Translate

12.9.14

Rozdział XVI - Świat (cz.2)

<<  R.XIV, Cz.1










"Uśmiech by­wa ak­tem męstwa,
smu­tek to słabość i pos­ta­wa zbyt wy­god­na.
Być ra­dos­nym i dob­rym,
kiedy świat jest smut­ny i zły,
to do­piero odwaga." Małgorzata Musierowicz
Przemierzali Galerię wzdłuż i wrzesz, musieli przyznać, że jak na Eriko, która była z nimi na pierwszych, najdłuższych zakupach, zachowywała się naprawdę grzecznie. Może raz musieli zmienić jej pieluchę, a tak tylko spoglądała na nich, albo próbowała uciekać, już nauczona czym jest chodzenie, więc często lądowała w czyiś rękach, tak dla bezpieczeństwa. 
- Wino czy jakieś szkło? - spytał, bo chciał coś kupić, jeżeli szedł tam pierwszy. Chciał dobrze wypaść w oczach rodziców swojego chłopaka. Poza tym krępowało go, że pracował dla jego brata i ojca, dlatego chciał stracić trochę kasy na prezent.

- Nic nie musisz kupować – odpowiedział, usiadł na chwilę na ławce, postawił Eriko na podłogę, ta tylko chwyciła dłońmi ławkę, jakby była zabawką i zaczęła się bujać. - Tak, nie wolno – zwrócił się do córki, chwycił jej dłonie, potem puścił, a ta zaczęła biec przed siebie. - Ech – westchnął, chciał chwilę odpocząć, a tak przed wejściem do supermarketu musiał jeszcze zwracać uwagę na dziecko.


- Chcę coś kupić. Pójdę po nią. - Ujrzał jak jakaś pani ją trzyma w rękach, z czego nie był zadowolony, bo bał się o nią, choć według prawa nikim dla niej nie był.
- Przepraszam za nią. Dopiero nauczyła się chodzić. Chyba jej się to podoba – próbował żartować, bo nie wiedział, co ma zrobić w danym momencie. Starsza pani uśmiechnęła się ciepło, podając do jego rąk dziecko.

- Ładną ma pan córkę. Sama, kiedyś taką miałam, ale wyjechała na studia.

- Och, pójdę już, bo wieczorem śpieszę się do rodziców.

- Dobrze, do widzenia – Tymi słowami skierowali się w swoich kierunkach.

Kakuei spoglądał na nich z daleka, uśmiechając się, że los obdarzył go tak wielką łaską. Miał szczęście, teraz uświadomił sobie, zwłaszcza widząc, że wszystko jest w porządku.

"Świat jest je­no szkołą szu­kania;
nie o to chodzi, kto do­pad­nie,
ale kto prze­bieży piękniej­szą drogę."
Michel Eyquem de Montaigne
Czym było bliżej wieczora, tym bardziej z nerwów, nie chciało im się wychodzić z domu. Ubierali się wolno, jakby państwo Mori mieszkali po drugiej stronie ulicy, a nie miasta. Ułożył Małą w nosidełku, nie podobało mu się jej zaszklony wzrok, ale uznał, że jest zmęczona po dzisiejszym dniu, nawet dziecko samo uznało, że sen będzie lepszy, niż patrzenie, gdzie ją zanoszą.
Poczuł też, jak ktoś obejmuje go od tyłu, nie raz tak wyrażali emocje, ale teraz trzymając dziecko, nie chciał opuścić je na podłogę.

- Nie teraz, bo wychodzimy – szepnął, ponieważ wolał zostać z nimi w domu, niż zmierzyć się z całą rodziną.

