Translate

31.8.14

Rozdział XVI - Świat (cz.1)

<<  R.XV, Cz.2







„Ani ludzi, ani świata
 nie widzimy takimi, jakimi są,
 ale takimi, jakimi
widzieć się nauczyliśmy.” Stefan Pacek
Nie będąc w wiosce, nie miał wrażenia, że wyczuwa unoszącą się chakrę, wręcz przeciwnie zdawał sobie sprawę, z jej ilości. Czuł się osłabiony, nawet sen nie sprawiał tego, że odzyskiwał energię.
- Coś się stało? – Usłyszał, zdawał sobie sprawę, że nie słucha swojej koleżanki, skupiając się wyłącznie nad własnymi myślami, jakie wręcz go bolały.
- Zamyśliłem się. Przepraszam. Co mówiłaś?
- Mówiłam o nowym sklepie Mikoto.
- Ach! I co? – Chciał udać, że go to interesuję, choć już był myślami w Wiosce Ukrytej w Liściu. Pragnął już pogadać z Kuramą, ze znajomymi, wyjawić im sekret. Pragnął w końcu być szczęśliwy, jak nigdy wcześniej, bo bał się, że takie życie trwać będzie wieki.


- Będzie tam remont, całe pomieszczenia nabiorą innego koloru, będzie więcej światła. Myślę, że to przyciągnie uwagę. – Zamilkła spoglądając na przyjaciela, który oparł brodę o dłoń, i spoglądał na okno. – Nudzę cię? – Spytała zawstydzona, nie wiedziała, co dalej ma mówić.
- Nie, po prostu tęsknie za swoim miastem. – Skłamał, co bez Kuramy ostatnio wychodziło mu perfekcyjnie, jakby ten Lisi Demon hamował jego ruchy.
- Sama ostatnio myślałam, by wrócić do Berlina, ale chyba nie umiałabym już tam żyć.
- Czemu?
- To, jakby dwa różne światy, a ten mnie bardziej ciągnie.
Doskonale ją rozumiał, dlatego szum tych wszystkich maszyn, pojazdów, ten duszący zapach, sprawiał, że wracał myślami do Wioski.
- Rozumiem. Pójdę już.
Nie mógł dłuższej czekać. Pragnął, aby szybciej czas minął do poranka. Wtedy będzie szansa wyruszyć ku wschodzącemu słońcu, żeby znaleźć upragniony portal.
„Być może dla świata
 jesteś tylko człowiekiem,
ale dla niektórych ludzi
jesteś całym światem.” Gabriel García Márquez
Wstał pierwszy, aby dowiedzieć się, na którą ma przyjść na wizytę. Miał jeszcze tyle wolnego czasu, że udał się po świeże po pieczywo. Starał się zachować ciszę. Nie chciał nikogo obudzić, jeżeli mieli jeszcze dwie godziny do spotkania z lekarzem.
Kiedy wszedł do mieszkania, usłyszał płacz swojego dziecka, szybko odłożył zakupy w kuchni, następnie zaskoczyło go to, że Sachi próbuję ją uspokoić.
- Jeśli tak ma wyglądać miłość, to ja dziękuję – prychnął, Mori widział w jego oczach złość, w sumie nie było to dla niego dziwne. Wziął z jego rąk dziecko, delikatnie pocałował jego ust, zaś dziecko automatycznie przestało płakać czując tak blisko ojca.
- Tak, tęskniłaś? – Spytał Małą, a ta podniosła rączki, jakby chciała fruwać. Pogłaskał ją po brzuszku. – Następnym razem ją wezmę – powiedział na przeproszenie, nie spodziewał się, że wyczuje jego brak.
- Oj, nic się nie stało, i tak mieliśmy zaraz wstawać, co nie? – Podszedł do nich bliżej, zaczynał mieć wrażenie, że ich relacja zmieniała się każdego dnia.
- To najpierw szpital, potem większe zakupy i do moich rodziców? – Chciał jakoś zmienić temat, jakoś czuł się nie zręcznie z powodu popełnionej głupoty.
- I przydałby się dla niej jakieś nowe ciuszki.
- No, dobra, ja jeszcze mam spotkanie w pewnym sklepie, dlatego musimy jakoś pogodzić obowiązki nad Eriką.
- Mam plan sprzedam ją na targu.
- Nawet się nie waż! – Starał się, pokazać, że bierze to poważnie, ale Sachi widział, że rozumie ten żart. Tak, było dobrze, bo byli razem.


