Translate

15.10.14

Rozdział XVIII - Powrót (cz.1)

<<  R.XVII, Cz.2








"Wspomnienia wracały,
ciągnąc za sobą ciężki bagaż." Haruki Murakami

Niebo było pełne gwiazd, a księżyc oświetlał drogę wiodącą ze stajni. 
Przypomniał sobie samotny trening, jaki miał miejsce dawno temu, lecz jakoś szczególnie utkwił w jego pamięci. Chciał być, w tamtym czasie, lepszy od ogółu, mimo że przyjaciele byli dla niego wszystkim, niemniej jednak brnął w tym samolubstwie długi czas. 
Ten trening był szczególny. Na polu pojawił się Sasuke, który chciał tylko poćwiczyć, tymczasem zwykłe patrzenie zamieniło się zaciętą walkę, co dostarczyło Wiosce wiele emocji.
Mnóstwo wydarzyło się od tych paru lat, a i tak pragnął wrócić, żeby spotkać się Sakurą, Ino, Narą, , a nawet z Kakashim; chciał po prostu być szczęśliwy.
Przez te kilka tygodni zaczęło mu brakować domu.


Zdziwiło go spokój, jaki emanował w tym miejscu, jakby nikogo nie było. Powoli pokonał schody, wsunął się do swojego pokoju, który planował opuścić jutrzejszego dnia. Zdziwiło go, że łóżko jest puste. Skierował się do łazienki, z jakiej było widać światło. Ktoś musiał w niej być, choć w pierwszej chwili puścił klamkę oraz spoglądał na ten kawałek drewna. 
Zapukał do drzwi, pierwszej chwili było cicho, aż bał się, że ten ktoś stracił przytomność, jednak po chwili usłyszał:
- Zajęte – znał ten głos, chwycił za klamkę, wszedł do środka, również uśmiechnął się do siebie. - Mówiłem, że... - Osobnik nie mógł nic powiedzieć, bo namacalnie poczuł kto go mocno przytula do siebie.
- Jak tam oczy? - Chwycił za bandaż, chciał sprawdzić, jak bardzo są one sprawne.
- Widzę cię, ale źle mi z tym – prychnął, na co Naruto napuszył policzki, zaś w jeden został dźgnięty palcem.
- Czemu? No, nie mów, że zaczęły ci przeszkadzać blizny? Albo... moje jasne włosy? - Mówił poważnym, obrażonym głosem, chociaż jego oczy były rozbawione i widać było w nich iskierki.
- Gorzej. Dużo, gorzej.
Chwycił za wacik i krem - więc wziął te dwie rzeczy - zrobił to tak jak Naruto pierwszego dnia przed snem, ponieważ teraz pragnął nie tylko czuć je pod opuszkami palców, ale także zobaczyć, jakoś nie pasowało mu ta gładka faktura.
- Co ty robisz? - Zdziwił się czując, że chłopak jest trochę dalej, bo było tak ciepło, gdy stał bliżej. Ten tylko ścierał puder z jego buzi, gdy tylko skończył zaczął całować każdą z blizn, potem podniósł jego podbródka, żeby nie zapomnieć o najważniejszym miejscu owego oblicza.
Żar rozlał się po jego ciele, jakie było spragnione takich kontaktów. Mimo to, potrzebował powrócić do domu, a do tego wymagał swojej energii. 
Sasuke wyczuł w nim rezerwę wykonywanej czynności, dlatego nie chętnie się odsunął.
- Co jest? - Spytał pierwszej chwili. - Chcesz porozmawiać? - Zobaczył w nim zgryzotę, jakby walczył z tym, co powinien zrobić, a swoimi myślami.
- Chcę wrócić do Konoha – odezwał się, poza tym brak Kyubiego też go drażnił, bo zżył się z nim, do czego trudno było mu się obecnie przyznać.
- Ja też, gdyż miało to trwać chwilę.
- Tylko ten świat jest taki olśniewający.
Obaj skupili się na własnych myślach. Wrócili do pokoju, gdzie Sasuke zaczął czytać pożyczoną książkę, jaką znalazł w biblioteczce na dole, zaś Naruto położył się na jego brzuchu, zamknął oczy, i wyobrażał sobie rozmowę z Lisem.