- Połóż ją jeszcze na kanapie i chodź – poprosił, widać było, że nie zdaje sobie sprawy, jak mało zostało im czasu.
Jednak uległ tej prośbie, kiedy obaj znaleźli się w sypialni. Został przy miażdżony do ściany, poczuł delikatne pocałunki na szyi, ciche pomrukiwanie, a w jego spodniach robiło się coraz mniej miejsca. Zaś w myślach kołatało mu, że zostało im czterdzieści minut.
Usłyszał rozpinany zamek, następnie odczuł chłód w okolicach krocza. Nie chciał tam spoglądać, zamknął oczy, czuł tylko jak jego penis jest mokry oraz mlaskanie drugiego chłopaka. Jego podniecenie rosło, koszulka zaczynała przyklejać się do jego pleców, chwycił głowę Sachiego, zaczął nią bardziej ruszać, po chwili wytrysnął spermą na jego twarz. Ten tylko oblizał ją i połknął, sam wyciągnął swojego penisa, po czym po chwili ochlapał podłogę.

- To było mocne, a teraz nie mamy czasu się ogarnąć – skomentował, czuł się spocony, najchętniej wziąłby prysznic i przebrał się, ale obaj nie zdążą, aby zjeść gorącą kolację.

- Popraw włosy, zmień koszulkę, będzie dobrze.
- Jak nie wyczują, co my robiliśmy dla rozluźnienia.

- Tylko Eriko jest dzieckiem, reszta powinna to zrozumieć.

- To jeszcze nie znasz mojej rodziny – prychnął, podszedł do szafy, kiedy zapiął pasek, wyciągnął podobną koszulę do tej, co chciał iść, ale z krótkim rękawem.

- Prywatnie to ich nie znam, to racja, ale zawodowo to są mocni – zniknął na chwilę w łazience, po chwili już byli w samochodzie.




Nachlił się nad Eriko, żeby ją odpiąć, zaniepokoiło go jej spokój. Przyłożył dłoń i był przerażony, bo czoło okazało się gorące. Miał nadzieję, że to tylko ze zmęczenia powstała taka, a nie inna reakcja. Wziął ją na ręce, a czekający już na schodach Sachi spoglądał na nich.

Zadzwonili do drzwi, a w nich stanęła starsza kobieta, która miała upięty kok, oraz jej okulary opadły prawie na koniec nosa, jedynie sznurek utrzymywał je na głowie.

- Witam, mamo, gdzie pozostali? - spytał, zdejmując już buty, podnosząc wzrok ujrzał w oddali swojego ojca, który niósł białą wazę.
- A tata pomaga mi w kuchni, twój brat miał problemy na lotnisku. Czy ona jest chora? - spytała trzymając wnuczkę na swoich rękach, dziwiło ją, że jest taka rozpalona i cicha.

- Raczej zmęczona, a jak pogorszy jej się to natychmiast po kolacji, pojadę z nią do przychodni – zapewnił, żeby być odpowiedzialnym ojcem, spojrzał też na swojego chłopaka, który czuł się tutaj niepotrzebny. - Chcesz zwiedzić dom? - spytał, kiedy mama znikła z Małą w kuchni. Sami mieli jeszcze z pięć minut, nim w komplecie zaczną jeść kolację. Ujrzał kiwnięcie głowy, opowiadał o zdjęciach, choć sam nie wiedział w większości kim są ludzie na fotografii, jedynie z opowieści mamy, wiedział, gdzie były robione. Wskazał gdzie są łazienki, pokazał ręką na drzwi prowadzące do sypialni rodziców, a także brata. Zatrzymał się dłużej przed białymi drzwiami, za którymi spędził tak mało czasu.

- A tu zatrzymałem się na kilka miesięcy – pchnął drzwi do przodu. Zobaczył, że nic nie było ruszane, jedynie umyte okna i posprzątane podłogi, ale poza tym tak zapamiętał to miejsce.

- Sam urządzałeś?