Przyglądał się im, robiąc dla nich śniadanie, widział jak Eriko zasypia Kakuei’emu na rękach. Uśmiechnął się ciepło, robiąc kawę, został na chwilę sam, następnie poczuł na swojej szyi drobne pocałunki.
- Zaraz musimy wychodzić, ale pocałuj mnie – usłyszał w swoim uchu, rzeczywiście czasu, zostało na szybkie śniadanie i zarzucenie na siebie ubrań. Mieli dziś tak mało czasu zaplanowanego dla siebie.
Odwrócił się, oparł biodra o blat, następnie chwycił dłońmi twarzy, która znalazła się tak blisko drugiego chłopaka. Potem delikatnie musnął jego warg, następnie rozwarł je językiem, ssał ich na dłuższą chwilę, czując na swojej głowie dłonie, które nie chciały tego przerywać. Jakby nie oddychanie, pewnie tkwiliby, w tym momencie znacznie dłużej.

Chwilę później go przytulił, poczuł chłód, gdy chłopak wziął swój kubek i usiadł przy stole, biorąc pierwszą kanapkę, podążył za nim. Nim obejrzeli się, już siedzieli w samochodzie, minuty mijały, a stali na parkingu szpitalnym.
- Masz dziś jakoś rozmowę?
- Nie wiem, czy się wyrobimy, ale dzwonili do mnie z galerii.
- Jako?
- Ochroniarz, ale wolałabym coś bardziej ciekawego.
Nachylił się do Małej, która spała w najlepsze, jakby nie wyczuwała zapachu szpitala. Jakoby, to gdzie jest, najmniej ją obchodziło. Wyglądała na taką spokojną. W sumie mogła czuć się z nimi bezpiecznie.
- Zawsze możesz spróbować, a twój brat nie chciałby takiego ochroniarza?
- Ta, zapewne, osobistego. Oj, jakbym mógł cię mieć częściej.
- Nie przy ludziach – skarcił go, chociaż mówili szeptem, nie tylko Eriko tu spała, czekając na swoją kolei.
- A tobie jedno w głowie. Miałem ochotę spytać ciebie, kiedy weźmiesz dłuższy urlop, ale obawiam się, że ta sugestia sprawiłaby, że twoja fantazja zaczęłaby buzować, co nie?
- Dobre pytanie, lecz przyznam ci się: znasz mnie. A kiedy? Yhm. Może za miesiąc. A co? – Spytał spoglądając na tablice z numerkami, ich był tak daleko, choć mieli jeszcze cały dzień, nim pojadą na rodzinną kolację.
- Może byśmy gdzieś pojechali, a dziecko może do dziadków?
- Masz jej dość? – Spytał, uśmiechając się, choć sam odczuwał skutki zajmowaniem się dzieckiem, a to dopiero był początek dla nich obu. – To nie jest zły pomysł, ale twoi rodzice się zgodzą?
- Musimy się dziś postarać, żeby nie zepsuć relacje, a jeśli mama sama chciała ją dziś widzieć. – W tym samym czasie usłyszeli płacz, ujrzeli podniesione rączki, Mori wziął ją na rączki, musiał ją nakarmić, choć nie miał jak pogrzać tu jedzenia, a zaraz musieli wejść. – Chyba jeść chce. Zawsze tak rano jest. – Sapnął, bo nie chciał wyjść, że nie umie zająć się własnym dzieckiem, jakby nie patrzeć zależało mu na niej.
- Pójdę do baru. Podgrzeje butelkę. Jak coś to, idź, przyniosę.

Kiwnął głową, wstał, żeby, chociaż ruchem ją zainteresować, aby skupiła się na czymś innym niż odczuwanie głodu, choć mało dawało efektu, była spokojniejsza.
Ujrzał upragniony numerek, wsadził małą do wózka, choć ta nie bardzo chciała w nim siedzieć.


Wizyta przebiegła pomyślnie, choć lekarka nie bardzo chciała, żeby Sachi im towarzyszył, ale pewnie jego troska o to dwójkę ją przekonała, że musi z nimi zostać. Któryś z nich jutro ma misję odebrania wyników kontrolnych, ale nie liczyli na tragedię.
Wierzyli, że to nie jest początek ich złej passy, bo szczęścia ostatnio mieli nadmiarem. W sumie Kakuei czuł, iż to długo może nie potrwać.

"Czuję, że umieram z sa­mot­ności,
z miłości, z roz­paczy, z niena­wiści
- ze wszys­tkiego, co może mi
 zaofe­rować ten świat."Emil Cioran
Sam sen budził go tej nocy wiele razy. Czasem, aż krzykiem, jak miał zacząć nowe życie, jeśli musiał uporać się z takim bólem. Rano jeszcze miał iść na komisariat. Przyznać się, że już pamięta, obawiał się kary. Srogiej jak zima.