"Nostalgia jest cierpieniem
spowodowanym niespełnionym
pragnieniem powrotu." Milan Kundera
Siedzieli w kuchni, jedząc proste jedzenie, a świat wydawał się być taki idylliczny. Jakby nie nagły trzask drzwi, nasłuchiwali szybkich kroków, a zdyszana pani domu nie mogła złapać oddechu.
Czuli, że wydarzyło się coś złego.
- Ka... - Głos stanął w gardle, spoglądali na siebie, po chwili Mikoto usiadła na wolnym krześle, pijąc podaną przez Naruto wodę. - Karen, czy ona pojawiła się tutaj? Od wczoraj? - Spytała spoglądając na chłopaków, nie wiedziała, czy otrzymany telefon był prawdą.
- Nie było jej, a co? - spytał blondyn, za co Sasuke skarcił go wzrokiem, bo znając takie zachowanie ludzi; przeczuwał, że wydarzyło się coś „znaczącego”.
- Otrzymałam dziwny telefon. Wpierw miałam wrażenie, że chodzi o Takeo. Może ktoś jeszcze widział ten wypadek, ale powiedział coś innym językiem. Wtedy zrozumiałam, że chodzi o Karen. Nie dał mi nic powiedzieć, bo rozłączył się, a ja chwilę tkwiłam słuchając tego głuchego dźwięku.
- W sumie nikomu nie mówiła o sobie. Nawet siedząc z nią na ganku, kiedy rozmawialiśmy o bliskich, to ona uciekała do dnia wczorajszego.
Sasuke chcąc dać im chwilę na rozmowę, postanowił umyć naczynia, z drugiej strony nie chciał stąd wyjść, aby nie okazał im, że nie zna manier.
- Znam ją dłuższej, ale zawsze rozmawialiśmy o mnie, poza tym była Fabryka, dlatego mieliśmy tak mało czasu na spoczynek. A teraz zajmuję się otwarciem dyskontu i swoim synem. Nie zauważyłam jej problemów.
Było słychać, że jest załamana. Jakby po śmierci swojego męża, znów przeżywała żałobę, tylko taką bardziej radosną, ponieważ każdy żył, ale będąc daleko.
Naruto spojrzał na Sasuke, który wyglądał na znudzonego. Kręcił się po kuchni, robił rzeczy, jakie zwykle nie robił. Chciał mu przekazać, by wyszedł i zrobił, co tylko chce, ale w jakimś stopniu zależało mu na tym, aby dowiedzieć się, gdzie jest Karen.
- Spotykała się z kimś? - Spytał, gdyż już sam nie miał pomysłów, do czego ta rozmowa prowadzi. Musieli ją odnaleźć, nim sam nie odejdzie. Jednak miał przeczucie, że ma do tego prawo, gdyż jego sytuacja wyglądała na bardziej skomplikowaną przez Kuramę, portal, Wioskę i przyjaciół.
- Z takim mężczyzną, w pewnym barze, w którym byłam i powiedzieli mi, że wczoraj jej nie widzieli. Popytałam ludzi z Fabryki, gdyż nadal mam numery telefonów w notesie, jednak oni też nic nie wiedzieli. Wydaje mi się, że to ma coś wspólnego z jej przeszłością.
- Ja też – wtrącił Sasuke, który opierał się o parapet. Spojrzeli na niego pytająco, co takiego wymyślił wyłącznie słuchając ich – no, bo... jeśli ukrywała coś przed wami, to prawdopodobnie chciała przed tym też ochronić, jak mój przyjaciel – spojrzał wymownie na Naruto, ten tylko lekko się zarumienił, bo domyślał się do czego on dąży – pod czas zażartej kłótni. - Nie chciał wspominać o Wojnie, o tym, czego ona, by nie zrozumiała, ujrzał na twarzy chłopaka ulgę, że domyślił się tego, w jakich granicach może mówić.
- Właśnie. Ja wierzę, że Karen jutro z nami będzie. Musimy tylko powiadomić policję. Szukać nadal możliwości odnalezienia jej, coś czuję, że mamy mało czasu.
Mikoto wyszła z pomieszczenia. Słyszeli, jak rozmawia, domyślając się, że pewnie kontaktuje się przez telefon. 
Sami czuli się zmieszani tą sytuacją, ponieważ rano chcieli wyruszyć w drogę. 
"Czemu zawsze wracasz,
skoro nie masz zamiaru zostać?
Bo nawet jeśli odchodzisz,
nigdy nie odchodzisz do końca." Brodi Ashton
Wszedł cicho do pokoju, został chwilę z Yumini, coby jeszcze porozmawiać, kiedy zdecydowała się pojeździć po mieście, zwiedzić szpitale, czy także inne miejsca. Mając cichą nadzieję, że gdzieś znajdzie Karen.


