak najdroższy diament świata.
Kakuei zaczął się śmiać, a czując tak blisko swojego chłopaka, zarzucił swoje nogi na jego uda, ten tylko pocałował go, uciszając tymże jego rechotu. Chwycił jego koszulki, ten tylko rzucił ją obok siebie, jeśli Sachi już był bez niej to może tak, będzie im lepiej. Nie spodziewał się, że ten zacznie ssać jego sutka, tym bardziej go nakręcając.
- Stop – musiał to powiedzieć, gdyż nie miał siły. Nie chciał, żeby ich relacja poszła do tyłu, jeżeli tyle pracowali nad tym, co obecnie stworzyli między sobą.
- Co się stało? – Kakuei spojrzał na niego oburzonym wzrokiem. Dawno nie byli tak blisko, jak teraz, ale chciał wiedzieć, czemu ma się zatrzymać.
- Zaraz zasnę, choć to przyjemne, ale przepraszam cię, nie mogę…
- Uhm – wymruczał, odsunął się bardziej, miał ochotę wstać, żeby wyłącznie ochłonąć, ale to by oznaczało, że się obraził, a wcale go ta informacja nie oburzyła. – Nie ma sprawy. Ja jakoś przyzwyczajam się do małej ilości snu.
- To akurat minie – odwrócił się do niego plecami, bo zawsze zasypiał na prawym boku, zamknął oczy, sam nie wiedział, kiedy odpłynął. Nie kłamał tym, że był zupełnie zmęczony.
Mori po chwili przytulił się do jego pleców, i także zasnął do momentu, kiedy obaj usłyszeli płacz dziecka…

Proszę o komentarze. ;)


R.XVI,cz.1 >>

3 komentarze:

  1. Już dawno nic mnie tak nie zainteresowało jak to opo. Będzie więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie będzie miało jeszcze trzy rozdziały i epilog.;)

      Usuń
  2. Anonimowy8/8/14 23:30

    Witam,
    Takeo przypomniał sobie wszystko, całe swoje życie, swoją rodzinę, wypadek... cieszę się, że u chłopaków wszystko dobrze....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)