To on wyprzedził to ciężarówkę, to jego szukali, więc nie mógł już kryć się w tej bezpiecznej kryjówce, jakim był jego dom, jaki od kilku godzin był katorgą.
Rano ubrał się na sportowo. Zabrał plecak. Chciał najpierw pobiegać. Przemierzał uliczki, jak kiedyś, w pewnym momencie pomyślał, że będzie czekać na niego kawa świeżo mielona, zrobił kilometr i zatrzymał się. Nikt na niego w domu nie czeka, a on miał nadzieję na śniadanie, które będzie musiał zrobić sam.
Bał się, że zje je ostatni raz w tym mieszkaniu. Chciał go sprzedać, ale najpierw musiał załatwić wszystkie formalności. Po prysznicu, zjedzeniu skromnego jedzenia, ubrał szarą koszule, ciemne jeansy, buty od garnituru, jeżeli mają go skuć w kajdanki to z klasą.
Obejrzał się za siebie, jakby przeczuwając najgorsze, chwycił plecak, jaki mało pasował do jego ubioru, ale spakował tam dokumenty, i potrzebne rzeczy, żeby być choć trochę przygotowany, ażeby zmierzyć się z sprawiedliwością.
Włączył silnik, głowa pulsowała go od wspomnień, przymknął na chwilę oczy, i szeptał do siebie, że będzie dobrze, bo może to było egoistyczne, ale żył.



- Nazywam się Takeo Yumini, to ja zabiłem swoją rodzinę – odpowiedział na pytanie pani, która zapytała, w jakiej przybył w sprawie. W pomieszczeniu zrobiło się głośno, na swoich nadgarstkach poczuł zimny metal, ktoś zaprowadził go do pomieszczenia z wiedeńskim lustrem.
- Czy pan w sprawie pani Matsu Yumini, z domu: Yano, i jej dziecka o imieniu Toin?
- Tak. Byłem jej mężem, a to był mój syn. Mieliśmy wypadek w deszczowy dzień. Wszystko pamiętam. - Opuścił wzrok na swoje dłonie, nie chciał skupiać się na niczym, nawet na słuchaniu tego, co ma ta policjantka mu do powiedzenia.
- Proszę tutaj poczekać, pójdę po kogoś, kto zajmuję się tą sprawą.
Telefon brzęczał w jego kieszeni, ale nie mógł po niego sięgnąć z powodu kajdanek. Wiedział, że i tak jest to jego mama, musiała wyczuć, że postanowił załatwić to sam. Był dorosły, więc mógł decydować o własnym życiu.

- Dzień Dobry, zostałem przywołany do tej sali, muszę poznać pana historię.
- Wyprzedzaliśmy ciężarówkę, która przez śliską drogę, zachwiała się, zapchała nas na pobocze, gdzie samochód obracał się, aż... - Nie mógł o tym mówić, znów chciało mu się płakać, bo uświadamiał sobie, że mógł jakoś utrzymać samochód w ryzach, a tak, był sam. Zupełnie sam, jakby na życzenie. - … straciłem pamięć, którą odzyskałem wczoraj.
- Czy wie pan, że osoba z ciężarówki poniosła śmiertelne rany?
To go zszokowało, bo ani na minutę nie pomyślał, o panu z ciężarówki, skupiony na swoich uczuciach.
Boże, jakim był egoistą!
- Nie, ale jestem świadomy popełnionego czynu – szepnął, bo robiło mu się już słabo. Odczuwał to, że od doby mało spał, i mało zjadł. Chciał już wiedzieć na czym stoi, nawet wyobrażał siebie w więzieniu.
- Musimy do jutra pana zatrzymać, gdzieś koło popołudniu będzie rozprawa.


Został zaprowadzony do małej klatki mieszczącej się na komisariacie, z jednej strony tylko widział chodzących policjantów, którzy rozmawiali o nim.


Proszę o komentarze. ;)


R.XVI,cz.2 >>

3 komentarze:

  1. Ohayo~ Z tego co mi się wydaje to chyba FF. Bardzo mi się podoba twój styl pisania i ogółem cały blog! Również prowadzę bloga o podobnej tematyce: www.theworldinabook.blogspot.com Miło jeśli zajrzysz

    OdpowiedzUsuń
  2. No to czekam na wiecej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ciekawe co się stanie z Takorim, no i czy uda się Naruto z Sasuke odnaleźć ten portal aby wrócić do wioski...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)