- Trochę tak, trochę nie, bo wiedziałem, że nie dam rady tutaj żyć. Sam wiesz: czemu. - Uśmiechnął się do niego, kiedy usłyszeli wołanie, schodząc na dół ujrzeli, jak Yoichi zdejmuje obuwie.
- Cześć, braciszku. - Spoglądali na siebie, kiedy wzrok starszego brata padł na jego towarzysza. - Skądś ciebie znam? Pracujesz dla nas? - spytał.
- Tak, tak. Poza tym znam twojego brata od dziecka. Może, dlatego na jego zdjęciach widniałem, a potem, zacząłem pracować w waszej firmie.
- No, dokładnie, już pamiętam. Masz na imię Sachi?
- Tak. Sachi Ohira. - Tym słowami skierowali się do jadalni, usiedli na wolnych miejscach. Pani domu podała im najpierw zupę, potem drugie danie, zaś na deser prosiła, żeby chwilę poczekać.
- Może, by pan Sachi poleciał za ciebie do Kioto? - zwrócił się pan domu, Masu Mori, który był starszym panem, mającym nie wiele szarych włosów, a jego delikatna broda sprawiała dystans.
- Czemu? - odezwał się Kakuei, któremu ten pomysł się nie podobał, poza tym po czorta wysyłać do tej firmy zwykłego pracownika.
- Jest tak dobrym pracownikiem, dlatego już wcześniej myśleliśmy, żeby dać mu udziały w firmie i możliwość bycia naszym wspólnikiem – wytłumaczył, miało to sens, ale nie dałby rady być daleko od niego. Spojrzał na niego widząc, że temu ten pomysł odpowiada. Chciał krzyczeć, czuł uścisk na sercu, na dodatek Eriko zaczęła płakać. Przeprosił ich mijając w drzwiach swoją matkę. Masu nie wiedział, czemu jego młodszy syn tak zareagował, po chwili Sachi nic nie mówiąc, poszedł za nim.
- Nie zachowuj się, jak dzieciak – odezwał się do niego, ten aż chciał rzucić dzieckiem, ale nigdy w życiu, nie skrzywdzi swojego dziecka. Przeprosił go, zanosząc dziecko do jadalni, nic nie mówił, jego rodzina tylko rozmawiała ze sobą.
- Nie zachowuję się tak, jak myślisz, bo po co mają cię wysyłać gdzieś daleko, jeżeli tutaj jesteś najlepszy?
Może to nie miało sensu, ale w końcu odnalazł swoje miejsce na ziemi, a wszystko, by nagle miało się zmienić, bo jego rodzina znów planowała mu zniszczyć życie.
- Skąd wiesz, że bym się zgodził na te udziały, Kakuei? Skąd wiesz, co myślę i czuję? Mam ci przypominać, ile miesięcy żyliśmy daleko, daleko od siebie? Czasem gubię się w tym, co do ciebie czuję, ponieważ nie dajesz mi wolności! - warknął, chcąc w tej chwili iść do jego ojca, zgodzić się na wszystko, jedynie uścisk na nadgarstku sprawiał, że miał pioruny w oczach. Tak, bardzo, nie wiedział, co ma teraz zrobić. Emocje nim targały, gdyż powiedział teraz za dużo. Miał być jego wsparciem, zrozumieniem, partnerem, a teraz jednym słowem mógł wszystko zepsuć.
- Wiem, o tobie więcej, niż ty sam o sobie. Za bardzo ciebie lubię, dlatego nawet po twoich oczach widzę, co czujesz. Nie znam twoich myśli i nigdy ich nie poznam, pewnie tak samo jak twoich marzeń, ale nie chcę ciebie ograniczać. Nie na tym, chyba nasz układ polega, co nie? Chciałem tylko dowiedzieć się, co teraz zrobisz, nic więcej. - Zamknął oczy, z których zaczęły płynąć łzy, poczuł jak Sachi kciukiem ściera je z policzków, następnie pocałował jego lewego, zamkniętego oka, następnie poczuł jak zostaje przytulony.
- Potrzebujemy więcej pieniędzy, ale jeśli byś pojechał ze mną? - spytał, przytulając go mocniej, tak bardzo potrzebował czuć, że nie jest w tym sam.
- To, bym musiał, im przyznać do ciebie czuję, a nie wiem, czy wtedy nadal będziesz mieć to pracę.
- Wiem, że to może się wydać dziwne, bo masz dziecko, a z facetem dzieci się nie ma, ale... ale... wydaje mi się, że oni już wiedzą.
Pocałował jego ust, chwilę patrzyli się w oczy, następnie zeszli do jadalni, trzymając się za ręce, ojciec w pierwszej chwili nic nie mówił, a mama zatrzymała w połowie łyżeczkę z ciastem. Usiedli na swoich miejscach, rozmowa potoczyła się w innym kierunku, dając chłopakom chwilę zastanowić się, czy skorzystać z oferty pana Masu Mori.