Ujrzał śpiącego Sasuke, jaki nawet nie przebrał się do snu, jakby czekał, choć mówił mu, że jeszcze mu dłuższą chwilę zajmie ta rozmowa. Ten prawie zasypiał na stojąco, gdy nie wytrzymał i wyszedł bez słowa. 
- Obudź się – szepnął do jego ucha, ten nadal spał, delikatnie potrząsnął nim, ten otwarł oczy przerażony.
- Coś się stało? - Spytał patrząc mu prosto w oczy, widać było, że mimo wszystko nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw.
Nawet nie chciał wiedzieć, o czym śnił.
- Poza tym, że śpisz w ubraniu i na przykryciu, to w sumie nic – uśmiechnął się, rzucił koszulkę na krzesło, zdjął spodnie, wsunął dół od piżamy. Czekał aż ten wstanie, aby móc wsunąć się w ciepłe łóżko.
Dodatkowo miał chęć pospać te parę godzin przed podróżą.
Sasuke, jedynie wyszedł na krótszą chwilę, potem tylko rzucił ubrania i w samej bieliźnie dołączył do Naruto. Wtulił się w niego, kiedy obaj zasnęli zmęczeni po całym tym dniu.



Nie chciał wychodzić, wymyślał wymówki, aby zostać jeszcze chwilę. Sasuke tracił cierpliwość, ale rozumiał jego zachowanie. Sam bardzo zżył się z tym miejscem, kulturą i ludźmi, jednak to nie był jego dom, i nawet będąc w czasie Wojny poza Wioską. Wiedział, że jest sobą, czego tutaj coraz bardziej zatracał w sobie. Był na tyle osłabiony, bezradny, że wpływało to na jego humor. Co z kolei Naruto odczuwał, wiedział doskonale o tym, mimo, że o tym nie mówił. 
- Chodźmy – odezwał się, gdy już zostali sami. Ten tylko spojrzał po pomieszczeniu ten ostatni raz, tak bardzo nie chciał stąd odchodzić, ale tęsknota za przyjaciółmi była zbyt silna, jak dla niego.
Szatyn podszedł do niego, nie wiedząc, jak zwrócić na niego swoją uwagę, pocałował delikatnie jego ust, ten tylko oddał go, po czym chwycił za pudełko. Był pewny, że chcę wrócić, choć to miejsce wzbudzało w nim wszelkie emocje.
- Chodź – odezwał się tym razem, skierował się do tylnych drzwi, za którymi bliżej było dojść do wzgórza. - Mam nadzieję, że Kyuubi będzie wiedział gdzie ono jest – westchnął, nie odwracał się, po prostu szedł, a obok niego jego najlepszy przyjaciel.


Proszę o komentarze. ;)


R.XVIII,cz.2 >>

1 komentarz:

  1. Anonimowy1/12/14 13:35

    Witam,
    w końcu Naruto wraca do swojej wioski do przyjaciół, mam nadzieję, ze odnajdzie się Karen, dla Mikoto teraz może być ciężko....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane.

Etykietki

Info (6) Konoha (10) Nagroda (2) Tokio (9) Tom.1 (18) Tom.2 (19)