Po kolacji, wyszli na taras, pani domu tylko powiedziała, że wstawi naczynia do zmywarki i zajrzy do wnuczki. Zaś panowie usiedli na wiklinowych krzesłach.

- I jak tam w pracy? - spytał Yoichi, który miał tyle papierkowej pracy, że zapominał chwilami o rzeczywistości.

- Robiłem ostatnio projekt nowoczesnego budynku, który ma stanąć na obrzeżach miasta – pochwalił się Sachi, który spoglądał na nich czując niepokój. 
- Czy chcesz wyjechać? - usłyszał to nie chętne pytanie, jakie kołatało mu się w głowie, spojrzał na najstarszego Moriego. Potem na swojego chłopaka, który patrzył na niego tak, że był pewny swojej odpowiedzi.

- Tylko z nim.

Znów ta cisza, którą rozbiło to, że przyszła pani domu, jaka kompletnie nie wiedziała, co się tutaj wyprawia.

- Co jest? - spytała siadając przy mężu, który chwycił jej dłoń. Ona czuła, że jest zdenerwowany.

- No, dobrze. Choć mi się nie podoba, że znów będziesz daleko – zwrócił się do syna, starszy w tym czasie powiedział, że jest już zmęczony i pójdzie się położyć.
- To twoja firma, i twoje decyzje – wspomniał, co było jasne, i bez tego.

Rozmawiali jeszcze chwilę, kiedy był już czas wrócić do swojego domu. Zacząć pakować rzeczy, miał nadzieję, że znajdą coś większego niż kawalerka, którą kupił ojciec Yoichiemu.

Proszę o komentarze. ;)


R.XVII,cz.1 >>

6 komentarzy:

  1. Anonimowy21/9/14 21:59

    Hej, ja nie z konstruktywnym komentarzem, ale prośbą. Chciałabym przeczytać Twoje opowiadanie, ale trudno mi się dostać do pierwszych rozdziałów. Jest może gdzieś jakiś spis treści, którego nie zauważyłam? Próbowałam dotrzeć do najstarszych rozdziałów odnośnikami w rozdziałach, ale mój problem tkwi w tym, że kilka razy przekierowało mnie nie do tego co trzeba (jakiś błąd? Nie wiem), tak pobajże było w 3, lub 4 od najnowszego rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na Shippuuden, określenie na mangę jest Chapter, to tutaj podobnie, ale dodane jest "s".
      Tu: [Link]
      :)

      Usuń
    2. Anonimowy23/9/14 14:33

      Dzięki za odpowiedź i sorka za głupie pytanie :) wczoraj nie wiem dlaczego, jak próbowałam wejść w tę podstronę, wracało mi do strony głównej :/ Dziś działa mi już normalnie... głupi touchpad :/

      Usuń
    3. Czasem sam blogspot jest tępy w swojej obsłudze. Ile czasem trzeba czasu, żeby wykonać jakoś czynność. Czasem, aż nie chce się czekać, a innego sposobu to niestety, ale nie ma...

      Usuń
  2. Troche za krotkie ale narzekac nie moge.. swietne i czekam na wiecej... wybqcz moj krotki komentarz ale uwazam ze slowa sa zbedna wystarczy przeczytac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    mam nadzieję, że Emiko nic poważnego nie jest, w nerwach zawsze się mówi o kilka słów za dużo, ale jak widać wszystko się układa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)